Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
migrator migrator 25.03.2009

Wojciech Olejniczak, przewodniczący klubu SLD

Pieniądze zostały zwrócone, a dzisiaj jeszcze będziemy mogli rozmawiać o odsetkach i później o odsetkach od odsetek, ale – na Boga! – to naprawdę nie ma sprawy.

Aleksander Gudzowaty bardzo źle mówi dziś w „Rzeczpospolitej” o politykach. Można przeczytać między innymi: „Ci ludzie nie piastują urzędów posła, senatora czy ministra dla dobra Polski, ale dla własnego interesu”. To jest wywiad komentujący doniesienia TVN o tym, że Bartimpex Gudzowatego przelał na konto SLD w 2000 roku milion złotych, potem ze spółki Karpaty popłynęły kolejne dwa miliony i po kilku miesiącach pieniądze wróciły tam, skąd przyszły. O co w tej sprawie chodzi?

Mam prośbę do wszystkich, również słuchaczy, żebyśmy nie traktowali Aleksandra Gudzowatego jak autorytet, jeżeli chodzi o zachowanie, moralność i zwyczaje…

A jest tak traktowany?

Tak to zabrzmiało i trochę tak przez dziennikarzy jest forsowane.

Ja raczej przeciwstawiam tę złą opinię o politykach przelewaniu pieniędzy na konto partii.

Zostawmy… Nie jest to żaden autorytet. Jeżeli chodzi zaś o przelewanie pieniędzy na konto, to wszystko zostało wyjaśnione. Wczoraj również oświadczenie skarbnika. Pieniądze wpłynęły na konto w 200 roku bodajże i zostały zwrócone, kiedy okazało się, że nie ma podstawy prawnej, która pozwalała te pieniądze przekazać partii politycznej. Wtedy też rozpoczęły się działania w Sejmie, z naszej inicjatywy również, aby zakazać finansowania partii politycznych przez biznes. Tak to też się zakończyło. Do dzisiaj biznes ma ograniczoną możliwość finansowania działalności politycznej i to jest dobra strona finansowania partii politycznych. To że trzeba oszczędzać, to prawda. Złożyliśmy ustawę o finansowaniu partii politycznych, gdzie chcemy, aby największe partie zaoszczędziły 50% i, żeby 50% pieniędzy zostało w budżecie. Żałujemy, że na ostatnim posiedzeniu Sejmu nie rozpoczęło się procedowanie i ustawa nie została uchwalona, bo już dzisiaj mielibyśmy pokaźne oszczędności.

Wracając jeszcze do sprawy pieniędzy Aleksandra Gudzowatego – jak długo te pieniądze były na koncie SLD?

Wie pan, nie ma to znaczenia dzisiaj… przypomina się takie sprawy… to tak jak kilka miesięcy temu dyskutowaliśmy w Polsce o tak zwanych kontach lewicy i kontach SLD. Później pan Janusz Kaczmarek, minister w rządzie PiS, który jako prokurator te słowa wypowiedział w sądzie, musiał przeprosić i wycofać się z tych zarzutów i tak samo dzisiaj ta sprawa jest przypominana.

A w tej sprawie są podawane jakieś nieprawdziwe informacje? Te pieniądze – państwo potwierdzają – rzeczywiście wpłynęły…

Ale nie ma o czym mówić. Pieniądze zostały oddane i koniec, kropka. To było osiem czy dziewięć lat temu, nie sądzę, żeby dzisiaj patrzeć na SLD przez ten pryzmat. To jest naprawdę nieuprawnione, tym bardziej, że SLD zachowywało się wówczas zgodnie prawem, ze standardami, pieniądze zostały zwrócone, bo zostały bez podstawy prawnej wpłacone na nasze konto.

A odsetki? Państwo zwracali też odsetki od tej kwoty? Bo gazety piszą i Superwizjer podawał taka informację, że te pieniądze były przez kilka miesięcy na koncie.

Panie redaktorze, wszystko zgodnie z prawem, nie ma tutaj żadnych podstaw formalno-prawnych, żeby cokolwiek nam zarzucać. Pieniądze zostały zwrócone, a dzisiaj jeszcze będziemy mogli rozmawiać o odsetkach i później o odsetkach od odsetek, ale – na Boga! – to naprawdę nie ma sprawy. Zostało wszystko rozliczone. Mogę mieć różny stosunek do ówczesnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, tak jak każdy w Polsce, ale w tej sprawie naprawdę czytelność i przejrzystość była stuprocentowa, wszystkie działania późniejsze związane z oświadczeniami SLD, ze sprawozdaniami finansowymi, zostały kolejno przyjmowane przez Państwową Komisję Wyborczą i – jak powiedziałem – na kanwie tamtych wydarzeń powstało prawo, które jest niezwykle restrykcyjne i skuteczne, żeby nikomu do głowy nie przyszło dzisiaj wpłacać na partie polityczne pieniądze firm.

Pieniądze wróciły na konta firm, bo na taka dotację nie pozwalało prawo. A jak to jest możliwe, że ani przelewający, ani Sojusz w momencie, kiedy to się działo, nie wiedział, ze to jest zabronione przez prawo?

Panie redaktorze, dziewięć lat temu to miało miejsce i jeżeli chciałby pan dzisiaj o to przepytywać mnie, to nie ma sensu. Nawet liderzy ówcześni, i Józef Oleksy, i Leszek Miller, i skarbnik Edward Kuczera, to wszystko wyjaśnili. Wszystko zostało dokładnie opisane w oświadczeniach naszych. Dzisiaj jest tyle problemów, jak mówimy o pieniądzach, o bankowcach, zwracam uwagę na dzisiejsze publikacje – to musi niepokoić, to trzeba dzisiaj w Sejmie podnosić i rozwiązywać problemy ludzi, którzy wzięli kredyt, a banki chcą dzisiaj z nimi renegocjować umowy i mówią: jak nie spłacicie szybko kredytu, to dopiero wam pokażemy. A na przykład można doprowadzić do licytacji i odebrania majątku ludziom – przed tym trzeba bronić Polaków i tym się zajmujemy dzisiaj w Sejmie. Złożyliśmy ustawy związane z kryzysem, domagamy się innej polityki makroekonomicznej, bo chcemy, aby ludzie najlepiej zarabiający płacili podatki większe, tak jak to było wcześniej, 40%, po to, żeby było więcej pieniędzy na cele związane z edukacją, z polityką zdrowotną, służbą zdrowia, która wymaga modernizacji, ale też kwestie związane z infrastrukturą i wykorzystanie funduszy unijnych – to są tematy, któremu dzisiaj SLD poświęca najwięcej uwagi. Kilkadziesiąt projektów ustaw… my nie mówimy, ale robimy. W zeszłym tygodniu złożyliśmy projekt ustawy dotyczącej znieczulenia kobiet przy porodzie. To, co dzisiaj jest standardem w Europie, powinno obowiązywać również w Polsce.

Ale Sojusz zajmuje się również takimi sprawami jak krytyka Grzegorza Napieralskiego. Wczoraj gazety pisały o tym, że Jerzy Szmajdziński, Katarzyna Piekarska napisali Do szefa partii, krytykując między innymi brak konsultacji w sprawie propozycji złożonej Włodzimierzowi Cimoszewiczowi i propozycji przyjętej przez Leszka Millera. Jak pan odnosi się do tego konfliktu?

Jeżeli list został napisany przez Jerzego Szmajdzińskiego i Katarzynę Piekarską do Grzegorza Napieralskiego, to tylko te trzy osoby o tym liście mogą opowiadać. Jest potrzeba pewnych zmian organizacyjnych, związanych z naszym funkcjonowaniem, ale to pewnie jak w każdej partii, musi być lepsza tej wieloletniej, myślę, że to jest wszystko do dopracowania i kierownictwo partii powinno w tej sprawie w sposób jednomyślny działać, tego ja również oczekuję. Jako szef klubu chcę takiej współpracy. Lepiej by było, gdyby było troszeczkę lepiej… rzeczywiście.

Nie wiem, czy pan poseł w przyszłości będzie miał dużo czasu na zajmowanie się reorganizacją partii w związku z tym, że planuje pan przeprowadzkę, przynajmniej czasowo, do Strasburga i Brukseli. Start w eurowyborach do jest dla czołowego polityka awans czy prestiżowy, ale jednak boczny tor?

To jest pytanie, co my chcemy robić dzisiaj i ja również to pytanie sobie zadawałem. Kiedy patrzymy na rolę Unii Europejskiej w naszym codziennym życiu, to ona jest coraz większa – coraz więcej dyrektyw, coraz więcej prawa wspólnotowego przyjmuje się po to, żeby zmieniać sytuację i w Polsce, i w innych krajach. Ostatni szczyt w Brukseli pokazał, że rozwiązywanie kryzysu to wielkie dzieło, którego musi dokonać Unia Europejska, to są i pieniądze na zmiany, które powinny zachodzić w wielu sektorach, infrastruktura, rozwój, miejsca pracy… to jest główny temat w Unii Europejskiej na najbliższe lata. Stad też zdecydowałem się w tym uczestniczyć i wykorzystać to doświadczenie, które mam jako polityk, jako minister, marszałek. Trzeba więcej dzisiaj, również politycy powinni z siebie dać więcej – w sytuacji, kiedy skutki kryzysu docierają do domów, do zwykłych ludzi. Trzeba się temu przeciwstawić. W parlamencie europejskim jest wiele pracy, która wykonuje się na rzecz całej Europy, ale też na rzecz poszczególnych krajów.

Bardziej awans czy bardziej boczny tor?

Traktuję to jako ogromne wyzwanie i ciężką pracę, którą zamierzam wykonać, jeżeli do Europarlamentu się dostanę.

Dzisiaj w gazetach możemy znaleźć dwa nowe sondaże poparcia dla partii politycznych, to sondaże publikowane przez „Rzeczpospolitą” i „Gazetę Wyborczą”. W obydwu sondażach Platforma spada, w „Rzeczpospolitej” o 8%, w „Gazecie wyborczej” o 2 punkty, SLD w „Gazecie Wyborczej” traci 1 punkt, ale w „Rzeczpospolitej” to jest zysk pięcioprocentowy, a tak naprawdę to zysk stuprocentowy, ponieważ z 5% na 10% - można rożnie na sprawę patrzeć. Skąd taki skok?

Myślę, że zaczyna się pozytywna ocena naszej działalności. W tych sprawach, które są często pokazywane w mediach, na przykład wczoraj dyskusja PSL i Platformy o to, czy likwidować gabinety polityczne… my już taką ustawę złożyliśmy w Sejmie i ogłosiliśmy to kilka tygodni temu. Można by tak wyliczać, w kilku obszarach jesteśmy rzeczywiście zdeterminowani i spójni programowo. Jeżeli potrzeba czegoś więcej, to właśnie tego, żeby wszyscy liderzy SLD mówili wspólnym, czytelnym głosem o naszej wizji Polski, która jest opisana miedzy innymi w tych projektach konkretnych ustaw: od wychowania przedszkolnego, poprzez edukację, służbę zdrowia, po uporządkowanie spraw w państwie.

Politolog Jarosław Lis tłumaczy tę sytuację względna ciszą, jaka panuje wokół Sojuszu w ostatnim czasie…

Cisza, myślę, że nie panuje właśnie. Przykładem są pańskie pytania…

Ale sondaże przeprowadzono wcześniej.

No, tak. Niektórzy chcą nam przeszkodzić. Ale w Sejmie podczas licznych debat nasi posłowie występują w sposób zdecydowany i spójny. Jeżeli chodzi o program, jesteśmy bardzo zdyscyplinowani i gwarantujemy, że w perspektywie naszego członkostwa i udziału w parlamencie europejskim też tak będzie – w przeciwieństwie do innych ugrupowań. Na przykład start Mariana Krzaklewskiego z list PO jest dowodem, że Platforma próbuje połączyć wodę z ogniem; raz Danuta Hubner, drugi raz Marian Krzaklewski , raz poseł Gowin mówi „nie – dla metody in vitro”, a pan Palikot mówi „tak – dla metody in vitro”, raz pan premier mówi: „eutanazja to temat, który dyskutujemy”, a za tydzień rzecznik rządu mówi: „to już temat, który nie będzie dyskutowany”.

Platforma ma prawie 50%, państwo mają 10%...

Ale ten spadek będzie następował, tym bardziej, że premier popełnił poważny błąd, osłabiając pozycję Polski w Unii Europejskiej, mianowicie – i na to zwracam uwagę po raz pierwszy w tej debacie na temat startu pani Danuty Hubner, którą niezwykle cenię i uważam, że jest niezwykle kompetentna i ma ogromną wiedzę, współpracowaliśmy w rządzie Leszka Millera i później, kiedy Polska wchodziła do Unii; to byłą naprawdę ciężka praca, którą pani minister wykonała – zwracam uwagę, że ona mogłaby dalej pracować dobrze na rzecz Polski i Europy jako komisarz, bo wszyscy najlepsi komisarze zostają na kolejną kadencję. Tymczasem pan premier wycofuje Danutę Hubner z funkcji komisarza, niewiadomo, kto nim będzie, a Polska może jeszcze przez najbliższe miesiące po wyborach nie mieć własnego komisarza. To jest poważny błąd polityczny.