Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
migrator migrator 10.04.2009

Wojciech Bonowicz

Wielkanoc jest o wyzwoleniu. Kluczem do tego święta, niezależnie od tego, jak się go przeżywa – czy religijnie, czy może nie religijnie, trochę bardziej obyczajowo – kluczem jest słowo „wyzwolenie”.

Dlaczego w Kościele katolickim kluczowa jest Wielkanoc, a jak nie na przykład w pobożności ewangelickiej dzisiejszy dzień czyli Wielki Piątek?

Tego się chyba nie da oddzielić, nie da się oddzielić jednego od drugiego tak naprawdę. Kościół katolicki, także Kościół prawosławny, świętuje Triduum czyli świętuje całe to wydarzenie. Nawet się mówi, że to jest jedno wydarzenie – ukrzyżowanie, zmartwychwstanie… Dlaczego? Dlatego, że każdy z tych elementów wzięty osobno byłby czym innym, byłby jakoś pusty. Sama śmierć – byśmy zostali tylko z tym krzyżem, z tą śmiercią, pewnie zostalibyśmy też z jakąś rozpaczą. Trzeba na te dni patrzeć w pewnym sensie jak na jedno święto, nawet jeśli świętować zaczynamy w sobotę wieczorem, czy w niedzielę o świcie.

Czyli nie da się odpowiedzieć prosto na pytanie, czy Wielkanoc jest bardziej o życiu czy bardziej o śmierci?

Nie da się, bo wtedy trzeba by właśnie dokonać takiej separacji. Chociaż można powiedzieć tak – że Wielkanoc jest o wyzwoleniu. Kluczem do tego święta, niezależnie od tego, jak się go przeżywa – czy religijnie, czy może nie religijnie, trochę bardziej obyczajowo – kluczem jest słowo „wyzwolenie”. To znaczy, że każdy z nas wtedy może się zapytać: „Co mnie tak naprawdę więzi? Jaki są moje ograniczenia? Co jest moim ‘grobem’ jeszcze teraz, tutaj, za życia? I z czego się trzeba wydobyć?” Bo to są święta, które mówią o przemianie. Zmartwychwstanie to nie jest coś, co stanie się kiedyś. W najbliższych dniach w Znaku ukaże się taka książka księdza Tischnera złożona z jego kazań, wygłaszanych przez lata w Starym Sączu, w kościele Sióstr Klarysek. On tam w pewnym momencie mówi coś takiego, że zmartwychwstanie to coś, co dzieje się teraz, ilekroć w duszy człowieka, jakie życie w tę duszę wciska, powstaje płomień dobrego uczynku – tyle razy zmartwychwstanie powtarza się w życiu człowieka.

Skoro mówimy o zmartwychwstaniu, musimy mówić wcześniej o męczeństwie, o śmierci i te kategorie, przygnębiające bardzo, są w tych świętach bardzo mocne jednak. A czy w ogóle o Wielkanocy można myśleć w kategoriach radości i smutku? Czy to powinno być inne spojrzenie i inne kategorie?

Można. Dlatego, że to są święta usytuowane blisko naszego doświadczenia. Zresztą w ogóle święta chrześcijańskie mają to do siebie, że odnoszą się do bardzo konkretnych ludzkich doświadczeń. Tak jak w Boże Narodzenie kluczem do świąt jest radość związana z narodzinami dziecka w ogóle, ta nadzieja, która zawsze towarzyszy narodzinom, tak tutaj kluczem jest to, jak przeżywamy śmierć, odchodzenie bliskich, cmentarz, spotkania z nimi, ale także ta radość, która towarzyszy naszemu życiu w ogóle, naszym spotkaniom, naszej bliskości, naszym wspomnieniom. Można wyjść od tych doświadczeń. Ale śmierć nie jest tu jakąś abstrakcją, czymś, co dopiero do człowieka przyjdzie. Tak jak mówiłem o zmartwychwstaniu, my jakby żyjemy w tym zmartwychwstaniu, ilekroć się z czegoś wyzwalamy. I tak podobnie jest ze śmiercią. Śmierć jest cieniem, który kładzie się na naszym życiu. Ale czy on jest tylko negatywny, czy on niesie tylko smutek, to się warto nad tym dzisiaj właśnie zastanowić.

Jeżeli myślimy o śmierci osób nam bliskim, to jest dojmujące, bardzo trudne. Ale nie wiem, czy czymś jeszcze trudniejszym i wręcz niewyobrażalnym jest myślenie o naszej własnej śmierci, o tym, że przyjdzie taki moment, w którym w jakiś sposób przestaniemy istnieć. W tej chwili myślę o osobach, które nie mają tej perspektywy religijnej, czyli człowiek przestaje istnieć zupełnie i na zawsze. Czy takie wrażenie, które zapewne powstaje, to jest efekt ograniczenia ludzkiego umysłu? Czy to może intuicyjne przekonanie, potwierdzające istnienie wiecznej duszy, skoro nie możemy zaakceptować takiej sytuacji i w ogóle jej sobie wyobrazić?

Ja bym najpierw zwrócił uwagę, że doświadczenie pokazuje, że wiara religijna wcale nie zabezpiecza przed lękiem przed śmiercią czy nawet przed nicością. To jest bardzo ciekawe. Właśnie na tym to polega, że to jest wiara i nie mamy dowodów. Śmierć działa w naszym życiu w ten sposób – niezależnie od tego, czy wierzymy, czy nie wierzymy – że ona przypomina nam nieustannie, że to jeszcze nie jest wszystko – to, w czym żyjemy, nasze wydarzenia, ta nasza dzisiaj tu rozmowa, to, że siedzimy w biurze albo w samochodzie, albo w kuchni i coś tam przygotowujemy; to jeszcze nie jest wszystko, to się kiedyś kończy i słowo „kończy” można przyjąć ze smutkiem, ale można je też przyjąć z jakąś nadzieją – że to prowadzi nas gdzieś. Wiara religijna opisuje to „gdzieś”. A jest jeszcze jeden dodatkowy element w Wielkim Piątku czy w świętach, o jakich mówi chrześcijaństwo – tu jest ktoś, kto mówi „ja to zrobiłem za ciebie”, „ta śmierć jest za ciebie”. Nie bardzo rozumiemy, co to znaczy, że umarł za nas, że Jezus mówi „umarłem za ciebie”, ale te słowa zmieniają perspektywę, człowiek nie wynalazł śmierci, śmierć w pewnym sensie jest w niego wpisana, jest jakimś ograniczeniem, ograniczonym horyzontem. Ale z drugiej strony człowiek może tej śmierci nadać jakiś sens. Ta śmierć może coś znaczyć, może cos znaczyć dla innych, można, odchodząc, pozostawić po sobie jakiś znak dla następnych. Właśnie znak nadziei.

Wielkanoc jak każde ważne święto jest ubrana jest w wiele symboli. W jakim znaku pana zdaniem Wielkanoc wyraża się najlepiej? Co jest najtrafniejszym symbolem?

Najtrafniejszym, myślę, jest ten symbol pustego grobu. Jest bardzo ważny dlatego, że pusty grób mówi „szukaj dalej”. W życiu często zamykamy sobie rozmaite drogi. Trzymamy się pewnej drogi i wydaje na się, że to jest najlepsza droga. Czymś się zajmujemy, a inne rzeczy zostawiamy na boku. I ten pusty grób to jest takie wyzwanie – może zostaw coś, pomyśl, czy droga, którą idziesz jest najlepsza, czy wszystkie sprawy załatwiasz jak należy, itd. To jest też symbol wyzwolenia – uwolnij się z tego, co cię więzi, co cię ogranicza. To jest bardzo mocny symbol, także dlatego, że przy tym grobie – tu się już odwołuję do czytań z Ewangelii siedzi anioł i mówi: „nie ma Go tu, zmartwychwstał”. To są właściwie najważniejsze słowa Ewangelii. Nie ma Go tu, jest gdzieindziej… a dlaczego Go nie ma? Bo zmartwychwstał. To znaczy, że przełamał tę siłę, ten cień śmierci. I to jest niesłychanie wymowne.

Zapytałem o ten znak Wielkanocy i proszę wybaczyć, jeśli to, o co zapytam teraz jest obrazoburcze, ale mam wrażenie, że gdyby przeprowadzono badania sondażowe, top tym znakiem wielkanocnym mogłyby być pisanki. Albo zajączki.

No te zajączki ostatnio bardzo są w ofensywie. Zajączek jest elementem bardziej dekoracyjnym. Przychodzi do nas jak wiele innych elementów kulturowych z zachodu, gdzie jest ważniejszym symbolem niż inne – niż baranek, który była tak mocno związany w Polsce z postacią Jezusa. I ciągle jest obecny, ale rzeczywiście otoczony tymi zajączkami. Niemniej te wszystkie symbole, także ten zajączek, który roznosi jajka wielkanocne, one gdzieś u źródła maja w zasadzie podobną myśl, to znaczy myśl o tym, że następuje tu jakaś przemiana, że to są święta, kiedy człowiek się zatrzymuje, zatrzymuje ten kierat codzienny, myśli o tym, co jest najważniejsze – po co właściwie jest to wszystko? My często nie potrafimy sobie z tym poradzić, z tym pustym czasem świąt. Narzekamy na ten codzienny kierat, ale wolimy go, bo on nie zmusza nas do myślenia. My się w nim kręcimy i możemy się tak kręcić jeszcze długo.

Zapewne jest tak, że dla chrześcijan w Wielkanocy ogniskuje się cała wiara i cała religijność, dla wierzących osoby niewierzące, które muszą w tym czasie coś ze sobą zrobić, w tym czasie błądzą. Dla niewierzących pewnie jest tak, że wierzący są naiwni. Nie jest zatem tak, że Wielkanoc dzieli wierzących i niewierzących?

No nie wiem, czy to jest aż tak ostry podział. Wydaje mi się, że może być czasem tak, że jedni drugim czegoś zazdroszczą. A może też wspólnie w czymś uczestniczą. Ja się staram celowo mówić takim językiem, który obejmuje zarówno doświadczenia wierzących, jak i niewierzących. To jest przeżycie jakiejś tajemnicy. Człowiek niewierzący nie jest niewrażliwy na tajemnicę. Nasze życie jest tajemnicą. Sama ta śmierć, jej sens, jest tajemnicą. Tu piękne podpowiedzi daje poezja. Jest taki wiersz Rilkego, w którym on mówi „Każdemu daj śmierć jego własną, Panie,/ daj umieranie, co wynika z życia,/ gdzie miał swą miłość, cel i biedowanie…” Śmierć jest owocem życia, jest ostatnim akordem melodii życia. Więc czy się wierzy, czy się nie wierzy, można starać się także na swoją śmierć popatrzeć jakoś sensownie, nie bać się jej, nie uciekać… My mamy w ogóle problem z tym, jak przeżywać śmierć. Śmierć jest także częścią scenerii medialnej, jest bardzo często elementem wiadomości… w ciągu dzisiejszego dnia na pewno będziemy słyszeć wiadomości o jakiejś katastrofie, jakimś wypadku. Śmierć czy samobójstwo jest często newsem. My w pewnym sensie stale żyjemy w lęku, ale ten lęk nie dotyczy naszego własnego życia w gruncie rzeczy, tylko dotyczy tego, co na zewnątrz. Patrzymy na śmierć jako coś zewnętrznego, a śmierć jest czymś, co nosimy w sobie i trzeba wobec tej prawdy także stanąć.

Dziennik „Polska” pisze dzisiaj, że w Platformie Obywatelskiej powstał projekt ustawy wprowadzającej wolne w Wielki Piątek. Jest taki pomysł, „za” podobno są niektórzy biskupi. Wsparcie zapewnie PSL, a także PiS – jak pisze dziennik „Polska”. Pana zdaniem to jest dobry pomysł? Powinniśmy mieć wolne od pracy Wielki Piątek?

Jestem tu w trudnej sytuacji, ponieważ pracuję w firmie, w której Wielki Piątek jest wolny odkąd pamiętam. I to jest bardzo dobra sytuacja, nawet z rodzinnego punktu widzenia. Nie wiem, czy należy bardzo mnożyć te dni wolne, ale jest to dobra sytuacja, jeśli ludzie mogą ten czas poświęcić spokojnemu przygotowaniu się do świąt. Nie wiem, czy to aż tak powinno być, może to można zrobić tak, jak w niektórych miejscach pracy się robi, że o 12 zwalnia się ludzi do domu, żeby oni spokojnie mogli cos jeszcze przygotować, pójść wieczorem do kościoła, jeśli chcą. Dla człowieka, który przeżywa te święta bardzo intensywnie, oczywiście każdy wolny dzień, to lepiej, bo wtedy ma więcej czasu na to przeżywanie. A dla kogoś, dla kogo jest to stracony dzień, bo na przykład będzie musiał zamknąć sklep, to perspektywa się zmienia. Trzeba pamiętać, że zyjemy w świecie, w którym zderzają się bardzo różne perspektywy. Ale ja bym życzył i tym, którzy w tych dniach będą siedzieć w sklepie i tym, którzy będą świętować – wszystkim bym życzył, żeby to były święta tej refleksji przy pustym grobie, o wyzwoleniu, z czego my się powinniśmy uwolnić.