Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Petar Petrovic 09.01.2014

W Iraku powstaje państwo Al-Kaidy? "Obama współodpowiedzialny"

W Iraku mamy do czynienia z jedną największych katastrof bezpieczeństwa narodowego na świecie; Al-Kaida buduje państwo, które będzie magnesem dla międzynarodowego terroryzmu - ostrzega ekspert CFR Max Boot. Współwiną obarcza prezydenta USA Baracka Obamę.
Jednostki zbrojne w Iraku.Jednostki zbrojne w Iraku. PAP/EPA/STR

- To, co widzimy w tej chwili na zachodnim Iraku i w północnej Syrii to budowanie nowego państwa Al-Kaidy, które będzie magnesem dla międzynarodowego terroryzmu w znacznie większym stopniu niż Afganistan przed zamachami z 11 września 2001 r. - powiedział ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) Max Boot, podczas zorganizowanej w środę przez tę instytucję konferencji.
Coraz większe wpływy Al-Kaidy w Iraku
Jak dodał, "mamy do czynienia z jedną z największych katastrof bezpieczeństwa narodowego na świecie, gdyż Al-Kaida de facto ustanawia kontrolę nad tym regionem".
- To wielki problem i nie powinniśmy na to pozwolić, ale to się już dzieje. Każdy, kto myśli, że można po prostu odwrócić się plecami od tego, co dzieje się w Iraku jest krótkowzroczny, bo zapłacimy za to ciężką cenę w przyszłości - dodał.

>>> Zajęcie Faludży przez bojowników powiązanych z Al-Kaidą jest upokarzające dla USA - pisze dziennik "Financial Times" >>>
W ostatnich miesiącach stanowiące odgałęzienie Al-Kaidy ugrupowanie Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL) umocniło swe pozycje w Anbarze, w ramach dążeń do utworzenia własnego sunnickiego islamistycznego państwa, sięgającego terytorium Syrii. W zeszłym tygodniu bojownicy zajęli części Ramadi i Faludży, co było wydarzeniem bez precedensu od lat. Z sunnitami walczy zdominowany przez szyitów rząd premiera Nuriego al-Malikiego. Szacuje się, że w wyniku walk, które rozpoczęły się 30 grudnia zginęło w Anbarze ponad 250 osób.
Zaprzepaszczona szansa
Ekspert przypomina, że po błędach prezydenta George'a Busha w związku z inwazją w 2003 roku na Irak, od rozpoczętej w 2007 roku strategii "surge" - wzmocnienia sił USA w połączeniu z przeciągnięciem na stronę wojsk rządowych sunnitów związanych z Al-Kaidą, sytuacja się ustabilizowała. - Przemoc spadła między 2007 a 2009 rokiem o 90 proc. Niestety szanse, jakie dał "surge” zostały zaprzepaszczone z powodu decyzji podjętych w Waszyngtonie i Bagdadzie - powiedział Boot.
Zdaniem eksperta główną odpowiedzialność ponosi "mściwy i krótkowzroczny" premier Maliki, który po opuszczeniu Iraku przez Amerykanów, prześladował sunnitów, zamiast wyciągnąć do nich rękę i uformować razem z nimi rząd.
Błędy Obamy
- Ale pewną rolę we fiasku trzeba przypisać prezydentowi Barackowi Obamie, który nie wystarczająco mocno zabiegał o pozostawienie w Iraku wojsk amerykańskich po 2011 roku (…), choć były wskazówki, że Maliki był na to otwarty - powiedział Boot. Zarzucił Obamie, że USA nie zajęły aktywnej roli w irackiej polityce, by zapobiegać konfliktom sekt religijnych. Zdaniem Boota, gdyby USA udało się w Iraku pozostawić część wojsk, to wcale nie musiałyby dziś tam walczyć, ale "dalej odgrywałyby role stabilizującą", umożliwiając USA na "wywieranie nacisku" na Malikiego, by zapobiegać pewnym jego działaniom.
pp/PAP

''