Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 16.03.2014

Referendum na Krymie. Frekwencja przekroczyła 70 procent

Samozwańczy premier Krymu zakłada, że 80 procent mieszkańców tego półwyspu opowie się za jego przyłączeniem do Rosji.
Galeria Posłuchaj
  • W Symferopolu referendum przebiega spokojnie - relacja Michała Żakowskiego z Symferopola (IAR)
  • Frekwencja w krymskim referendum przekroczyła 50 procent - relacja Michała Żakowskiego (IAR)
Czytaj także

Według danych z godz. 17, frekwencja wyborcza wynosi 75,9 procent. Niemal trzy czwarte głosujących opowiedziało się za przyłączeniem Krymu do Rosji.

Kryzys ukraiński: serwis specjalny >>>

W piątek ukraiński Trybunał Konstytucyjny uznał decyzje władz Autonomicznej Republiki Krymu o przyłączeniu się do Rosji oraz referendum za niezgodne z ukraińską ustawą zasadniczą. Trybunał nakazał rządowi Autonomii niezwłoczne wstrzymanie przygotowań do referendum, w tym jego finansowania, oraz zobowiązał go do zniszczenia kart do głosowania i materiałów agitacyjnych.
Plebiscyt uważany jest również na Zachodzie za nielegalny, ale Rosja zapowiedziała, że uzna jego wyniki.

Kalendarium zdarzeń na Ukrainie >>>
W referendum mieszkańcy odpowiadają na dwa pytania: "Czy jesteś za ponownym zjednoczeniem Krymu z Rosją na prawach podmiotu Federacji Rosyjskiej?" oraz "Czy jesteś za przywróceniem obowiązywania konstytucji Republiki Krym z 1992 roku i za statusem Krymu jako części Ukrainy?".

W Symferopolu spokojnie

W Symferopolu punkty wyborcze od rana są pełne ludzi. - Myślę, że głosowało już 500-600 osób - mówi członek komisji wyborczej przy centralnej ulicy Marksa. Na liście w tej komisji figuruje 1231 osób, ale ponieważ władze ukraińskie zablokowały dostęp do aktualnych spisów wyborczych, organizatorzy posługują się listami z wyborów do Rady Najwyższej Ukrainy z 2012 r. Zameldowane w danym okręgu osoby, których nie ma na liście, mogą się zapisać na osobnej kartce i zostanie im wydana karta do głosowania.

Na Krymie ”referendum”, pod lufami okupantów. Nie uznaje go nikt, prócz Kremla [relacja] >>>
- Zapisaliśmy około 50 osób, których nie było na liście - na podstawie paszportu i zameldowania - powiedział Richard Sydney z organizacji Koordynacyjne Centrum Obrońców Praw Człowieka. Jak mówi, jest częściowo Grekiem, częściowo Ukraińcem i częściowo Rosjaninem, a pochodzi z Symferopola. - Jestem obserwatorem na tych wyborach. Obserwujemy, żeby nie było fałszerstw, nieprawidłowości - mówi.

"Wreszcie się doczekaliśmy"

Przy punktach wyborczych stoją grupy "drużynników", czyli prorosyjskich sił separatystycznych. - Stoimy od samego rana - mówi "drużynnik" Igor. - Ludzie przychodzą, wszystko odbywa się cicho i spokojnie - dodaje. Jego kolega Władimir wtrąca, że ludzie głosują z wielką radością. - Wreszcie doczekaliśmy się tego, czego pragnęliśmy, o czym marzyliśmy - podkreśla. Igor mówi, że wstąpił do "drużynników", bo ma świadomość narodową. - Jeśli nie my, to kto? - dodaje Władimir. - Mamy siedzieć na piecu i czekać, aż przyjdzie ktoś inny i podejmie za nas decyzję?.

CNN Newsource/x-news

Inny "drużynnik" Anatolij, stojący wewnątrz lokalu wyborczego, mówi, że zagłosował "za Rosję". - Wszyscy moi przodkowie są z Rosji. Bardzo długo czekaliśmy na ten moment, aż 23 lata. Na Ukrainie nie było nam dobrze. Zakazywali języka rosyjskiego, wszystkie dokumenty były tylko po ukraińsku, nawet recepty w aptece, bez tłumaczenia na rosyjski. A ja, tak jak wielu mieszkańców Krymu, nie rozumiem ukraińskiego - opowiada.

Obserwatorzy, którzy jako jedyni wjechali na Krym, to politycy związani z włoską partią Silvio Berlusconiego oraz partiami radykalnymi i prawicowymi z Francji i Austrii. Choć uznają referendum za legalne, nie mają mandatu żadnej organizacji międzynarodowej.
Jak dotąd wszystko przebiega spokojnie, nie ma informacji o zakłóceniu porządku. Taki stan rzeczy może wynikać z faktu, że do lokali wyborczych przybyli głównie zwolennicy przyłączenia Krymu do Rosji. W całym mieście wiszą transparenty i plakaty "Razem z Rosją". Na samochodach wielu kierowców zamontowało rosyjskie flagi.

Tatarzy nie głosują
O bojkotowanie referendum zaapelował Medżlis, czyli parlament Tatarów krymskich. - Apelujemy do wszystkich, by nie przychodzili na referendum. Ne ma to sensu, bo wyniki są z góry ustalone. To referendum jest nielegalne i nieważne, bo odbywa się pod lufami pistoletów - powiedział przewodniczący Medżlisu Refat Czubarow.
Tatarzy krymscy zostali wysiedleni z półwyspu przez Moskwę w 1944 r. w związku z oskarżeniami o kolaborację z III Rzeszą i pozwolono im wrócić na Krym dopiero w połowie lat 80. W efekcie duża część społeczności tatarskiej jest negatywnie nastawiona do władz w Moskwie. Społeczność ta była też aktywna na kijowskim Majdanie.

Nieprawidłowości w głosowaniu
Tymczasem media ukraińskie informują o nieprawidłowościach podczas głosowania. Agencja Unian podała, że po domach mieszkańców chodzą ludzie z urną oraz listą wyborców w towarzystwie milicjanta i nakłaniają do oddania głosu. - Chodzą po domach, żądają oddania głosu - cytuje agencja naocznego świadka, dodając, że pewna kobieta głosowała wprost na ulicy.
"Ukrainska Prawda" pisze natomiast, że karty do głosowania wydawane są także obywatelom Rosji. Powołuje się przy tym na rosyjską dziennikarkę Jekatierinę Siergackową, która napisała na Facebooku, że wydano jej kartę do głosowania ze słowami: "Skoro pani tu jest zameldowana, to może pani zagłosować".

CNN Newsource/x-news

Rano szef komisji Rady Najwyższej Krymu ds. referendum Michaił Małyszew informował, że z powodu niesprzyjających warunków pogodowych w niektórych punktach wyborczych nie działają telefony i nie ma prądu.
Zgodnie z danymi Państwowej Służby Statystycznej Ukrainy z 1 listopada 2013 roku 58,5 proc. z 2 mln mieszkańców Krymu to Rosjanie, 24,3 proc. - Ukraińcy, 12,1 proc. - krymscy Tatarzy, 1,4 proc. - Białorusini, 1,1 proc. - Ormianie, i 2,6 proc. - przedstawiciele innych narodów.

IAR, PAP, bk