Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Juliusz Urbanowicz 10.04.2014

Okupacja dwóch budynków - epicentrum globalnej konfrontacji

Separatyści zabarykadowani w gmachach publicznych w Doniecku i Ługańsku zaognili drugą fazę konfliktu Rosji z państwami demokratycznego Zachodu.
Separatyści prorosyjscy przed okupowaną siedzibą władz obwodu donieckiegoSeparatyści prorosyjscy przed okupowaną siedzibą władz obwodu donieckiegoPAP/EPA/PHOTOMIG

Szantaż gazowy

Wymiana ciosów następuje już niemal na wszystkich możliwych polach. Prezydent Rosji Władimir Putin zagroził w środę przywódcom państw Unii Europejskiej przerwaniem dostaw gazu ziemnego, od których w dużej mierze zależy bezpieczeństwo energetyczne wielu z nich, w tym Niemiec, Włoch czy Polski. Kreml twierdzi, że sytuacja jest krytyczna ze względu na długi Ukrainy, która nie zapłaciła za marcowe dostawy. Wedle władz w Moskwie, chodzi o ponad 2 miliardy dolarów. Przez Ukrainę przepływa tranzyt około jednej trzeciej dostarczanego Europie przez Rosję surowca. W liście do unijnych przywódców Putin zagroził, że Ukraina będzie musiała płacić z góry za gaz, a jeśli tego nie zrobi, to Gazprom ograniczy dostawy albo całkiem zakręci kurek.

Europejscy politycy nie mają wątpliwości, że groźba gazowego szantażu jest motywowana politycznie. Putin odgrywa się w ten sposób za postawę Zachodu wobec agresywnych poczynań Rosji wobec Ukrainy. Stany Zjednoczone i Unia Europejska mówią bowiem otwarcie na każdym kroku, że za aktami separatyzmu w południowych i wschodnich regionach Ukrainy kryją się działania rosyjskich służb specjalnych, zaplanowane i zlecone przez Moskwę.

Szubienice dla "banderowców"  ustawione w Ługańsku przez separatystów (źródło: Espreso TV/x-news)

Kontyngent inwazyjny

Co gorsze, 40 tys. rosyjskich wojsk stacjonuje tuż nad granicą ukraińską i - jak wyraźnie podkreślił w środę sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen – są one gotowe do inwazji na Ukrainę. NATO ujawniło zdjęcia satelitarne pokazujące m.in. czołgi, transportery opancerzone, samoloty I artylerię – czyli kompletne zgrupowanie potrzebne do zmasowanej akcji ofensywnej. Szef NATO zaznaczył, że dalsza rosyjska interwencja, w ślad za aneksją Krymu, będzie mieć poważne konsekwencje i doprowadzi do ostrych sankcji gospodarczych. Sojusz Północnoatlantycki zawiesił współpracę polityczną i wojskową z Rosją. Wzmacnia też systemy obserwacji i obrony powietrznej swoich państw członkowskich ze wschodniej flanki – Polski, Rumunii i nadbałtyckich byłych republik radzieckich: Litwy, Łotwy I Estonii. W środę na Morze Czarne wpłynął amerykański niszczyciel.

Rosyjskie wojska przy granicy z Ukrainą nie ćwiczą, są gotowe do walki

(źródło:CNN Newsource/x-news)

Według rosyjskiego MSZ, NATO wykorzystuje kryzys ukraiński do zwarcia szeregów w obliczu rzekomego zagrożenia dla krajów członkowskich.

Rosja pod pręgierzem

Aneksja Krymu i obecne agresywne poczynania Rosji we wschodniej Ukrainie znalazły się pod pręgierzem w czasie obrad Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, organizacji, która czuwa nad przestrzeganiem zasad demokracji i praw człowieka. Deputowani z 47 państw członkowskich RE odebrali w środę Rosjanom prawa głosu oraz udziału w misjach obserwatorów wyborów - do końca tego roku. Oznacza to, że rosyjscy obserwatorzy nie będą mogli uczestniczyć w oficjalnym monitoringu wyborów prezydenckich na Ukrainie, które odbędą się 25 maja. Zdaniem faworyta w wyścigu do prezydentury, Petra Poroszenki, Rosja stawia sobie za cel niedopuszczenie do tych wyborów.

Delegaci państw Rady Europy nie pozostawili suchej nitki na ekipie Putina. Najostrzejszych słów potępienia dla jej postępków nie szczędzili nawet przedstawiciele europejskiej lewicy, którzy na ogół są bardziej skłonni przymykać oko na rosyjskie odstępstwa od zasad przyświecających społeczności międzynarodowej.

Rosyjscy delegaci zbojkotowali obrady, a ich lider określił je, jako farsę.

Rosjanie wyrażają swoją frustrację, gdyż w tej chwili są już na cenzurowanym w każdej liczącej się organizacji międzynarodowej. Sankcjami obłożyły Rosję Unia Europejska i Stany Zjednoczone, została ona czasowo wykluczona z grupy G8, NATO i Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy ograniczyły lub zawiesiły z nią współpracę. Krytyka spotyka Rosję nawet ze strony ONZ, gdzie jednak Moskwa - jako stały członek Rady Bezpieczeństwa – ma prawo weta.

Państwa zachodnie mówią, że Rosję spotkają kolejne sankcje i szykany, gdyż nie widać z jej strony skłonności do łagodzenia napięcia w stosunkach z Ukrainą, a wręcz przeciwnie – robi wszystko, by je zaognić.

Odwracanie kota ogonem

Trudno spodziewać się zmiany tego stanu rzeczy w związku z zapowiadanymi na przyszły tydzień rozmowami w czworokącie Rosja  -Ukraina - Stany Zjednoczone - Unia Europejska. O ile zachodni dyplomaci widzą to, jako pierwszą okazję do przełamania lodów na linii Kijów - Moskwa (Kreml nie uznaje przejściowych władz ukraińskich, stojąc na stanowisku, że przejęły rządy w wyniku zamachu stanu), o tyle Rosja twierdzi, że będą to negocjacje nie międzynarodowe, ale między dwoma obozami Ukraińców, czyli separatystami I rządem tymczasowym, nadzorowane przez koncert mocarstw.

Rosjanie przypisują więc sobie rolę arbitra, nie zaś strony konfliktu. W środę wyraźnie podkreślił to w rozmowie telefonicznej z szefem departamentu Stanu USA Johnem Kerrym minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow.

Zaostrzanie sankcji?

Widząc, że nie sposób znaleźć wspólny język z Rosją, kraje UE przygotowują się do zaostrzenia sankcji wobec niej, zapowiadają rewizję swej polityki energetycznej i wysyłają grupy ekspertów, żeby pomóc Ukraińcom stabilizować sytuację w ich kraju i przygotować grunt do niezbędnych reform, na które Bruksela i Waszyngton zamierzają przeznaczyć miliardy euro. Z inicjatywy Wielkiej Brytanii, Szwecji i Polski ma np. wyjechać na Ukrainę - w ramach wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony- specjalna misja, której zadaniem będzie “przywrócić zaufanie do rządów prawa i porządku“. Inny przykład, to zapowiedź misji podobnej do tych, które pomagały wyciągać z zapaści finansowej Grecję i Cypr..

Unia obiecuje pomóc Ukrainie uniezależnić się od rosyjskiego szantażu gazowego, a jeszcze przed wyborami prezydenckimi w tym kraju – uwolnić cła w wymianie handlowej ze wschodnim partnerem.

Za mało i za późno?

Wszystkie te ruchy ze strony Unii Europejskiej - choć mniej spektakularne, niż akcje uzbrojonych prorosyjskich bojówek - działają na Moskwę niczym płachta na byka. Pokazują bowiem, ze Unia, podobnie jak USA, nie tylko potępia agresywne kroki Rosji, ale I konsekwentnie zamierza wspierać suwerenne decyzje Kijowa. Robi zatem to, co Moskwa za wszelką cenę próbuje zastopować. Z przecieków wynika, że kolejna faza unijnych sankcji miałaby dotknąć rosyjskie banki oraz koncerny naftowo-gazowe.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel: -Ukraińcy muszą sami decydować o sobie i będziemy ich w tym wspierać (źródło:DE RTL TV/x-news)

Szkopuł w tym, że dla znajdującej się w dramatycznym położeniu Ukrainy, dla której decydująca może się okazać każda doba, wszystkie te kroki zachodnich partnerów są jednak zbyt słabe I zbyt wolne. Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk wyraził w środę przekonanie, że Europa potrzebuje nowego systemu bezpieczeństwa, który skutecznie zapobiegałby rewizji obowiązujących granic państwowych.

- Powinniśmy dać godną odpowiedź agresorowi, który uważa, że dzięki broni jądrowej i licznej armii ma prawo do zmieniania granic, zajmowania terytoriów innych państw i - faktycznie - do podważania ustaleń zawartych po II wojnie światowej - mówił. Zwrócił się następnie do zachodnich przywódców z wnioskiem o pomoc w modernizacji ukraińskich sił zbrojnych.

Juliusz Urbanowicz