Prezes Fundacji Pułaskiego przekonuje, że Putin zdał sobie sprawę, że zaangażowanie lokalnych społeczności i poparcie dla postulatów lokalnych separatystów jest w regionie niewielkie, a l"udzie na wschodzie i na południu Ukrainy nie są tak życzliwie nastawieni do polityki rosyjskiej, jak się spodziewano".
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Jego zdaniem "jest to pewnego rodzaju przyznanie się do bezsilności i porażki w tych regionach, gdzie ta polityka destabilizowania i próba oderwania od Ukrainy nie trafiła na podatny grunt.”
Agencja TVN/x-news
Zbigniew Pisarski zastanawiał się, czy słowa Putina nie są rezultatem zakulisowych negocjacji między Rosją, Stanami Zjednoczonymi, Niemcami i innymi stolicami europejskimi.
- Zakładałem od początku, że Rosja podniesie ciśnienie na Ukrainie do maksymalnego poziomu, a potem za stosunkowo nieduże ustępstwa wycofa się, zadowoli tym, co wywalczyła i wróci do biznesu jak na co dzień. Wygląda na to, że to właśnie się dzieje. W tej chwili Rosjanie nie są w stanie zrealizować swoich celów i muszą uznać, że dotychczasowymi sposobami nie uda się ich osiągnąć bez zbytniego rozlewu krwi – podkreślał Pisarski.
pp/PAP