Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Martin Ruszkiewicz 13.05.2014

Smoleńscy prokuratorzy nie odpowiedzą za niedopełnienie obowiązków

Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał w mocy decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez polskich prokuratorów wojskowych w Smoleńsku w 2010 roku. Zażalenie złożył pełnomocnik części rodzin ofiar mec. Piotr Pszczółkowski.
Szczątki polskiego tupolewa pod SmoleńskiemSzczątki polskiego tupolewa pod SmoleńskiemWikimedia Commons CC / Serge Serebro

Sąd uznał, że w trakcie pracy prokuratorów w Smoleńsku mogło dojść do uchybień, ale nie doszło do przestępstwa. Decyzje podejmowane przez prokuratorów nie były, w ocenie sądu, podejmowane w złej wierze.

Śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków zostało wszczęte w listopadzie 2012 r. po doniesieniu złożonym przez mec. Pszczółkowskiego. Według niego wojskowi prokuratorzy, którzy brali udział w pracach po katastrofie smoleńskiej na terenie Rosji, mieli nie dopełnić obowiązków, gdyż nie wnioskowali o udział i nie brali udziału w sekcjach zwłok, a także nie przeprowadzili tych sekcji po przetransportowaniu ciał ofiar do Polski.

- Doświadczeni prokuratorzy wojskowi powinni zdawać sobie sprawę z tego, że brakiem swoich działań dają nieograniczone możliwości kreowania poprawności wyników badań stronie państwa obcego. Powinni zachować nie formalną poprawność, ale zdrowy rozsądek zmierzający do tego, by weryfikować wszystkie czynności rosyjskie - powiedział Pszczółkowski.

Błędy a przestępstwo

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu w październiku 2013 roku umorzyła śledztwo wobec stwierdzenia, że przestępstwa nie popełniono.
Sąd uznał, że decyzję prokuratury wojskowej należy utrzymać w mocy. Jak podkreślił, nie można stwierdzić, by jakiekolwiek decyzje prokuratorów w Smoleńsku podejmowane były w złej wierze. Dotyczy to również decyzji o nieprzeprowadzaniu ponownych sekcji zwłok ofiar katastrofy w Polsce.

- Sąd nie zamierza przekonywać, że w toku śledztwa, w czasie pierwszych czynności podejmowanych na terenie FR i w Polsce wszystko było prawidłowo i bezbłędnie. Jednak czym innym są błędy czy uchybienia, zachowania nie do końca profesjonalne, a czym innym popełnienie przestępstwa. Nie jest tak, że każde, nawet stwierdzone po czasie, uchybienie, błąd, brak, stanowi przestępstwo - uznał sąd w uzasadnieniu.
- Aby mówić o przestępstwie, musi być konkretny obowiązek, który prokurator umyślnie ignoruje. W ten sposób funkcjonariusz publiczny ma działać na szkodę interesu publicznego lub jednostki. Nie ma podstaw do stwierdzenia, że to działanie (prokuratorów) było działaniem na szkodę - stwierdził sąd.

Podkreślił, że obieg informacji między prokuratorami pracującymi w Rosji i Polsce był "mało profesjonalny". - Ale od tego mało profesjonalnego obiegu informacji do przestępstwa jest bardzo daleka droga - dodał sąd.

Wątpliwości pozostają

W sądzie byli krewni ofiar katastrofy smoleńskiej, wśród nich syn Anny Walentynowicz. - Jestem przekonany, że gdyby polscy prokuratorzy przeprowadzili sekcję zwłok po sprowadzeniu ofiar do kraju, nie doszłoby do sytuacji, która ma miejsce obecnie, że nie wiem, gdzie spoczywa moja mama. Z całą pewnością stwierdzam, że w grobie rodzinnym jej nie ma - powiedział przed sądem Janusz Walentynowicz.
Prokurator, wnosząc o oddalenie zażalenia, podkreślił, że prawo nie nakazuje przeprowadzenia ponownej sekcji zwłok. Według prokuratury, przeprowadzenie takich czynności mogłoby mieć sens jedynie w przypadku zastrzeżeń do merytoryczności przeprowadzenia sekcji przez stronę rosyjską. Takich zastrzeżeń w chwili podejmowania decyzji o niepowtarzaniu sekcji w Polsce nie było.
Sąd przyznał, że nie ma prawnego obowiązku powtarzania sekcji zwłok po przewiezieniu ciał do Polski. Nie było też podstaw do kwestionowania faktu, że sekcje zostały wykonane w prawidłowy sposób w Rosji.
- Nie akceptuję oceny, że w takiej sprawie tak liczne uchybienia są uznane za nieistotne, bo ktoś miał się kierować dobrą wiarą czy dobrymi chęciami - powiedział Pszczółkowski po ogłoszeniu decyzji sądu.
W sali sądowej był również szef zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS). - Cały bieg sprawy po dzień dzisiejszy jest konsekwencją ówczesnego niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów. To właśnie dlatego, że wówczas prokuratorzy nie dokonali oględzin miejsca zdarzenia, oględzin zwłok a później nie uczestniczyli w sekcjach zwłok, nawarstwiły się błędy, niedopatrzenia a później zaniechania. Skutkowały one niezdolnością ustalenia podstawowych faktów, bądź błędami w ich ustaleniu - powiedział Macierewicz.

Za niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego grozi kara do trzech lat więzienia; za utrudnianie lub udaremnianie postępowania karnego - pięcioletnie więzienie.

Po ogłoszeniu decyzji przez sąd większa część publiczności na znak protestu wyszła z sali.

Zobacz serwis specjalny: KATASTROFA SMOLEŃSKA >>>

10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku doszło do katastrofy samolotu, na pokładzie którego delegacja z Polski leciała na uroczystości związane z rocznicą zbrodni katyńskiej. Na pokładzie maszyny był między innymi: prezydent Lech Kaczyński, z żoną, grupa posłów i senatorów, prezes NIK, prezes NBP, duchowni i wojskowi, a także grupa rodzin oficerów zamordowanych przez NKWD w 1940 roku. W sumie leciało nim 96 osób. Nikt nie przeżył.

mr