Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 27.06.2014

Świat o aferze taśmowej. "Moskwa uratowała rząd Tuska"

Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ocenia, że afera podsłuchowa wyrządziła władzom w Polsce duże szkody. Zdaniem komentatora, gazety korzysta na tym Moskwa. Z kolei rosyjski dziennik stwierdza, że Moskwa uratowała gabinet Tuska.
Donald Tusk odbiera gratulacje od szefa KP PO Rafała Grupińskiego i posła PO Stefana Niesiołowskiego po zakończeniu głosowania nad wotum zaufania dla rząduDonald Tusk odbiera gratulacje od szefa KP PO Rafała Grupińskiego i posła PO Stefana Niesiołowskiego po zakończeniu głosowania nad wotum zaufania dla rządu PAP/Leszek Szymański

"Moskwa uratowała gabinet Tuska" - wybija w tytule rządowa "Rossijskaja Gazieta", komentując w piątek debatę w Sejmie RP nad wnioskiem o wotum zaufania dla rządu. "Premier Polski zastraszył posłów rosyjskimi specsłużbami" - wyjaśnia w podtytule.
- Premierowi Polski Donaldowi Tuskowi można pogratulować imponującego sukcesu - Sejm udzielił rządowi wotum zaufania. Stało się to dzięki Rosji - wskazuje szef działu zagranicznego gazety Jewgienij Szestakow.

Sejm/x-news

Moskiewski dziennik podkreśla, że wielu w Europie wydawało się, iż rząd Tuska nie wydostanie się z pułapki, w którą zapędziły go opublikowane przez pismo "Wprost" kuluarowe rozmowy polskich urzędników.
- Premier wybrał jednak niecodzienny manewr - konstatuje "Rossijskaja Gazieta" i tłumaczy: - Pamiętacie chwyt, zastosowany przez organizatorów ukraińskiego Majdanu, aby ożywić tłum i zapanować nad nim: "Kto nie skacze, ten jest Moskalem".
- Coś podobnego zrobił w parlamencie Tusk. Występując przed decydującym głosowaniem, zasugerował, że winę za skandal ponoszą nie dwaj kelnerzy, którzy zakładali aparaturę podsłuchową, lecz potężne rosyjskie służby specjalne. Oświadczył, że przeciwko gabinetowi będą głosować tylko ci, którzy chcą zdestabilizować Polskę i tym samym pomóc Moskwie - pisze dziennik.
- Czym to różni się od "Kto nie skacze, ten jest Moskalem"? - pyta "Rossijskaja Gazieta". - O tym, że w rzeczywistości w dochodzeniu w sprawie podsłuchów żadnego "rosyjskiego śladu" polskie służby specjalne nie wykryły i zapewne nie wykryją, premier nie powiedział - dodaje.

"Rosyjski ślad zainspirowany przez Anglików"
Na pojawienie się w polskim skandalu z podsłuchami "rosyjskiego śladu" zwraca uwagę także "Niezawisimaja Gazieta". - Udając się na szczyt Unii Europejskiej, premier Polski Donald Tusk odleciał z Warszawy na skrzydłach parlamentarnego zaufania. Sejm (...) poparł jego prośbę o potwierdzenie mandatu. W przeciwnym razie w szczytowym momencie skandalu z podsłuchami szef gabinetu byłby "kulejącą kaczką" - relacjonuje dziennik, uchodzący za odzwierciedlający poglądy MSZ Rosji.
"Niezawisimaja Gazieta" zauważa, że "teraz uwagę publiczności próbuje się kierować na poszukiwanie rosyjskiego śladu w podsłuchach". Według dziennika "rosyjski ślad" Warszawie "podrzucono z Londynu". - Polskie gazety przedrukowały artykuł "The Economist", w którym Polakom radzono, by "zastanowili się, czy palców w tej aferze bezpośrednio lub przez swoich miejscowych wykonawców nie maczali rosyjscy szpiedzy" - tłumaczy "Niezawisimaja Gazieta".
Autor komentarza, szef działu zagranicznego dziennika Jewgienij Grigoriew, wskazuje, że "premier Tusk, występując w Sejmie, określił obecny kryzys polityczny jako rezultat przestępstwa, w które zamieszane są osoby związane z sektorem energetycznym, m.in. z transportem gazu między Polską i Rosją".

"Moskwa korzysta na polskim kryzysie"

- Przyczyna wypadku nie jest jeszcze dokładnie wyjaśniona, ale straty są duże - pisze warszawski korespondent "Sueddeutsche Zeitung" Klaus Brill, podkreślając, że skandal podsłuchowy nie mógł dotknąć polskiego rządu w bardziej niekorzystnym momencie.

- W czasie kryzysu na Ukrainie Polska chciałaby podkreślić w Unii Europejskiej i NATO swój sprzeciw wobec wrogich zapędów Rosji. Jedną z najważniejszych ról odgrywa w tym minister Radosław Sikorski, który mocno ucierpiał na aferze - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".

Korespondent gazety dodaje, że nie należy wierzyć, iż Sikorski nagle stał się wrogiem Stanów Zjednoczonych. - Jego wypowiedź jest raczej wyrazem rozczarowania tym, że apel do partnerów w NATO o silniejszą militarną ochronę przed Rosją, nie znajduje odpowiedniego oddźwięku - pisze Klaus Brill. - Słowa, jakich użył Sikorski, są kompromitujące, ale to drugorzędna sprawa. Dużo ważniejsze jest, kto reżyseruje ten warszawski skandal. Co tego nie ma jeszcze pewności. Jest jednak jasne, że na całej sprawie korzystają władze na Kremlu - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".

IAR, PAP, bk