Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 02.08.2014

Izrael wygasza operację w Gazie. Wkrótce rozejm?

Izrael wycofał część wojsk ze Strefy Gazy. Oddziały zostały rozmieszczone na nowo kilkaset metrów od granicy.

Działanie ma związek, jak informuje wojsko, z bliskim osiągnięcia celem, jakim jest zniszczenie granicznych tuneli Hamasu.
Izraelskie media donoszą, że w ciągu 24 godzin armia ma ogłosić całkowite zniszczenie tuneli łączących Gazę z Izraelem. Przed rozpoczęciem operacji lądowej na początku lipca izraelskie wojsko szacowało liczbę tuneli na 31, jednak po rozpoczęciu działań ta liczba wzrosła.

Konflikt izraelsko-palestyński - tu czytaj więcej>>>

Pojawiła się szansa, że w poniedziałek będzie można rozpocząć negocjacje w sprawie zakończenia konfliktu w Strefie Gazy.

W ciągu ostatniej doby izraelska armia znalazła i zniszczyła kolejne cztery tunele Hamasu. W sumie do tej pory żołnierzom udało się zniszczyć około 40 takich konstrukcji. Wojsko cały czas bombarduje tereny graniczące z Izraelem czyli wschód i południe Gazy, bo to właśnie tam znajdują się wyjścia z tuneli.

"Możecie wracać"

Izraelska armia poinformowała, że Palestyńczycy ze zniszczonej północnej części Strefy Gazy mogą wracać do swoich domów. Mówił o tym szef oddziału COGAT, odpowiedzialnego za działania na terenach palestyńskich. Chodzi m.in. o miasta Beit Hanun i Beit Lahija. Może to oznaczać, że izraelska armia powoli kończy operację w północnej części Gazy.

Jednak jak relacjonuje z Gazy specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, na razie niewielu Palestyńczyków z północy decyduje się na powrót. Większość czeka na rozwój sytuacji w miejscach obecnego pobytu w innych częściach palestyńskiej enklawy.

Dla Palestyńczyków nic się nie zmieni?

Jak relacjonuje ze Strefy Gazy specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, dla Palestyńczyków taki koniec wojny nie musi jednak oznaczać dobrych wiadomości. Dziennikarka i blogerka z Gazy Walla al Ghussein tłumaczy w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia, że dla Palestyńczyków nic się w takim wypadku nie zmieni. Nadal będzie bowiem obowiązywać izraelska blokada Gazy. - Żyjemy tutaj w całkowitym zamknięciu, jak w więzieniu. Granice są zamknięte, a to powoduje kryzys ekonomiczny. Studenci tracą stypendia zagraniczne, bo nie mogą wyjechać za granicę. Starsi ludzie umierają, bo także nie mogą wyjechać za granicę na leczenie. Pracownicy rządu Hamasu od sześciu miesięcy nie dostają pensji, bo Autonomia Palestyńska zamknęła banki” – dodaje Walaa al-Ghussein.

Rozmowy pokojowe bez Izraela

Izrael nie wysłał w sobotę do Kairu negocjatorów, którzy mieli rozmawiać o rozejmie z Palestyńczykami.

- Hamas nie jest zainteresowany porozumieniem - ocenił anonimowy przedstawiciel izraelskich władz w rozmowie z agencją Reutera.
Wcześniej w sobotę prezydent Egiptu Abd el-Fatah es-Sisi ocenił, że przedstawiony przez Egipt plan zawieszenia broni jest szansą na zakończenie walk między Izraelem a Palestyńczykami w Strefie Gazy. Ostrzegł jednak, że wraz z upływem czasu sytuacja się komplikuje.
- Egipska inicjatywa jest prawdziwą szansą na znalezienie realnego rozwiązania kryzysu mającego miejsce w Strefie Gazy. Stracony czas coraz bardziej komplikuje jednak sytuację - mówił Sisi na konferencji prasowej, zorganizowanej w związku z wizytą premiera Włoch Matteo Renziego.

Udział w sobotnich rozmowach zapowiedziała delegacja Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP), która miała w sobotę wylecieć do Kairu z Jordanii. Dołączyć do niej mieli też przebywający na emigracji przedstawiciele Islamskiego Dżihadu i Hamasu. W negocjacjach mieli nie brać udziału natomiast delegaci Hamasu ze Strefy Gazy - poinformowała agencja Reutera.
To była kolejna propozycja władz Egiptu przeprowadzenia w Kairze rozmów między zwaśnionymi stronami.

Przerwane zawieszenie broni
Informacje o rozmowach pokojowych w Egipcie pojawiły się niedługo po uzgodnieniu porozumienia w sprawie trzydniowego zawieszenia broni, które miało umożliwić m.in. dostarczenie pomocy humanitarnej do Strefy Gazy. Niedługo po jego ogłoszeniu siły zbrojne państwa żydowskiego podały, że rozejm przestaje obowiązywać, ponieważ ich żołnierz został uprowadzony przez bojowników radykalnego Hamasu.
Władze Izraela twierdzą, że porucznik Hadar Goldin wpadł w ręce bojowników Hamasu w piątek rano na południu Strefy Gazy w czasie operacji niszczenia tuneli wykorzystywanych przez palestyńskich bojowników. Według izraelskiej armii, Goldin został uprowadzony po wejściu w życie trzydniowego rozejmu, który został szybko złamany przez obie strony.


CNN Newsource/x-news

Zbrojne ramię radykalnego Hamasu oświadczyło w nocy z piątku na sobotę, że nie ma wyraźnych wskazówek co do miejsca pobytu izraelskiego żołnierza, o którego porwanie władze Izraela oskarżyły właśnie Hamas, ale nie wyklucza, że nie żyje. Ugrupowanie podało także, że nie ma kontaktu ze swymi bojownikami, którzy znajdowali się w południowej części Strefy Gazy, w rejonie, gdzie zaginął izraelski żołnierz.

Netanjahu ostrzega

Premier Izraela Benjamin Netanjahu ostrzegł w sobotę, że rządzącemu Strefą Gazy Hamasowi przyjdzie zapłacić niewyobrażalną cenę, jeśli nie ustaną ataki z tego palestyńskiego terytorium. Oznajmił, że Izrael jest gotów dalej walczyć o bezpieczeństwo obywateli.
- Nie godzimy się na kolejne ataki - powiedział Netanjahu. Dodał, że Hamas będzie musiał zrozumieć, bez względu na to, ile mu to zajmie, że za dalsze ataki zapłaci niewyobrażalnie wysoką cenę.
Premier oświadczył, że Izrael jest przygotowany do kontynuowania walki z palestyńskimi bojownikami w Strefie Gazy, gdy armia zakończy swe podstawowe zadanie zniszczenia tuneli wykorzystywanych przez Hamas.
- Po zakończeniu tej operacji armia będzie dalej działać, kierując się jedynie względami naszego bezpieczeństwa i potrzebami naszej obrony, w celu odbudowy waszego bezpieczeństwa, obywatele Izraela - powiedział Netanjahu w przemówieniu telewizyjnym.

Od 8 lipca, kiedy rozpoczęły się izraelskie bombardowania Strefy Gazy, zginęło tam co najmniej 1650 ludzi, a 9 tysięcy zostało rannych po stronie palestyńskiej. Po stronie Izraela zginęły 64 osoby. Władze państwa żydowskiego tłumaczyły, że chcą zażegnać zagrożenie ze strony bojowników, którzy ostrzeliwali terytorium Izraela pociskami rakietowymi. Od początku konfliktu mieli ich wystrzelić ponad 3 tysiące, z czego większość miała spaść na największe miasta.

IAR, PAP, bk