Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Jaremczak 26.11.2014

Eksperci krytycznie o wyborach. "Rekordowa liczba patologii"

- Wybory samorządowe 2014 roku powinny trafić do formaliny w instytucie patologii wyborczej - oceniał socjolog Jarosław Flis podczas debaty w Fundacji Batorego. Także inni uczestnicy spotkania niezwykle krytycznie wypowiadali się wyborach.
Eksperci krytycznie o wyborach. Rekordowa liczba patologiiGlow Images/East News

Awaria systemu informatycznego, który miał służyć do liczenia głosów spowodowała opóźnienie ogłoszenia oficjalnych wyników. Ośmiu z dziewięciu członków PKW podało się do dymisji. Rezygnację złożył także szef Krajowego Biura Wyborczego Kazimierz Czaplicki. Zmiany w Komisji nastąpią po II turze, czyli po najbliższej niedzieli.
Podczas zorganizowanej przez Fundację im. Stefana Batorego debaty "Wybory 2014 - czego się dowiedzieliśmy" Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego przedstawił dane, dotyczące głosów nieważnych. Wynika z nich, że w 2010 roku liczba głosów nieważnych w wyborach do sejmików stanowiła około 12 procent w tym roku to już prawie 18 procent.
Według Flisa, można zaobserwować związek między wzrostem głosów nieważnych a liczbą głosów oddanych na PiS w wyborach do sejmików - tam, gdzie było dużo głosów nieważnych, nie wzrastało poparcie dla PiS. Natomiast nie było wyraźnej zależności między głosami nieważnymi, a poparciem dla PSL.
Flis zaznaczył, że nie można wyciągać z tego jednoznacznych wniosków, choć mogłoby to potwierdzać najbardziej rozpowszechniony w opinii publicznej domniemany mechanizm fałszerstw - dostawianie na pierwszej stronie sejmikowej książeczki krzyżyka na PSL, co powodowało, że jak krzyżyk był już postawiony przy innej partii, głos stawał się nieważny, a jak nie był postawiony wcale, stawał się głosem na PSL.
Socjolog opowiadał, że w Małopolsce dwukrotnie wzrosła liczba głosów nieważnych w wyborach do rad powiatów. Tam też była książeczka, z tym że kandydaci PSL startowali niejednokrotnie z komitetów lokalnych, a na pierwszej stronie były listy PiS. Jednocześnie zaobserwowano wzrost poparcia dla PiS w tych wyborach. - To jednoznacznie wskazuje, że coś z tą książeczką i pierwszą stroną jest na rzeczy - mówił Flis.
Jak podkreślił, wyniki tegorocznych wyborów samorządowych "będą długo analizowane". - Mam nadzieję, że trafią do formaliny w instytucie patologii wyborczej - zaznaczył.
Z kolei Maciej Gdula z "Krytyki Politycznej" uważa, że wybory są przeprowadzane przez "zbyt złożony aparat, by łatwo było zrobić fałszerstwo". Tym niemniej pokazały głęboki kryzys państwa. Według Gduli jednym z wniosków z tych wyborów jest konstatacja, że rządzące struktury przestały wygrywać. Jego zdaniem, dowodzą tego porażki urzędujących od wielu kadencji prezydentów dużych miast. Innym zjawiskiem widocznym po tych wyborach jest słabość reakcji przywódców na widoczny kryzys państwa, twierdzących, że nic się nie stało.
- Jestem zdziwiony, jak słabym liderem okazał się Bronisław Komorowski, jak słabą liderką okazała się Ewa Kopacz. Mam wrażenie, że to już koniec tego układu, to przestaje działać - mówił Gdula.

Rafał Matyja z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie tłumaczył, że PiS, mimo matematycznego zwycięstwa, wyraźnie przegrało te wybory, bo będzie rządzić tylko w jednym sejmiku - podkarpackim. Wygrała je generalnie "wielka partia kontynuacji", a nie "wielka partia zmiany". To, zdaniem Matyi, będzie miało wpływ na najbliższe lata w polskiej polityce, bo wszyscy wiedzą, "że to PO z PSL rządzące w sejmikach będą rozdawać środki europejskie".
Natomiast Anna Materska-Sosnowska z Uniwersytetu Warszawskiego broniła członków obwodowych komisji wyborczych, którzy przez wiele godzin musieli pracować za 300 zł. Jej zdaniem posądzanie ich o fałszerstwa jest niewłaściwe. Podobnie jak postulowana przez niektórych zmiana formuły Państwowej Komisji Wyborczej, ze składającej się z sędziów na częściowo wybieraną przez Sejm. - Trzeba odróżnić PKW od Krajowego Biura Wyborczego, odpowiadającego za organizację wyborów - przekonywała Materska-Sosnowska. Jej zdaniem trzeba zreformować KBW, natomiast PKW pozostawić w obecnej formie. Przyznała jednocześnie, że wprowadzanie nowego systemu informatycznego akurat na najbardziej skomplikowane wybory samorządowe "było samobójstwem".
Także wypowiadający się jako głos z sali socjolog Tomasz Żukowski zwracał uwagę, że 10 dni po wyborach PKW nie dysponuje jeszcze pełnymi elektronicznymi wynikami. Jego zdaniem konieczne jest dokładne przedstawienie rodzajów głosów nieważnych, a także wprowadzenie przed następnymi wyborami zasady równoległego liczenia głosów - elektronicznego i ręcznego.
Prowadzący debatę członek zarządu Fundacji Batorego Mirosław Czech opowiadał, że niedawno wrócił z Ukrainy, gdzie jedną z form prowadzenia "wojny hybrydowej" było zakłócanie przez rosyjskich hakerów liczenia głosów w wiosennych wyborach prezydenckich. Według niego, jeśli prawdą jest, że program informatyczny dla PKW pisała 23-letnia studentka, to "szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego powinien się natychmiast podać do dymisji".

Wybory samorządowe 2014. Serwis specjalny >>>
PAP/asop