Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Artur Jaryczewski 07.12.2014

Kryzys na Ukrainie. Separatysta: Polacy nie są prześladowani w Donbasie

Przewodniczący parlamentu samozwańczej Noworosji zapewnia, że w Donbasie nikt nie prześladuje polskiej mniejszości. W rozmowie z Polskim Radiem Oleg Cariow odniósł się do informacji o śmierci Polaka postrzelonego w Doniecku.
Posłuchaj
  • Separatyści prześladują Polaków? - korespondencja Macieja Jastrzębskiego (IAR)
Czytaj także

Według informacji polskiego MSZ, mieszkający w Donbasie nasz rodak miał wypadek samochodowy. Jego auto zderzyło się z pojazdem separatystów. Doszło do awantury, w której Polak został postrzelony i mimo pomocy lekarzy zmarł w szpitalu. Przewodniczący parlamentu samozwańczej Noworosji Oleg Cariow twierdzi, że "nie dysponuje taką informacją".

Niedawno nasi rodacy mieszkający w Donbasie wystosowali list do senackiej komisji do spraw emigracji i łączności z Polakami za granicą. Przekonywali w nim, że warunki życia na wschodzie Ukrainy są coraz trudniejsze i proszą o azyl w naszym kraju.

KRYZYS NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>

Pojawiły się też informacje, że Polacy w Donbasie mogą być prześladowani, ze względu na międzynarodową pozycję Polski w odniesieniu do kryzysu ukraińskiego. - Moja babcia nazywa się Wysocka, mam krewnych w Polsce i nikt z tego powodu mi nie groził - tłumaczy separatysta. W jego opinii na Ukrainie mieszka zbyt dużo ludzi z polskimi korzeniami, dlatego głupotą byłoby mieć pretensje do tych co mają polskie nazwiska. - Myślę, że to są nieścisłe informacje, bo ja nie słyszałem o ani jednym takim przypadku - stwierdził w rozmowie Polskim Radiem Oleg Cariow.

Kwestią ewentualnej repatriacji Polaków z Donbasu zajmuje się Ministerstwo Spraw Zagranicznych i specjalnie powołany zespół międzyresortowy.

Dramatyczna sytuacja na wschodzie Ukrainy

Katolicy ze wschodu Ukrainy potrzebują pomocy. Po tym jak te tereny zajęli prorosyjscy separatyści, mieszkający tam ludzie zostali odcięci od świata. Nie mogą i nie są w stanie samodzielnie działać. - Czeka ich katastrofa humanitarna - mówi ksiądz Grzegorz Rapa proboszcz z Ługańska. Kapłan przyznaje, że kiedy zasugerował grupce ludzi z Ługańska, żeby wyjechali - zapytali go: „Dokąd?”. - Protestanci i Świadkowie Jechowi potrafili wywieźć w bezpieczne miejsce i pomóc swoim wiernym, my katolicy tego nie zrobiliśmy - dodaje ksiądz Rapa.

Do zagrożenia życia i trudnej sytuacji materialnej dochodzi jeszcze osobliwie rozumiana polityka religijna. W Donbasie i na Krymie realizowany jest plan, według którego na terenach zajętych przez separatystów swobodnie mogą funkcjonować jedynie duchowni należący do Patriarchatu Moskiewskiego. Katolicy i grekokatolicy muszą się ponownie rejestrować.

- Nie ma pewności czy nasze prośby zostaną pomyślnie załatwione - mówi ksiądz Piotr Rosochacki, Polak pracujący na Krymie. On sam musiał wyjechać z półwyspu i czeka na ponowne wpuszczenie, ponieważ skończył mu się termin ważności dokumentu ukraińskiego regulującego pobyt, a nie ma też wizy.

Wszyscy księżą, którzy pracują na Krymie to obcokrajowcy. - Czy nowe prawo zapewni im szansę na posługę w parafiach? Czy po pierwszym stycznia 2015 roku będą jeszcze działać kościoły katolickie na Krymie? - pyta ksiądz Rosochacki.

Zbiórka datków

W niedzielę w Kościele katolickim w Polsce obchodzony jest Dzień Modlitwy i Pomocy Materialnej Katolikom na Wschodzie. W parafiach zbierane są dobrowolne datki, które zostaną przeznaczone głównie na pomoc Ukraińcom. Całość koordynuje Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie Episkopatu Polski. Zespół powołano ćwierć wieku temu.

Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>

IAR/aj