Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Filip Ciszewski 03.01.2015

Protestujący lekarze proszą o pomoc księży. List na niedzielę

W sobotę nie doszło do przełomu w sporze między lekarzami POZ, którzy nie podpisali umów na 2015 r., a resortem zdrowia. Być może sytuacja zmieni się w niedzielę po porannych mszach. Protestujący lekarze zwrócili się bowiem o pomoc do księży. Jest też nowa oferta mediacji.
Przedstawiciele pomorskich przychodni, które nie podpisały nowych umów z NFZ, podczas spotkania w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Gdańsku.Przedstawiciele pomorskich przychodni, które nie podpisały nowych umów z NFZ, podczas spotkania w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Gdańsku. PAP/Adam Warżawa
Posłuchaj
  • Roman Budziński prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku tłumaczy, co nie podoba się protestującym lekarzom w nowych umowach z NFZ (IAR)
Czytaj także

W niedzielę w kościołach - zwłaszcza w ośrodkach wiejskich - w ramach ogłoszeń duszpasterskich miałby zostać odczytany list, który w sobotę redagowali przedstawiciele Porozumienia Zielonogórskiego. O takiej inicjatywie informują działacze PZ z Pomorza i Opola. Lekarze chcą w nim wyjaśnić ludziom, dlaczego nie zgadzają się na propozycję ministerstwa zdrowia i przedstawić ogółowi swoje postulaty. - Nie mamy takich możliwości przekazu, nie jesteśmy fachowcami PR, jakimi dysponuje MZ, więc szukamy innych kanałów, które umożliwią nam przekazanie informacji - tłumaczy Jan Tumasz, przewodniczący należącego do PZ Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia.

Lekarze postulują odblokowanie przez MZ dialogu społecznego ze środowiskiem lekarskim i medycznym, którego, jak przekonują, nie ma od co na najmniej roku. Chcą także, aby umowy były podpisywane na okres nie dłuższy niż 9 miesięcy. Trzeci postulat dotyczy powołania przez MZ zespołu ds. strategii w POZ, z udziałem ekspertów z federacji Porozumienie Zielonogórskie.

Wiceprezes opolskiego Porozumienia Zielonogórskiego Artur Żerkowski powiedział, że pismo do pacjentów ma zostać przygotowane jeszcze w sobotę, a od niedzieli powinno być dostępne na stronie internetowej organizacji. Następnie stanowisko lekarzy zostanie przekazane zaprzyjaźnionym księżom do odczytania. - Chcemy w nim wyjaśnić, że zależy nam na tym, by to pacjenci mieli lepsze warunki do przyjmowania ich - bo o to tak naprawdę walczymy. A nie, jak mówi minister, że po prostu zamykamy drzwi - wyjaśniał. Jednocześnie lekarze planują też organizowanie w mniejszych ośrodkach spotkań z pacjentami.

Z kolei z propozycją mediacji w sporze między porozumieniem a ministrem zdrowia wystąpili Pracodawcy RP. W sobotę wieczorem organizacja poinformowała, że PZ zgłosiło gotowość do przyjęcia jej oferty.

Rzecznik ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, Krzysztof Bąk, powiedział jednak, że negocjacje zakończyły sie 1 stycznia. - Dopóki lekarze nie otworzą gabinetów, minister zdrowia nie ma z kim i o czym rozmawiać - powiedział Krzysztof Bąk.

źródło: TVP/x-news

Argumenty protestujących lekarzy

W sobotę w Gdańsku odbyło się spotkanie kilkudziesięciu przedstawicieli przychodni z całego województwa pomorskiego, którzy nie podpisali aneksów do umów na świadczenie POZ. - Nie poddamy się, bo jeśli się poddamy, to przegramy jako lekarze, a w ślad za tą przegraną pójdą decyzje Ministerstwa Zdrowia i NFZ, które uczynią pracę lekarzy fizycznie niemożliwą - powiedział Jan Tumasz. Dodał, że "już w tej chwili lekarze POZ przyjmują po 30-40 lekarzy dziennie, a po podpisaniu aneksu do umowy czas wizyty tak się skróci, że ryzyko popełnienia błędu przez lekarza radykalnie wzrośnie.

Prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku Roman Budziński wyjaśnił, że przyjęcie pakietu onkologicznego w formie proponowanej przez ministerstwo zdrowia dla przeciętnego lekarza rodzinnego oznacza, że ze względu na wzrost liczby pacjentów na każdego z nich będzie miał 5 minut. Budziński szacuje, że będzie musiał przyjąć ok. 80 pacjentów w ciągu 7-8 godzin.

Dodał, że samo wypełnienie karty onkologicznej zajmuje ok. 20 minut. - Sam próbowałem i tyle czasu mi to zajęło - zaznaczył. Do tego, jak mówi, dochodzą "stosy rachunków do zapłacenia za diagnostykę onkologiczną, która została powierzona lekarzowi rodzinnemu". Podkreślił, że "pieniądze, które zostały przeznaczone lekarzom rodzinnym na realizację pakietu, to nie są żadne dodatkowe, nowe pieniądze, tylko przełożone z lewej do prawej kieszeni, przesunięte w ramach POZ". - Lekarze są pod ścianą, a ci, którzy podpisali aneksy, zrobili to z różnych powodów - uważa Budziński.

Lekarz POZ i właściciel przychodni świadczącej podstawową opiekę zdrowotną w Gdańsku, dr Marcin Dymkowski podpisał aneks z NFZ ale, jak zaznaczył, zdecydowanie popiera i podziwia za odwagę tych świadczeniodawców, którzy nie podpisali. Jak tłumaczy, o podpisaniu zdecydował przede wszystkim strach przed utratą miejsc pracy. - My jako przedsiebiorcy mamy kredyty i leasingi do spłacenia i nie podpisując aneksu ryzykujemy własnym majątkiem - tłumaczy. - Popisując niekorzystny kontrakt ryzujemy tym, że będziemy umierać powoli a nie podpisując kontraktu świadczeniodawcy ryzykują natychmiastową utratą miejsc pracy - opisał trudną sytuację.

Z kolei wiceprezes opolskiego Porozumienia Zielonogórskiego Artur Żerkowski tłumaczy, że są np. obawy, iż już jesienią mogą się skończyć pieniądze na badania w ramach pakietu onkologicznego. - Podczas negocjacji proponowaliśmy ministrowi zdrowia, by wydzielił na nie osobną pulę pieniędzy. Na to zgody ministerstwa nie było. Tymczasem pan minister doskonale wie, że te badania będą kosztowały więcej, niż założono w budżecie. Ale odpowiedzialność za to chce przerzucić na nas - zaznacza.

Regionalny sztab kryzysowy

W Opolu powołano też regionalny sztab kryzysowy PZ i podjęto decyzję o sformułowaniu informacji, w jaki sposób pacjenci mogą starać się o udostępnienie dokumentacji medycznej z placówek, które nie podpisały umów z NFZ na rok 2015.

Sztab ma na bieżąco przekazywać informacje członkom organizacji i "szybciej reagować na to, co komunikuje ministerstwo". Opracowuje też formułę, według której lekarzy Porozumienia mogliby wspierać niezrzeszeni w nim medycy, sympatyzujący z protestem. - Mamy dużo głosów poparcia od tych, którzy nie są z nami, a musieli podpisać umowy. Czekają na sygnał, jak mają nam pomóc. Np. czy brać urlopy na żądanie, czy wypowiadać umowy - mówił Żerkowski.

Zastraszanie i próba zniszczenia PZ

Dodał również, że dużo czasu poświęcono w sobotę na zebranie przykładów zastraszania, z którymi - zdaniem lekarzy - spotykają się oni w związku z niepodpisywaniem umów. - Nasi ludzie dostają np. informacje, że jeśli wynajmują pomieszczenia na swoje placówki w urzędach, to będą im wypowiadane umowy. Jeden z posłów dzwonił też np. do zaprzyjaźnionego dyrektora praktyki i proponował, że może mu pomóc w założeniu ZOZ-u i załatwić formalności z Sanepidem w ciągu 24 godzin. Zresztą pan minister mówił w piątek, że można załatwić w ciągu 24 godzin to, co my - aby założyć praktyki - załatwialiśmy w miesiąc albo dłużej. To oburzające, to nie jest państwo prawa - mówił Żerkowski.

Ocenił, że ministrowi zdrowia nie zależy na zabezpieczeniu opieki dla pacjentów, tylko na zniszczeniu Porozumienia Zielonogórskiego. - Tymczasem my negocjujemy warunki pracy dla swoich członków. Nie chcemy, by musieli przyjmować to, co się im daje. Chcemy, by mieli warunki uzgodnione również przez nas - tłumaczy wiceszef opolskiego PZ.

Zaznaczył, że w głosowaniu, które przeprowadzono w sobotę w Opolu, niemal wszyscy zebrani medycy uznali, że "na warunkach proponowanych obecnie przez Ministerstwo Zdrowia nie wejdą do systemu". - Wstrzymały się w nim od głosu tylko trzy osoby, które mają duże obawy, czują się naciskane i nie wiedzą, czy w proteście wytrzymają - mówił Żerkowski.

Czas na przedłużenie kontraktu minął

Z przedstawionych w piątek przez MZ danych wynika, że aneksy do umów z NFZ podpisało dotychczas 82 proc. lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej i 75 proc. przychodni w Polsce. O północy z piątku na sobotę minął termin, do kiedy można było aneksować dotychczasowe umowy. Teraz umowy muszą być podpisane na nowo. Lekarze, którzy podpisali aneksy, zachowują listy swoich pacjentów; w przypadku niepodpisania aneksu lekarze będą musieli ponownie zbierać deklaracje pacjentów w sprawie wyboru lekarza rodzinnego.

źródło: TVP/x-news

Jak podaje NFZ, w Pomorskiem kontrakty na obecny rok ma podpisane 349 przychodni podstawowej opieki zdrowotnej, a 111 - nie, co oznacza, że nie świadczą one obecnie pomocy lekarskiej. Najgorsza sytuacja jest w powiatach bytowskim i wejherowskim. NFZ podaje, że ok. 80 proc. mieszkańców Pomorza ma zabezpieczoną POZ.

Brak części umów na podstawową opiekę zdrowotną nie wpływa znacząco w weekend na sytuację chorych. Tak, jak w każdą sobotę i niedzielę funkcjonuje bowiem pomoc nocna i świąteczna. Problem powróci w poniedziałek, a bardziej dotkliwy może być w środę, kiedy skończą się ferie świąteczne w szkołach i przedszkolach oraz urlopy związane z przypadającym 6 stycznia Świętem Trzech Króli.

IAR,PAP,fc