Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 14.03.2015

Wyborcza sobota. Kandydaci uderzają w Bronisława Komorowskiego

Sobota była kolejnym dniem nasilonych działań promujących kandydatów na urząd prezydenta. Krytyka urzędującej głowy państwa jest jedną z głównych osi kampanii jego konkurentów.
Kandydaci na prezydenta od lewej: Bronisław Komorowski (PO), Andrzej Duda (PiS), Magdalena Ogórek (SLD), Janusz Korwin-Mikke (KORWiN)Kandydaci na prezydenta od lewej: Bronisław Komorowski (PO), Andrzej Duda (PiS), Magdalena Ogórek (SLD), Janusz Korwin-Mikke (KORWiN)PAP/Jakub Kaczmarczyk/Rafał Guz/Michał Walczak/Radek Pietruszka
Posłuchaj
  • Janusz Korwin-Mikke: chcę, żebyśmy nie wstydzili się Polski (IAR)
  • Magdalena Ogórek mówi, że priorytetem powinien być spokój u naszych wschodnich granic (IAR)
  • Bronisław Komorowski, prezydent RP: w konwencji nie dostrzegam zagrożeń, które niosłyby negatywne konsekwencję dla naszego kraju (IAR)
  • Kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda: nawet ja nie pamiętałem o wszystkich "niedziałaniach" Bronisława Komorowskiego (IAR)
Czytaj także

Prezydent Bronisław Komorowski podpisał w sobotę ustawę w sprawie ratyfikacji konwencji zapobiegającej przemocy wobec kobiet. Jak mówił prezydent, ta konwencja wynika przede wszystkim z dążenia do pomocy ofiarom przemocy. - Ta sprawa nie powinna być niewolnikiem kalendarza wyborczego. Powinna być rozstrzygana tak, jak tego wymaga interes państwa - tłumaczył prezydent Komorowski.
Podpis prezydenta nie oznacza jednak jeszcze, że konwencja antyprzemocowa zostanie automatycznie ratyfikowana. Bronisław Komorowski wciąż czeka na dokumenty, które muszą zostać przygotowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a następnie przesłane do niego, by dokończyć proces ratyfikacji.

TVN24/x-news

Decyzja Bronisława Komorowskiego spotkała się z natychmiastową krytyką, nawet wśród zwolenników ratyfikacji konwencji. - Prezydent otwiera Polskę na neomarksistowską ideologię gender - tak podpis Bronisława Komorowskiego ocenia senator PiS Jan Maria Jackowski. Zdaniem senatora ustawa jest przynajmniej w części wątpliwa konstytucyjnie, a jedynie prezydent ma prawo do wysłania jej do Trybunału Konstytucyjnego przed ratyfikacją. Nie zrobił tego. Jan Maria Jackowski przypomniał, że polski Episkopat jest przeciwny ratyfikacji konwencji antyprzemocowej, a prezydent Komorowski nie wziął tego pod uwagę, chociaż deklaruje się jako katolik.
Dariusz Joński jest przekonany, że prezydent złożył podpis pod ustawą ratyfikującą konwencję antyprzemocową wskutek silnej presji środowisk lewicowych. Rzecznik prasowy Sojuszu Lewicy Demokratycznej powiedział, że Bronisław Komorowski powinien był zrobić to zdecydowanie wcześniej.

Kandydat otwiera muzeum
Na krytyce prezydentury Bronisława Komorowskiego najnowszą odsłonę kampanii opiera kandydat PiS, Andrzej Duda. W sobotę otworzył on w stolicy poświęcone mu muzeum. W niewielkiej sali w centrum Warszawy zgromadzono kilka eksponatów i plakatów, na których widnieje postać obecnie urzędującego prezydenta.
- Muzeum to takie żartobliwe i trochę groteskowe pokazanie tego, czego dokonał Bronisław Komorowski przez pięć lat urzędowania - tłumaczył po otwarciu wystawy Andrzej Duda. Powiedział, że nawet on nie pamiętał, ile spraw przez te wszystkie lata urzędowania, zaniechał Bronisław Komorowski.

TVN24/x-news

Centralnym eksponatem otwartego muzeum jest niszczarka do dokumentów. - Symbolizuje projekty obywatelskie, które wpłynęły do prezydenckiej kancelarii, a których - zdaniem Andrzeja Dudy - Bronisław Komorowski nawet nie przeczytał.

Ostre słowa o władzy

Ostrej krytyki nie szczędził rządzącym Janusz Korwin-Mikke, który zainaugurował na Śląsku w Kamyku koło Kłobucka prezydencką kampanię wyborczą.

Podczas swego półgodzinnego wystąpienia przekonywał, że Polska potrzebuje "powrotu do normalności", wezwał Polaków, by wierzyli w siebie i bogacili się. - Kiedyś byliśmy jednym z największych normalnych państw, a potem to zepsuto - powiedział i przekonywał, że istnieją kraje, które są dumne i bogate. W tym kontekście przywołał przykłady uważanego za ojca niemieckiego "cudu gospodarczego" Ludwiga Erharda, politykę chilijskiego dyktatora gen. Augusto Pinocheta i b. przywódcy Chin Deng Xiaopinga.

- Bogactwo pochodzi z pracy, a nie z dotacji. Państwo, którym ja będę kierował, będzie dbało o ludzi, którzy ciężko pracują, nie będzie ich karało podatkiem dochodowym - oświadczył. Obecnie rządzących określił mianem "bandytów", którzy traktują obywateli jak małe dzieci, ingerując w ich życie. Współpracownik Korwin-Mikkego Konrad Berkowicz podczas spotkania powiedział: Rządzą nami kłamca, czyli Donald Tusk, lawirantka, czyli Ewa Kopacz i człowiek w buciorach i jego szogun, czyli wiadomo kto. Polacy zasługują na więcej". Kandydat partii KORWiN jako pierwszy z kandydatów w wyborach prezydenckich złożył do PKW listy z podpisami poparcia 100 tysięcy osób.

Prezydentura jak w USA

100 tysięcy podpisów koniecznych, aby zarejestrować kandydata w wyborach prezydenckich, zebrał także Marian Kowalski, kandydat Ruchu Narodowego. Jak powiedział kandydat, jest on zwolennikiem wprowadzenia w Polsce systemu prezydenckiego. - Chcę realnej władzy, jak w Stanach Zjednoczonych - mówił.
Kowalski na konwencji wyborczej w Lublinie skrytykował obecny system władzy w Polsce, który jego zdaniem prowadzi do ciągłych sporów między premierem i prezydentem, nawet jeśli pochodzą z tej samej opcji. - Jest paraliż państwa, nawet w warunkach pokoju. Proces legislacyjny trwa miesiącami, nawet latami. Co będzie, gdy Polska będzie naprawdę zagrożona? Kto wtedy będzie rządził? - pytał.
Zapowiedział "koniec wojen na górze". - Koniec mieszania kompetencji, partiokracji, pozoru demokracji, w której pięciu czy sześciu prezesów partii układa listy wyborcze i tak naprawdę w zgodzie i porozumieniu kierują tą całą pseudodemokracją. Koniec. To ludzie mają decydować, kto zasiada w Sejmie i rządzie - mówił.

Kandydatka SLD o bezpieczeństwie i podatkach

Kandydatka SLD na prezydenta skupiła się na tematach dotyczących pokoju oraz gospodarki. Magdalena Ogórek, która odwiedziła miasta województwa świętokrzyskiego, opowiada się za dyplomatycznym rozwiązaniem konfliktu na Wschodzie. Jej zdaniem, wojna to ostateczność, choć niezależnie od tego trzeba tworzyć oddziały Gwardii Narodowej. Jednak - jak podkreśliła Magdalena Ogórek w Kielcach - priorytetem powinien być spokój u naszych wschodnich granic. Jej zdaniem, Polska powinna stawiać na dyplomację z Rosją i "spokój w rozmowach".

Magdalena Ogórek skupiła się też na sytuacji ekonomicznej młodych Polaków.

- Będę walczyła o zwiększenie kwoty wolnej od podatku. Na przykład w Hiszpanii w przeliczeniu na złotówki to jest 70 tys. rocznie, w Polsce to jest 3,5 tys. Ja uważam, że podniesienie tej kwoty do 20 tys. zł rocznie pomoże emerytom, pomoże najbiedniejszym - powiedziała Ogórek.
Jej zdaniem sytuacja młodych w Polsce jest "katastrofalna". - Miejsca w radach nadzorczych spółek skarbu państwa są bardzo często zarezerwowane dla rodzin polityków, a młodzi muszą pracować na umowach śmieciowych i muszą z trudem i mozołem odnajdywać się na niełatwym rynku pracy. Szczególnie tutaj w Kielcach widać problem młodych - oceniła.

IAR, PAP, bk

Podczas swego półgodzinnego wystąpienia przekonywał, że Polska potrzebuje "powrotu do normalności", wezwał Polaków, by wierzyli w siebie i bogacili się. "Kiedyś byliśmy jednym z największych normalnych państw, a potem to zepsuto" - powiedział i przekonywał, że istnieją kraje, które są dumne i bogate. W tym kontekście przywołał przykłady uważanego za ojca niemieckiego "cudu gospodarczego" Ludwiga Erharda, politykę chilijskiego dyktatora gen. Augusto Pinocheta i b. przywódcy Chin Deng Xiaopinga.
"Bogactwo pochodzi z pracy, a nie z dotacji. Państwo, którym ja będę kierował, będzie dbało o ludzi, którzy ciężko pracują, nie będzie ich karało podatkiem dochodowym" - oświadczył. Obecnie rządzących określił mianem "bandytów", którzy traktują obywateli jak małe dzieci, ingerując w ich życie. "Ludzie, traktowani jak małe dzieci, mają postawy roszczeniowe, a my chcemy, by byli traktowani jak normalni ludzie, którzy żyją za swoje pieniądze" - wskazał.
Poseł partii KORWiN i szef kampanii Przemysław Wipler podkreślił, że popierający Korwin-Mikkego chcą niższych podatków, więcej wolności, własności i sprawiedliwości. "Mamy poczucie, że jesteśmy pokoleniem siedzącym na walizkach, że jeżeli nie rozpoczniemy zmian, to po prostu wyjazd z Polski będzie racjonalnym rozwiązaniem, racjonalnym ruchem" - mówił poseł. Wyraził nadzieję, że Korwin-Mikke rozpocznie rewolucję, na którą czekają polskie rodziny.
"Rządzą nami kłamca, czyli Donald Tusk, lawirantka, czyli Ewa Kopacz i człowiek w buciorach i jego szogun, czyli wiadomo kto () Polacy zasługują na więcej" - powiedział w swoim wystąpieniu inny współpracownik Korwin-Mikkego Konrad Berkowicz. Ocenił, że aby Polacy mogli być dumni, muszą osiągać "wielkie rzeczy". "Nas stać na wielkie rzeczy, wystarczy, żeby nam nie przeszkadzano" - dodał.