Operacja ma zahamować falę nielegalnej imigracji z Libii, gdzie działają gangi przemytników, którzy przerzucają uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy. Na razie ministrowie zgodzili się na wymianę informacji wywiadowczych, zbieranie danych o przemytnikach i na patrole morskie. Nie uzgodniono jeszcze, jak ma wyglądać operacja dotycząca przechwytywania łodzi, które wykorzystują przemytnicy.
To byłaby druga faza operacji i w tej sprawie unijni ministrowie spotkają się jeszcze raz, by ustalić szczegóły. Unia Europejska będzie też czekać na rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, by możliwe było użycie siły - ataki na przemytników, przejmowanie statków, oraz ich niszczenie na wodach terytorialnych Libii i w pobliżu libijskiego wybrzeża.
Polska dołączy do operacji?
Wcześniej w poniedziałek zarówno wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak, jak i szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna oświadczyli, że jest zbyt wcześnie, by mówić o udziale Polski w planowanej operacji. Nie potwierdzili informacji, przekazanej przez unijnych dyplomatów, że Polska zadeklarowała udostępnienie misji samolotu rozpoznawczego oraz rozważała wysłanie na Morze Śródziemne okrętu.
Zwolennikami szybkiego rozpoczęcia operacji są Włochy, Francja i Wielka Brytania. Nieco ostrożniej wypowiadali się w poniedziałek Niemcy.
Rośnie liczba nielegalnych imigrantów
Co roku dziesiątki tysięcy mieszkańców Afryki próbuje przedostać się do Europy w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Przemytnicy przewożą ich przestarzałymi łodziami, co często kończy się katastrofą.
Liczba nielegalnych imigrantów rośnie lawinowo. Według danych UE, w ubiegłym roku na terytorium Unii dostało się nielegalnie ponad 280 tys. ludzi, w tym wielu uchodźców z Syrii, Erytrei i Somalii. Ok. 3400 imigrantów utonęło próbując dostać się do Europy drogą morską.
IAR/PAP/aj