Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 10.07.2015

Zamieszanie wokół deklaracji w sprawie uchodźców w Polsce. Wicepremier "zdziwiony"

Wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk poinformował, że Polska będzie gotowa przyjąć dwa tysiące osób w ramach unijnych planów przesiedlania i relokacji uchodźców. Deklaracja ta zaskoczyła polityków PSL.
Posłuchaj
  • Rzecznik rządu Cezary Tomczyk o deklaracji w sprawie uchodźców (IAR)
  • Wicepremier Janusz Piechociński o deklaracji w sprawie uchodźców (IAR/TVP Info)
Czytaj także

- Polska zaoferowała tysiąc miejsc dla uchodźców, którzy mają być przesiedleni z obozów spoza Unii Europejskiej oraz tysiąc dla potrzebujących międzynarodowej ochrony imigrantów, którzy docierają przez Morze Śródziemne do Włoch i Grecji. Łączna nasza propozycja to dwa tysiące - powiedział w czwartek w Luksemburgu wiceszef MSW.

Liczba uchodźców, jaką gotowa jest przyjąć Polska, jest mniejsza, niż zaproponowała w maju Komisja Europejska. Według pierwotnej propozycji Brukseli do Polski miałoby trafić 2659 imigrantów, przejętych od Włoch i Grecji oraz 962 uchodźców z obozów spoza UE.

"To nie jest to polityka, której bym sobie życzył"

Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński z PSL przyznał w piątek rano w wywiadzie dla TVN24, że szefowa rządu Ewa Kopacz nie konsultowała z nim decyzji dotyczącej przyjęcia przez Polskę uchodźców. - Jestem zdziwiony nie tylko tym, że w tym trybie opinia publiczna uzyskuje informację, lecz także tym, że w ogóle w tym trybie procedujemy - podkreślił.

- Jeśli jedziemy na szczyt z twardym stanowiskiem (...), a potem wiceminister podaje komunikat, to nie jest to polityka, której bym sobie życzył - oświadczył. - Z czym innym jechaliśmy na szczyt, a o czym innym poinformował nas minister Stachańczyk. To jest wyzwanie, bo którą politykę prowadzimy? Na poziomie rządu, czy na poziomie wiceministra? - wskazał.

Zapytany, czy powinniśmy przyjąć tych uchodźców, Piechociński zaznaczył, że jest bardzo ostrożny w podejmowaniu takich decyzji. - Uważam, że powinniśmy nie tylko wewnątrz rządu, nie tylko wewnątrz koalicji, ale wręcz w innej reprezentacji, na przykład na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego także z obecną opozycją o tym rozmawiać - odpowiedział.


x-news.pl, TVN24

Deklarację Stachańczyka skomentował także w "Salonie politycznym Trójki" wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak z PSL. - Skoro taka decyzja zapadła, będziemy musieli zmierzyć się z problemem - oznajmił i dodał: "szkoda, że to nie było wcześniej przedyskutowane na łonie koalicji". - Jesteśmy nieco zaskoczeni - zaznaczył.

"Ostateczna decyzja do 30 lipca"

- To są wstępne deklaracje na poziomie ministra spraw wewnętrznych, nie na poziomie rządu. Ostateczne deklaracje i zobowiązania na poziomie rządu zapadną do 30 lipca - powiedział rzecznik rządu Cezary Tomczyk, komentując słowa lidera ludowców.

Tomczyk jednocześnie ocenił, że deklaracja Stachańczyka to "spory sukces rządu". - Początkowo założenia ze strony Unii Europejskiej były takie, że te mechanizmy będą narzucone nam z góry, pani premier się na to nie zgodziła - przypomniał.

Wytłumaczył, że Polska przyjmie mniej uchodźców niż pierwotnie chciała Unia i będzie miała wpływ na to, kto przyjedzie. - Te osoby będą dobierane trochę na naszych zasadach, to znaczy będziemy mieli absolutny wpływ na to, kto przyjedzie do naszego kraju, bo musimy mieć wpływ na to, żeby ewentualni uchodźcy mogli się w Polsce asymilować - wskazał.

Dodał, że koszty związane z pobytem w Polsce będą pokryte przez Wspólnotę, a doraźną pomocą zostaną objęci tylko ci najbardziej potrzebujący - uchodźcy uciekający przed wojną i prześladowaniami z Syrii i Erytrei.

Dobrowolność a nie system kwotowy

Na szczycie Unii pod koniec czerwca przywódcy zdecydowali, że plany rozmieszczenia i przesiedlenia w sumie 60 tys. uchodźców nie będą oparte na narzuconych przez Komisję Europejską kwotach, ale na dobrowolnych decyzjach państw Unii Europejskiej. Przeciwne narzucaniu poszczególnym państwom wyliczonych przez KE kwot imigrantów były przede wszystkim wschodnioeuropejskie kraje UE, w tym Polska.


x-news.pl, TVN24

Na czwartkowym nieformalnym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych w Luksemburgu państwa unijne zadeklarowały w sumie przesiedlenie ponad 20 tys. osób z obozów dla uchodźców, znajdujących się poza Wspólnotą. Nie udało się jeszcze zebrać wystarczających deklaracji, aby wypełnić podjęte na czerwcowym szczycie zobowiązanie Unii do przejęcia od Włoch i Grecji 40 tys. imigrantów. Kilka krajów ma dosłać swoje oferty w najbliższych dniach. Na 20 lipca planowane jest kolejne posiedzenie szefów MSW w tej sprawie.

Minister ds. UE Rafał Trzaskowski doprecyzował, że chodzi o przyjmowanie uchodźców z państw, do których, ze względu na sytuację wewnętrzną, nie można ich odesłać, czyli z Syrii i Erytrei. Jak zaznaczył, emigranci ekonomiczni mają trafić z powrotem do krajów pochodzenia. Podkreślił, że państwa członkowskie będą miały kontrolę nad tym, kogo przyjmują. - Nam zależy na tym, żeby to byli ludzie, którzy mają jak największą szansę integracji w Polsce, najbardziej poszkodowani - powiedział.

IAR, PAP, kk