Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Petar Petrovic 30.10.2015

Wybory w Turcji. Obawy przed autorytaryzmem Erdogana

W niedzielę Turcję czekają drugie już w tym roku wybory parlamentarne. Zdaniem ekspertów nie jest pewne, czy doprowadzą one do powstania nowego rządu. W kraju panuje coraz większy chaos i nikt nie wie, jakie zamiary ma prezydent Recep Tayyip Erdogan.

- Obecna sytuacja polityczna w Turcji i cała jej złożoność odbijają się w tych wyborach jak w zwierciadle – mówi PAP Ahmet Sozen, dziekan wydziału nauk politycznych na Uniwersytecie Wschodniośródziemnomorskim w Famaguście w tureckiej części Cypru.

Według niego Turcja ma obecnie prawie takie same szanse na to, że jeszcze bardziej pogrąży się w chaosie, jak i na powrót na drogę stabilnego rozwoju. Wiele będzie zależało od tego, jaki będzie wynik niedzielnych wyborów i jakie decyzje podejmie po nich Erdogan.

Pewne zwycięstwo AKP?

Sondaże przedwyborcze wskazują na pewne zwycięstwo rządzącej islamistyczno-konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), której Erdogan był jednym z założycieli. Pytanie - jaką przewagą głosów.

CZYTAJ DALEJ
imigranci 1200.jpg
dr Jakub Wódka z Instytutu Studiów Politycznych PAN mówił w Polskim Radiu 24 o rozmowach UE z Turcją ws. imigrantów

- Jeśli AKP uda się zdobyć więcej głosów niż w czerwcu i zapewnić sobie zdecydowaną większość w parlamencie, Erdogan będzie mógł zmienić system polityczny kraju na prezydencki, a tym samym doprowadzić do dyktatury. To najgorszy scenariusz, jaki może nas spotkać. Z drugiej strony jest też możliwe, że tak się nie stanie, a wybory doprowadzą do osłabienia jego pozycji i będą początkiem jego końca – mówi Sozen.

Posłuchaj
00:57 Turcja – reakcje na wyniki wyborów. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR) Turcja – reakcje na wyniki wyborów. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)

 

Dodaje, że także w tym drugim przypadku wiele zależy od następnych kroków prezydenta. Jeśli postanowi utrzymać się przy władzy za wszelką cenę, Sozen widzi przyszłość i jego i Turcji w czarnych barwach. Możliwe jednak, że bardziej umiarkowana frakcja AKP zdoła przekonać Erdogana do zmiany kursu politycznego albo usunięcia się w cień. Wtedy - mówi Sozen - Turcja ma szansę na powrót do normalności. Ale szanse na taki scenariusz są minimalne.

Walki z Kurdami

Od wyborów w czerwcu sytuacja w kraju stale się pogarsza. Od lipca, kiedy rząd przerwał negocjacje pokojowe z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), na południowym wschodzie kraju dochodzi do krwawych starć między wojskiem i policją a członkami tej organizacji. Giną także cywile.

FILM: Turecka policja w Stambule wdarła się do siedziby krytycznych wobec rządu mediów, należących do Koza-Ipek Holding. Szturm rozpoczął się o wczesnych godzinach rannych. Wejście do budynku blokowali dziennikarze. Doszło do przepychanek. Policja użyła gazu łzawiącego. Kilku pracowników zostało rannych.

Cihan News Agency/x-news

W kraju miało też miejsce kilka poważnych zamachów bombowych, wymierzonych głównie w członków i zwolenników prokurdyjskiej partii HDP, która w czerwcu po raz pierwszy w historii Turcji weszła do parlamentu. W największym z tych zamachów w Ankarze zginęło ponad 100 osób.

Destabilizacja Turcji

Kerem Oktem, politolog na uniwersytecie w Grazu w Austrii, obwinia Erdogana o destabilizację Turcji, do niedawna uważanej za jeden ze spokojniejszych krajów regionu. Twierdzi, że niekorzystny dla AKP rezultat niedzielnych wyborów mógłby oznaczać dla kontrowersyjnego prezydenta nie tylko koniec marzeń o zmianie konstytucji i wzmocnieniu swojego urzędu, ale i groźbę ponownego wszczęcia dochodzenia w sprawie oskarżeń o korupcję w kręgach jego rodziny i współpracowników, którego domaga się opozycja.

Po raz pierwszy śledztwo w tej sprawie prokuratura prowadziła w grudniu 2013 r. Wtedy Erdogan oświadczył, że jest to spisek, za którym stoi jego dawny przyjaciel, a obecnie śmiertelny wróg, muzułmański kaznodzieja Fethullah Gulen, mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Śledztwo zostało przerwane, a ci, którzy je prowadzili, sami trafili do więzienia, oskarżeni o konspirowanie z Gulenem. Opozycja jednak często wypomina Erdoganowi tę sprawę i obiecuje do niej powrócić. Dlatego Erdogan za wszelką cenę chce, aby AKP ponownie rządziła samodzielnie.

Wyborcza powtórka

- Mamy powtórkę wyborów, bo poprzedni wynik nie odpowiadał Erdoganowi. Dlatego postanowił go zmienić. Jego strategia jest przy tym dość klarowna. On wierzy, że jak ludzie się przestraszą, to zmienią zdanie i zagłosują na AKP, bo bezpieczeństwo i stabilizacja są dla nich najważniejsze. Ostatnio Erdogan kilka razy powiedział, że gdyby wyniki czerwcowych wyborów były inne, gdyby AKP dostała te dodatkowe 30 mandatów (potrzebne do osiągnięcia bezwzględnej większości), Turcja od dawna miałaby silny rząd, a do wojny z Kurdami nigdy by nie doszło” – mówi PAP Oktem.

Wskazuje na fakt, że przed czerwcowymi wyborami wydawało się, że Ankara jest bliska rozwiązania problemu kurdyjskiego. Po wyborach nagle ta sytuacja się zmieniła i chociaż PKK także odpowiada za eskalację sytuacji na południowym wschodzie, to do Erdogana należała decyzja o ostatecznym zerwaniu rozmów.

- Konflikt się znowu zaczął, bo Erdogan nie dostał od narodu tego, czego chciał - tłumaczy Oktem.

Dodaje, że Erdogan przeszarżował i sytuacja wymknęła mu się spod kontroli. Kraj jest poważnie spolaryzowany i brak w nim rządu, który mógłby przywrócić ład i porządek. Na dodatek nic nie wskazuje na to, aby po wyborach sytuacja miała się poprawić. Według większości sondaży wyniki w niedzielę będą bardzo podobne do tych z czerwca, co oznacza, że AKP w dalszym ciągu nie będzie w stanie rządzić samodzielnie. Oznaczałoby to konieczność koalicji z Republikańską Partią Ludową (CHP) lub Nacjonalistyczną Partią Działania (MHP). Czwartą partią, która prawdopodobnie wejdzie do parlamentu, będzie ponownie prokurdyjska HDP.

Różne wizje Turcji

Sozen uważa, że idealnym rozwiązaniem dla kraju byłaby koalicja AKP z CHP, która z pewnością zajmie w wyborach drugie miejsce.

Teoretycznie taki układ jest możliwy, ale w praktyce eksperci mają wątpliwości, ponieważ wszystko wskazuje na to, że Erdogan jest mu przeciwny. Tak przynajmniej twierdzi przywódca CHP Kemal Kilicdaroglu, który - gdy koalicyjne negocjacje po czerwcowych wyborach upadły - oskarżył o fiasko Erdogana.

Znany komentator polityczny Aktar Cengiz także uważa, że CHP i AKP mają diametralnie różne plany, jeśli chodzi o przyszłość Turcji. Dlatego nawet gdyby Erdogan taką koalicję zaakceptował, trudno by było dwóm partiom znaleźć kompromis.

Aktar Cengiz powiedział PAP, że o wiele bardziej realistyczna byłaby koalicja AKP-MHP. Takie rozwiązanie miałoby jednak dalszy negatywny wpływ na relacje Ankary z Kurdami i mogłoby w konsekwencji doprowadzić do ich secesji.

Weteran tureckiego dziennikarstwa Metin Munir zgadza się z tą opinią. Istotnie - mówi PAP Munir - porozumienie między AKP a MHP jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem, jeśli chodzi o przyszły rząd w Ankarze. Dziennikarz uważa jednak, że Ankara pozbędzie się wtedy jakiejkolwiek nadziei na pokój na południowym wschodzie.

- Ta koalicja byłaby prawdziwym nieszczęściem – dodaje Munir. - PKK już zapowiedziało, że jeśli do niej dojdzie, potraktują to jako wypowiedzenie wojny. Możemy też wtedy zapomnieć o rozwiązaniu problemu cypryjskiego - podkreśla.

Powstaje pytanie, co się stanie, jeśli AKP nie uda się stworzyć koalicji, i czy w takim przypadku Erdogan zdecyduje się powierzyć misję tworzenia rządu CHP, a potem ewentualnie trzeciej partii. Po czerwcowych wyborach to nie nastąpiło, mimo że właśnie taką procedurę działania przewiduje turecka konstytucja.

Czy dojdzie do fałszerstw?

- Turcja jest krajem półdemokratycznym. Jest na równi pochyłej w stronę autorytaryzmu. Jak stwierdza organizacja Freedom House, Turcja jest krajem +częściowo wolnym+ - mówi Adam Balcer, dyrektor programowy z Kolegium Europy Wschodniej. Według niego jednak "wprowadzenie tam dyktatury jest bardzo mało prawdopodobne ze względu na niesłychane zróżnicowanie społeczeństwa". Jak twierdzi analityk, „w Turcji będziemy mieć raczej chaos, w najgorszym przypadku wojnę domową, ale zróżnicowanie społeczne daje gwarancję, że z Turcji nie można zrobić putinowskiej Rosji. To właśnie rosnące w siłę - pomimo presji władz - społeczeństwo może powstrzymać osuwanie się Turcji w stronę autorytaryzmu" - wskazuje Balcer. I przypomina, że prezydent Recep Tayyip Erdogan dawno temu miał maksymalne poparcie na poziomie takim, jak Władimir Putin miał najniższe, czyli na poziomie 60 proc.

Adam Balcer zwraca uwagę, że scena polityczna Turcji jest bardzo spolaryzowana, choć podzielona jest praktycznie na cztery partie, które się liczą. Chodzi o AKP, opozycyjną socjaldemokratyczną Partię Ludowo-Republikańską (CHP), prawicową Nacjonalistyczną Partię Działania (MHP) i lewicową prokurdyjską Ludową Partię Demokratyczną (HDP).

FILM: Konflikt z Kurdami powoduje wzrost liczby aktów agresji skierowanej przeciwko tej mniejszości ze strony Turków. Kamery monitoringu zarejestrowały jeden z takich ataków w mieście Kirsehir. Na nagraniu widać jak rozwścieczony tłum wbiega do księgarni prowadzonej przez Kurda i demoluje ją. Na koniec jeden z napastników podpala budynek.

RUPTLY/x-news

- Prawdopodobieństwo, że AKP zdobędzie ponad 50 proc. miejsc w parlamencie jest bardzo małe, lecz nie można tego wykluczyć" – zastrzega politolog. - Najgorszy scenariusz dla Turcji to taki, że próbowano by coś takiego osiągnąć w wyniku fałszowania wyborów na poziomie lokalnym. Jeśli coś takiego by nastąpiło, mamy wybuch wewnętrzny – przewiduje.

Przebudzenie społeczeństwa

- Z jednej strony - jak tłumaczy ekspert - mamy w Turcji autorytarne władze, z drugiej – przebudzenie społeczeństwa tureckiego, czego przykładem były wielomilionowe protesty w parku Gezi w Stambule, czy fakt, że specjalna organizacja pozarządowa +Głos i poza nim+ (tur. Oy ve Otesi), licząca 55 tys. osób, chce monitorować wybory – podkreśla Adam Balcer.

Jak wskazuje, AKP mogła do tej pory chwalić się wynikami ekonomicznymi, ale ostatnie lata spowodowały trend autorytarny w kraju - ludzie zaczęli się bać i chcą mieć koalicję, zaś gospodarka spowolniła.

I teraz niezwykle ważną kwestią jest, jaki to będzie rząd. "Jest niemal niemożliwe, aby powstał rząd bez AKP. Siłą AKP jest to, że chociaż ma poparcie na poziomie 40 proc. (czyli większość Turków głosuje na partie, które są przeciwko AKP), to pozostałe 60 proc. jest bardzo zróżnicowane. Mamy partię kurdyjską - lewicową HDP i turecką prawicową nacjonalistyczną MHP oraz republikanów z CHP. Nie ma mowy, by powstała koalicja trzech partii przeciwko AKP" - uważa Balcer.

- MHP nawet nie chce siadać do rozmów z HDP, co jest siłą i atutem AKP. Mentalnie elektoraty AKP i MHP są podobne; są to konserwatywni, religijni, bardziej tradycyjni ludzie, ale w wymiarze politycznym MHP bardzo ostro krytykuje AKP, wyborcy MHP wręcz nienawidzą Erdogana. Zobaczymy, czy MHP zechce rozmawiać z AKP; boi się bowiem, że skończy jak przystawka. AKP może także próbować wyciągnąć posłów z MHP, żeby uzyskać większość - tłumaczy analityk.

Skonsolidowane elektoraty

Z kolei Konrad Zasztowt z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) ocenia, że4 obecnie AKP to "bardzo zmodernizowana ideologia islamistyczna, od samego początku prounijna. Sama nazwa wskazuje, że dla partii tej ważny jest postęp i modernizacja, choć konserwatyzm jest w centrum ideologii". - Przez lata ugrupowanie to było centrowe, łączyło bardzo różne środowiska - od konserwatystów religijnych, poprzez konserwatystów prawicowych, po liberałów; przeciwstawiało się świeckiemu etablismentowi, tzw. partiom kemalistycznym – przypomina ekspert.

HDP wypłynęła na hasłach tolerancji wobec Kurdów, ale i innych mniejszości, w tym religijnych – np. w czerwcu z ramienia tej partii do tureckiego parlamentu dostali się chrześcijanie. - W ostatnich wyborach HDP była bardziej sprawna w używaniu lewicowych haseł. Natomiast w obliczu ataków na PKK HDP może zyskać więcej, ale na pewno nie mniej – prognozuje Zasztowt.

- CHP też używa lewicowych, socjaldemokratycznych haseł. Wcześniej reprezentowała ten kemalistyczny establisment, czyli armię i tych, którzy popierali ten system - elity kulturalne w Stambule i Anarze, dziennikarzy, naukowców, prawników. Grupa ta zawsze była w Turcji bardzo wpływowa, ale nigdy nie stanowiła większości – wskazuje analityk PISM.

FILM: Turecka policja zatrzymała 65 członków tzw. Państwa Islamskiego w akcjach przeprowadzonych w rejonach Konyi, Kocaeli i Stambułu. Podczas obławy ranny został jeden z podejrzanych, a innemu udało się zbiec.

TR NTV/x-news

Jak podsumowuje, "elektoraty wszystkich tych partii są dosyć skonsolidowane, nie ma możliwości jakichś dużych przepływów, nawet w obliczu dramatycznych wydarzeń, zamachów, eskalacji wojny na południowym wschodzie tureckich sił z oddzialami partyzantki kurdyjskiej". Według Zasztowta ta spirala przemocy jedynie utwierdza każdą ze stron w przekonaniu, że ma rację, tzn. przeciwników Erdogana, że to on stoi za wzrostem przemocy i jest jej winien, z kolei zwolenników AKP, że winnymi przemocy są Kurdowie; w mniejszym stopniu stronnicy AKP wskazują na winę dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS), którzy też mają swoje komórki i wpływy na terenie Turcji.

W jego opinii w wizji Erdogana "jest duże ryzyko dążenia do autorytarnego systemu". "Wynika ono - jak tłumaczy analityk - z osobowości samego prezydenta, który wydaje się uważać za postać nieomylną, nieznoszącą żadnej krytyki, nieliczącą się nawet za bardzo ze zdaniem swoich partyjnych kolegów". - Pomysł zmiany systemu na prezydencki, szeroko krytykowany przez opozycję, jest konsekwencją osobowości Erdogana - dodaje analityk PISM.

Zasztowt przyznaje jednocześnie, że "z drugiej strony w Turcji odbywają się wybory, które należy uznać za demokratyczne i jest to długa tradycja od lat 50. z przerwami na wojskowe zamachy stanu".

Praktyki autorytarne

Krzysztof Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) ocenia, "każdy polityk w każdym kraju dąży do umocnienia swojej władzy, co nie jest jeszcze dowodem na tendencje autorytarne". W Turcji jednak faktycznie mamy do czynienia z ogromnymi ambicjami gruntownej przebudowy państwa zgłaszanymi przez charyzmatycznego lidera – obecnego prezydenta Erdogana – kierującego partią, która formalnie i nieformalnie kontroluje życie polityczne Turcji. Przy czym Erdogan i AKP otwarcie dążą do zmiany konstytucji i wprowadzenia systemu prezydenckiego, który legitymizowałby i umacniał zdobyte wpływy" - podkreśla ekspert. - Władzom tureckim zarzuca się szereg praktyk autorytarnych: ograniczanie wolności mediów, niezależności sądów, wykorzystywanie służb specjalnych do walki politycznej, brutalne tłumienie Kurdów - zaznacza.

Jego zdaniem jeśli przed wyborami parlamentarnymi w Turcji 1 listopada miałyby się potwierdzić sondaże i rządząca AKP nie zdobyłaby większości, to powtórzyłby się układ z czerwcowych wyborów i krajowi groziłby klincz polityczny.

- Byłaby większa konieczność, żeby stworzyć rząd koalicyjny, ale z założeniem, że byłby to wariant tymczasowy i Turcję czekałyby kolejne przedterminowe wybory – uważa analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.

Ale według niego kolejny klincz jest jednym ze scenariuszy. - Możemy sobie także wyobrazić wariant, że AKP na finiszu uda się zdobyć większość parlamentarną. Należy bowiem uwzględnić ordynację wyborczą w Turcji, gdzie liczba głosów nie musi przekładać się na liczbę mandatów, a do parlamentu wchodzą ugrupowania, które przekroczą 10-proc. próg wyborczy - mówi Strachota. - Feler z wyborami czerwcowymi polegał na tym, że do parlamentu dostała się Ludowa Partia Demokratyczna (HDP), która przekraczając 10 proc. zdobyła mandaty, które wcześniej przypadłyby AKP. Można przypuszczać, że gdyby HDP nie zdobyła 10 proc., to rozdział mandatów byłby korzystny dla AKP; jako najsilniejsze ugrupowanie zgarnęłoby prawdopodobnie większość mandatów, które ma teraz HDP - tłumaczy. 

HDP powtórzy swój dobry wynik?

- Jest to system faworyzujący najsilniejszą partię. I to podwójnie: partia musi być na tyle silna, żeby przekroczyć wysoki próg; po drugie, przy rozdziale mandatów faworyzowana jest najsilniejsza formacja – dodaje ekspert.

Zwraca ponadto uwagę na niespodziewanie wysoki wynik HDP w czerwcu, co może się powtórzyć w niedzielę. - HDP jest kolejnym stadium wcześniejszych partii kurdyjskich. Jej powstanie było zwrotem w stronę lewicowych, centrowych, niekurdyjskich wyborców. To rozszerzenie programowe HDP doprowadziło do sukcesu w wyborach czerwcowych – tłumaczy rozmówca PAP.

- HDP stara się utrzymywać ten ponadkurdyjski charakter. Ale w związku z kampanią antyterrorystyczną wymierzoną w PKK (Partię Pracujących Kurdystanu) i napiętą w kontekście relacji turecko-kurdyjskich sytuacją na południu i południowym wschodzie Turcji HDP znów wydaje się być postrzegana jako partia kurdyjska, a w mniejszym stopniu jako partia dla wszystkich Turków - precyzuje ekspert.

pp/PAP/IAR