Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Tomasz Owsiński 26.06.2016

Ksenofobiczne graffiti na budynku polskiego ośrodka w Londynie

Budynek Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego (POSK) w Londynie został zamalowany ksenofobicznym graffiti - poinformowała miejscowa policja.

Namalowane farbą na fasadzie budynku hasła wzywały Polaków do opuszczenia Wielkiej Brytanii.

To kolejny potwierdzony przez policję atak na polską społeczność na Wyspach Brytyjskich po ogłoszeniu w piątek wyniku referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. W sobotę policja badała przypadek dystrybucji ulotek zawierających mowę nienawiści wobec Polaków mieszkających w Cambridgeshire w środkowo-wschodniej Anglii.

Rzecznik londyńskiej policji metropolitalnej potwierdził, że w związku z atakiem na ośrodek "doszło do przestępstwa na tle rasowym" i jest prowadzone śledztwo w tej sprawie.

Jak poinformował dyrektor Biura Prasowego MSZ Rafał Sobczak, "ambasada RP w Londynie pozostaje w bezpośrednim kontakcie z miejscowymi brytyjskimi służbami, jak również z kierownictwem ośrodka (...) (i) będzie monitorować prowadzone śledztwo".

Sobczak przekazał też, że "wyrazy wsparcia dla polskiej społeczności w związku z tym incydentem wyrazili lokalni brytyjscy parlamentarzyści, przedstawiciele miejscowego samorządu oraz sąsiedzi".

"To zdarzyło się pierwszy raz"

- Jesteśmy absolutnie zszokowani tym, co się wydarzyło - powiedziała przewodnicząca POSK Joanna Młudzińska. - Nie spodziewaliśmy się takiej reakcji w Londynie, gdzie Polacy są od czasu wojny i gdzie jesteśmy bardzo zintegrowani, lubiani - podkreśliła. - Centrum angażuje się w projekty kulturalne i artystyczne nie tylko ze środowiskiem polskim, ale i międzynarodowym - dodała Młudzińska.

- Myślę, że to musi być wynik referendum (w sprawie członkostwa W. Brytanii w UE). Pierwszy raz się coś takiego zdarzyło i chyba, niestety, musi się to wiązać z tym niespodziewanym dla nas wynikiem głosowania - oceniła.

Jak zaznaczyła, ośrodek otrzymał wiele wyrazów wsparcia i sympatii w pierwszych godzinach po atakach. - Jesteśmy bardzo zbudowani reakcją ludzi - posłów, gminy, sąsiadów - którzy przyszli po to, aby powiedzieć, że jest im przykro i nie zgadzają się z takimi wypowiedziami".

Położony w dzielnicy Hammersmith w zachodnim Londynie Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny to najważniejsze centrum kulturalne polskiej emigracji. Otwarty w 1974 roku budynek jest siedzibą większości polskich organizacji w Wielkiej Brytanii, w tym Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii i Instytutu Józefa Piłsudskiego. W latach komunizmu był kluczowym miejscem spotkań polskiej emigracji powojennej, dla której do dziś pozostaje jednym z najważniejszych miejsc na mapie Londynu. Mieszczą się tam teatr, biblioteka, klub jazzowy, a także inne kluby i restauracje; obecnie zorganizowano tam również strefę kibica Euro 2016.

Tadeusz Stenzel, przewodniczący Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, podkreślił, że "nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z podobnym atakiem, który obrałby na cel polskie centrum kulturalne". Jak zaznaczył, formuła ataku przypomina mu piętnowanie etniczne, które miało miejsce w Anglii w latach 50. XX wieku, kiedy na niektórych domach pojawiały się napisy "żadnych Irlandczyków, żadnych czarnoskórych", czasami z dopiskiem "żadnych Polaków".

Komentarze brytyjskich polityków

Potępienie ataku na polski ośrodek połączyło również wyjątkowo podzielonych po referendum brytyjskich polityków. Swoje oburzenie wyrazili m.in. poseł Partii Pracy z dzielnicy Hammersmith, Andy Slaughter, i deputowany Partii Konserwatywnej z londyńskich dzielnic Chelsea i Fulham, Greg Hands.

- Ksenofobiczny atak na Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny nie mógłby być bardziej błędny; to wyjątkowe miejsce, które służy całej społeczności - nie tylko polskiej, ale wszystkim mieszkańcom dzielnicy, różnych narodowości - podkreślił Slaughter.

Jak dodał, to centrum życia społecznego zostało założone przez pokolenie ludzi, którzy wspierali Wielką Brytanię podczas drugiej wojny światowej i uchodźców politycznych z komunistycznej Polski, co tylko podkreśla wieloletnie relacje między oboma narodami.

Slaughter zaznaczył, że ma nadzieję, iż atak jest odosobnionym przypadkiem i nie należy go łączyć bezpośrednio z wynikiem referendum. Podkreślił jednak, że istotne jest zadbanie o to, żeby radykalnie prawicowe grupy nie wykorzystały głosu za wyjściem z Unii Europejskiej jako pretekstu do podobnych ataków na społeczność imigrancką.

Z kolei Hands skomentował atak na Twitterze, pisząc, iż chce powiedzieć "głośno i wyraźnie, że Polacy są niezwykle mile widziani w Wielkiej Brytanii". Dodał, że "słowo Solidarność nigdy nie wydawało się być bardziej właściwe" niż po niedzielnym ataku.

Werbalne ataki na Polaków

Polacy mieszkający w Londynie, podkreślali, że wielu z nich spotkało się w ciągu ostatnich dwóch dni z atakami werbalnymi ze względu na swą narodowość, m.in. z hasłami wzywającymi ich do powrotu do Polski lub do "cieszenia się z pobytu w Wielkiej Brytanii, póki mogą".

- Wiele osób przychodzi i skarży się na to, co słyszą od Anglików, że mają wracać do siebie. Obawiamy się, że zaczęła się nagonka - powiedziała pani Katarzyna, pracownica mieszczącego się w pobliżu POSK polskiego sklepu.

- W życiu bym się tego nie spodziewała. Dostosowaliśmy się, asymilowaliśmy, nie jesteśmy problemem, mamy wielu znajomych Anglików. To, że mamy POSK, to kawał dobrej roboty powojennej emigracji, jedyne takie polskie miejsce - dodała inna pracująca w Wielkiej Brytanii Polka, pani Monika.

PAP, to