Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Filip Ciszewski 14.03.2017

Holandia stoi u progu wielkiej zmiany? "Europejski Trump" w czołówce sondaży

W wyborach parlamentarnych w Holandii 15 marca starcie ideologiczne przebiegnie między lewicową polityczną poprawnością a antyimigracyjnym i antyunijnym nastawieniem Partii na rzecz Wolności ( PVV) Geerta Wildersa. Chodzi o - różnie rozumianą - tożsamość kraju. We wtorek wieczorem odbędzie się finałowa debata liderów głównych ugrupowań.
Posłuchaj
  • Ostatnie sondaże przed wyborami w Holandii. Korespondencja Tomasza Majki (IAR)

Do wyborów dochodzi w czasie zaognienia stosunków holendersko-tureckich. Wojna słów, która przybrała na sile w ciągu weekendu, doprowadziła do dyplomatycznego kryzysu; na konsulacie holenderskim w Stambule załopotała na pół godziny turecka flaga, a Holendrzy wydalili turecką minister. W miesiąc po holenderskim głosowaniu ma się odbyć tureckie referendum konstytucyjne, do udziału w którym uprawnionych jest ponad 200 tys. Turków żyjących w Holandii. Skorzysta na tym, zdaniem prasy, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, któremu konflikt zapewnia możliwość wzbudzenia uczuć nacjonalistycznych w Turcji i wśród tureckich mniejszości w Europie. Natomiast w Holandii może się na tym tle umocnić antyimigranckie nastawienie części społeczeństwa.

Wyborczy maraton

Holandia idzie na pierwszy ogień z trzech krajów założycielskich Unii Europejskiej, w których w tym roku odbywają się wybory. Wydaje się - zwraca uwagę Reuters - że w oczach wyborców unijny dobrobyt przegrywa wobec kwestii zachowania tożsamości narodowej, co jest tym bardziej uderzające, gdyż gospodarka Holandii świetnie sobie radzi w eurostrefie.

Holenderskie wybory są uważnie obserwowane przez Francję i Niemcy, a Wilders, porównywany również do prezydenta Donalda Trumpa, otwarcie mówi o "europejskiej wiośnie".


Rosyjskie wpływy

Zainteresowanych jest więcej: na antyestablishmentowych populistycznych polityków w Holandii stawia Rosja. Zdaniem Sico van der Meera z Holenderskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych ich wygrana leży w jej interesie, ponieważ "niezależnie od osobistych poglądów na Rosję chcą podkopać UE, a niekiedy także NATO". Podobnie uważa Sijbren de Jong z haskiego Ośrodka Studiów Strategicznych: "świadomie lub nieświadomie realizują (oni) cele Rosji, bo wiedzą, że szkodzi to status quo w Europie, który chcą zniszczyć".

zydok.jpg
Radosław Żydok: Erdogan zdaje się być pilnym uczniem Putina - używa diaspory jako narzędzia wpływu

Holendrzy w zeszłorocznym referendum odrzucili umowę stowarzyszeniową UE-Ukraina. Według dziennika "New York Times" przyczyniła się do tego prorosyjska grupa skupiona wokół posła Harry'ego van Bommela z Partii Socjalistycznej, a "najaktywniejsi przedstawiciele grupy ukraińskiej wbrew nazwie pochodzili z Rosji lub rosyjskojęzycznych regionów Ukrainy i powtarzali linię Kremla".

Kwestia imigrantów

Uwagę mediów przyciąga głównie Wilders. Jego popularność zmusiła inne ugrupowania do wciągnięcia kwestii imigrantów do swoich programów i główne partie nawołują obecnie do ograniczenia ich napływu.

Stanowisko liberalnych Holendrów, którzy stanowili społeczeństwo dość homogeniczne, należy obecnie w UE do najostrzejszych od 2012 roku. Skrócono do 28 dni okres, przez jaki wnioskodawcy o azyl należy się lokum i wyżywienie i zmniejszono finansowanie udzielającym go schroniskom w około 30 miastach. Potem ubiegających się o azyl czeka deportacja. Rozszerzono też listę krajów uznawanych za bezpieczne, do których są odsyłani. Wprowadzono także zakaz zasłaniania twarzy chustami w niektórych miejscach publicznych przez muzułmanki, "w specyficznych sytuacjach, kiedy ludzie muszą na siebie patrzeć lub ze względów bezpieczeństwa".

Niezależnie od tego, jaki scenariusz zrealizuje się po wyborach, żadnych szans na "Nexit", czego chciałby Wilders, nie widać. Większość Holendrów i parlament są temu przeciwni. O przeprowadzeniu referendum w sprawie dalszego członkostwa Holandii w "totalitarnej" UE Wilders mówił w dzień po decyzji Brytyjczyków o Brexicie. Do Nexitu i wyjścia Holandii ze strefy euro (NExitu) apelował już w 2014 roku, argumentując, że będzie to "jak tlen" i powoływał się na analizę brytyjskiego think tanku Capital Economics, według którego w ciągu 20 lat od obu exitów PKB Holandii wzrósłby o blisko 10 tys. euro na mieszkańca.

Punkt zwrotny

Popularność Wildersa datuje się od 2004 roku, a na jego stanowisko wpłynęły wydarzenia wcześniejsze, kiedy w maju 2002 roku doszło do erupcji nastrojów polaryzujących, i spłonęło kilka meczetów. Do tego czasu współżycie Holendrów z muzułmanami (jest ich obecnie w 17-milionowej Holandii blisko 900 tys.), wydawać się mogło bezproblemowe.

W 2002 roku na 10 dni przed ówczesnymi wyborami ofiarą morderstwa padł mający szanse zostać premierem Pim Fortuyn, założyciel prawicowej LPF (Lista Pima Fortuyna), opowiadający się za nacjonalizmem kulturowym. Ten profesor socjologii islam nazywał zacofaną kulturą i nawoływał do powstrzymania napływu imigrantów. Fortuyn, który był homoseksualistą, zdaniem jego bliskiego współpracownika Ronalda Sorensena, był przeciwnikiem nietolerancji. Zagrożenie upatrywał w konserwatywnym islamie; wskazywał, że do 2020 roku etniczne mniejszości staną się większością w konurbacji Amsterdamu, Hagi, Rotterdamu i Utrechtu.

zlypop.jpg
"Powstrzymajcie zły rodzaj populizmu". Premier Holandii: populistyczny Wilders może wygrać wybory

Po upływie dwóch lat od śmierci został uznany w sondażu telewizji KRO za "największą" osobistość w historii Holandii, wyprzedziwszy w popularności Annę Frank, Rembrandta i Vincenta van Gogha.

Całodobowa ochrona

Dwa tygodnie przed tym sondażem, w listopadzie 2004 r., islamski ekstremista zabił reżysera filmowego i krytyka islamu Theo van Gogha (prawnuka Theo van Gogha - marszanda i brata malarza). Morderca - 26-letni naturalizowany Marokańczyk, przybił ofierze nożem do klatki piersiowej list, grożący życiu Wildersa i Ayaan Hirsi Ali - Holenderki pochodzącej z Somalii, działaczki politycznej i współpracowniczki van Gogha przy filmie o obrzezaniu kobiet w części muzułmańskich krajów.

Odtąd Wilders żyje pod 24-godzinną ochroną policyjną. Porusza się w konwoju opancerzonym samochodem, na wiecach nosi kamizelkę kuloodporną. Kiedy wzrasta poziom zagrożenia, nie wie, gdzie spędzi noc. Nawet kiedy odwiedza Budapeszt, skąd pochodzi jego żona, przygotowywane są dla niego na wszelki wypadek alternatywne bezpieczne lokale.

Specjalnej całodobowej ochrony potrzebuje także pracujący na uniwersytecie w Lejdzie profesor filozofii prawa Afshin Ellian, apostata z Iranu, który jak większość konwertytów w krajach Zachodu otrzymuje groźby śmierci od radykałów muzułmańskich. Ostrzega, że skutki masowego napływu uchodźców "widoczne będą później" i zachodnie demokracje pilnie powinny odpowiedzieć na pytanie o miejsce politycznego islamu w Europie. "Wrogowie tak po prostu nie znikną, a polityka odroczenia niesie z sobą żmijowy efekt: rozrost i modyfikację piątej kolumny w naszych miastach" - napisał rok temu w tygodniku "Elsevier".

licze.jpg
Holandia: z obawy przed hakerami głosy w wyborach będą liczone ręcznie

Również Hirsi Ali, która wyemigrowała do USA, jeździła limuzyną z kuloodpornymi szybami. Jej zdaniem dla tolerancyjnych i liberalnych ludzi niebezpieczeństwo polega na akceptowaniu nietolerancyjnych i nieliberalnych, i Zachód nie powinien obawiać się głosić wyższości swojego systemu nad islamem.

Marokańska mniejszość

W końcu lutego policja zatrzymała członka elitarnych służb DBB, odpowiedzialnych za ochronę najważniejszych osób w kraju, z grupy ochraniającej Wildersa. Polityk na krótki czas zawiesił publiczną działalność. Według mediów podejrzany, Marokańczyk z pochodzenia, przekazywał informacje holendersko-marokańskiej organizacji przestępczej.

Choć Marokańczycy stanowią niewiele więcej niż 2 proc. mieszkańców (podobnie jak Indonezyjczycy lub Surinamczycy z byłych kolonii), to według raportu na zlecenie holenderskiego MSW sprzed 6 lat, 40 proc. osób marokańskiego pochodzenia w wieku 12-24 lat było aresztowanych, ukaranych grzywną lub oskarżonych o czyny przestępcze, a 65 proc. imigrantów z Maroka figuruje w kartotekach policyjnych. Od pięciu lat na ulicach Amsterdamu toczą się porachunki mafijne w ramach tzw. morco wars, przypominające narkotykowe wojny meksykańskich karteli, włącznie z porzucaniem obciętych głów na ulicy.

"Zamknąć meczety"

Izolacja ze względów bezpieczeństwa powoduje, że Wilders gotowy jest do działania na własną rękę i inni politycy o tym pamiętają - uważa część analityków. W 2012 roku doprowadził do upadku mniejszościowego rządu Ruttego, odmawiając poparcia cięć wydatków socjalnych niezbędnych do spełnienia unijnej zasady dotyczącej deficytu.

Nawołuje on do zamknięcia meczetów (jest ich ok. 475) i medres, zakazu sprzedaży Koranu, prewencyjnego aresztowania radykalnych muzułmanów i wstrzymania imigracji z muzułmańskich krajów. Najbardziej obchodzi go tożsamość holenderska i dokonująca się według niego islamizacja kraju. Według holenderskiego urzędu statystycznego CBS imigranci z krajów nieeuropejskich w 2015 roku stanowili 12,1 proc. ludności, a ponad 5 proc. to mahometanie.

29.12.2016, Culemborg, Holandia. Kilkudziesięciu strażaków walczyło z pożarem miejskiej pływalni w Culemborg, w środkowej Holandii. Pożar doszczętnie strawił budynek, który wkrótce miał zostać zaadaptowany na meczet. Obiekt został kupiony przez lokalną wspólnotę muzułmańską za ponad 400 tysięcy euro

źródło: RUPTLY/x-news

"Holandia znowu dla nas"

Około 17-15 proc. Holendrów chce głosować na PVV i uważa Wildersa, podważającego status quo zachodnich demokracji, za wiarygodnego. On sam w swojej mowie w listopadowym procesie podkreślał, że "obywatele nie tolerują już panującej sytuacji". Hasło jego kampanii odwołuje się do tradycyjnego patriotyzmu Holendrów: "Holandia znowu dla nas". Sam Wilders jest najmłodszym synem z katolickiej rodziny z Limburgii, a jego matka, córka wojskowego, urodziła się w Indonezji i Geert ma kuzynów będących w części Indonezyjczykami.

Antyestablishmentowe nastawienie dotyczy "po pierwsze i przede wszystkim kultury i tożsamości, a mniej gospodarki" - twierdzi Sarah de Lange z Uniwersytetu Amsterdamu, badająca wysyp prawicowych partii w UE. Słychać w nim echo niezadowolenia, będącego przyczynami Brexitu i zwycięstwa Donalda Trumpa w USA. Głosowanie w Holandii to kolejny etap tego samego procesu, nawet jeśli Wilders nie uzyska bezwzględnej większości.

Wilders się nie nadaje, aby wejść do rządu - uważa Frits Bolkestein, polityk i ekonomista, lider VVD w latach 1990–98, a potem unijny komisarz ds. usług i rynku wewnętrznego (1999-2004), jeden z pierwszych holenderskich polityków kwestionujących wartość multikulturalizmu i podejmujących kwestię długofalowych skutków imigracji muzułmanów. U jego boku Wilders zaczynał karierę polityczną, pisząc mu przemówienia i będąc przez osiem lat jego asystentem. Dawny mentor uważa, że Wilders "z powodu swojej mentalności nie jest przygotowany do dokonywania zmian, koniecznych, aby rządzić", a gdyby objął "duże ministerstwo, najprawdopodobniej skończyłoby się to niepowodzeniem".

Skazany za mowę nienawiści

W Rotterdamie, drugim co do wielkości mieście Holandii, biali wyborcy skłaniają się ku PVV lub innych skrajnie prawicowych partii. W tym ponad 630-tysięcznym mieście 38 proc. mieszkańców to imigranci. Na tydzień przed wyborami rząd sprzeciwił się przeprowadzeniu tam wiecu w tureckiej kampanii referendalnej w sprawie zmiany konstytucji Turcji, tak aby wzmocnić władzę prezydenta.

13.03.2017, Premier Holandii: Osoby tureckiego pochodzenia są obywatelami Holandii. Nie chcemy, żeby Turcja prowadziła wśród nich kampanię

źródło: RUPTLY/x-news

Miał uczestniczyć w nim szef tureckiej dyplomacji Mevlut Cavusoglu. Wilders oznajmił, że Cavusoglu nie jest mile widziany w Holandii i w krótkiej demonstracji pod turecką ambasadą w Hadze wystąpił na tle hasła "Trzymajcie się z dala! To nasz kraj". Według holenderskich mediów do głosowania w tureckim referendum jest uprawnionych ok. 240 tys. Turków mieszkających w Holandii.

Dzień wcześniej zaatakował przywódcę socjalistów Emile'a Roemera, który w wywiadzie prasowym uznał, że przez Wildersa "przemawia strach przed islamem". Polityk PVV odpowiedział w internecie wyliczeniem, za co w islamie grozi kara śmierci, od apostazji po homoseksualizm. W grudniu został skazany (po raz pierwszy) za mowę nienawiści i podżeganie do dyskryminacji - za zadanie na wiecu pytania, czy w Holandii powinno być mniej Marokańczyków, na co tłum odpowiedział "mniej, mniej, mniej".

Na 11 dni przed wyborami skrytykował "kaznodziejów nienawiści", wzywających do głosowania na imigrancką partię Denk (Myślcie). Wezwali do tego imamowie Fawaz Jneid i Suhayb Salam. Według dziennika "Telegraaf", ze społeczności uczęszczającej do meczetu Salama pewna liczba muzułmanów udała się na dżihad do Syrii. Natomiast Jneid, który piętnował w kazaniach filmowca van Gogha, ogłosił na Facebooku, że - ponieważ w Holandii jest za mało muzułmanów - wszyscy powinni jak jeden mąż zagłosować na Denk.

10.12.2016, "Holandia stała się chorym krajem". Geert Wilders odpiera zarzuty o podżeganie do dyskryminacji

źródło: STORYFUL/x-news

Przywództwo dzieci imigrantów

Farid Azarkan z Denk twierdzi, że chce ona być "partią wszystkich ludzi w Holandii". Zarzuca polaryzowanie społeczeństwa poprzez wykluczanie ze społeczeństwa młodych muzułmanów i głoszenie przez chrześcijan, że ich Bóg lepszy jest od Allaha. "Chcemy pisać historię, pod przywództwem dzieci imigrantów - stwierdził. - Chcemy zająć nasze miejsce w demokracji i to się dzieje via parlament".

Z kolei imam Azzedine Karrat z Rotterdamu uważa, że "islam jest religią europejską", a tym samym holenderską, Wilders zaś "wykorzystuje ją do wzmocnienia swojej pozycji".

Podczas gdy partia Wildersa to "partia rozwścieczonych białych ludzi, to Denk jest partią rozwścieczonych +beżowych+ - uważa politolog Aziz el Kaddouri, cytowany przez holenderskie media. - Czują, że ich zaniedbano, i mówią +staramy się ile sił, ale zawsze sugeruje się, że nasza integracja nie udała się+".

Przeciwne, ale podobne

Denk i PVV ideologicznie to dwa bieguny, ale zdaniem luksemburskiego katolickiego dziennika "Luxemburger wort" są one do siebie podobne: bardzo aktywne w mediach społecznościowych, chętnie uciekają się do sformułowań, które trafiają na nagłówki gazet. Ich przywódcy miewają populistyczne zagrywki, jak lider Denk, Tunahan Kuzu, który nie podał ręki przebywającemu z wizytą w Holandii premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu.

Ostatnio Wilders na Twitterze zaproponował przywódcy Denk, z pochodzenia Turkowi, by wyjechał i "nigdy nie wracał", podając link do oświadczenia, w którym Kuzu porównał go do Hitlera. Na to Kuzu w spotkaniu z nadawcą publicznym NOS potwierdził tę opinię i uzasadnił "paralelizmem" programu Wildersa, który chce zamknięcia meczetów i zakazu Koranu, z programem przywódcy nazistów, żądającego "zakazu Tory i zamknięcia synagog".

Skrytykował przy okazji premiera za list otwarty, w którym Rutte zachęcał osoby nieprzestrzegające wartości holenderskich do opuszczenia kraju. Według Kuzu "holenderska tożsamość nie jest niczym wyjątkowym". Oznajmił, że zależy ona od "siedemnastu milionów" ludzi żyjących w Holandii.

Szukanie koalicji

PVV może liczyć na ponad 20 ze 150 mandatów w izbie niższej (Tweede Kamer), podobnie jak centroprawicowa VVD - Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji. Centrowe partie, które zapowiedziały ostracyzm wobec Wildersa, są jednak skazane na wielopartyjny sojusz. Rozbieżne poglądy na to, ilu imigrantów Holandia może przyjąć, utrudnią wyłonienie rządu, nawet jeśli Holendrzy są przyzwyczajeni do systemu tzw. "poldermodel" - wypracowywania konsensusu, wzorowanego na współpracy przy utrzymaniu i ochronie terenów zalewowych. Holandii zagrozi powtórka sytuacji z sąsiedniej Belgii, gdzie w 2010-11 roku rozmowy koalicyjne trwały 541 dni.


PVV prowadziła w sondażach od listopada, a na 10 dni przed głosowaniem znalazła się na drugim miejscu za VVD. Żeby skutecznie odrzucić partię Wildersa i uzyskać 76-madatową większość w niższej izbie parlamentu, potrzebnych będzie łącznie siedmiu sojuszników. Do Tweede Kamer wejdzie prawdopodobnie 14 partii, w tym mainstreamowe VVD, chadecy, D66 i Pvd, które zdobędą łącznie, jak się oczekuje, 70 mandatów.

Ale politolog z Lejdy Nienke Bos przestrzega: "Być może da się przewidzieć, ile mandatów i komu przypadnie, ale nie to, z jaką koalicją Holandia zostanie".

Najnowszy sondaż

Według najnowszego badania które uwzględnia średnią z 6 największych sondaży, zwycięży obecnie rządząca Partia Ludowa premiera Marka Rutte. Do parlamentu wprowadzi od 24 do 28 posłów. Na drugim miejscu znajduje się populistyczna Partia Wolności Geerta WIldersa, która może liczyć na zdobycie od 20 do 24 miejsc w parlamencie. Ugrupowanie odnotowało nieznaczny wzrost poparcia w tym tygodniu.

Paul Jansen redaktor naczelny gazety "De Teelegraf" ocenił, że część ugrupowań korzysta na kryzysie dyplomatycznym. - Partie, które są bardziej twarde w kwestiach imigrantów prawdopodobnie zyskują głosy. To przede wszystkim ugrupowania Marka Ruttego i Geerta Wildersa oraz partia Chrześcijańskich Demokratów. Natomiast ugrupowania bardziej lewicowe mogą tracić głosy - powiedział Jansen.

Według badania Partia Pracy może liczyć na wprowadzenie od 10 do 12 posłów. To aż o 27 mniej mandatów w porównaniu z wyborami w 2012 roku. Sondaże wskazują, że w parlamencie będzie nawet 13 partii.

"Nie islam jest problemem"

Lider Zielonej Lewicy, która może liczyć na 17 mandatów, 30-letni Jesse Klaver, uważa, że holenderskiej kulturze nie zagraża imigracja, lecz nietolerancyjna skrajna prawica, że w ogóle nie chodzi o imigrantów i islam, tylko o problemy społeczno-gospodarcze: za wysokie podatki i za słabe zarobki. Poparcie Klavera dla wielokulturowego społeczeństwa, większe niż w większości partii, nie dziwi - ojciec jest Marokańczykiem, a wychowała go matka, z pochodzenia Indonezyjka.

Do idei hołubionych przez tę partię należy postulat budowy jak najwięcej wiatraków, zwłaszcza potężnych turbin wiatrowych na Morzu Północnym i zamknięcie wszystkich elektrowni węglowych. Popiera ona UE i zapewnia, że ponadnarodowe koncerny nie będą uchylać się od płacenia podatków, a rolnictwo w kraju, który zasłynął z gospodarki intensywnej, stanie się bardziej zrównoważone.

W tworzeniu rządu może odegrać rolę Partia na rzecz Zwierząt (PvdD) Marianne Thieme, licząca na siedem mandatów. Obszary jej zainteresowań sięgają od porozumień o bezcłowym handlu po zerwanie ze wspólną walutą.

Tożsamość Holandii

O tym, że w wyborach chodzi o tożsamość Holandii, jest przekonany jeden z najpopularniejszych - nawet wśród zwolenników Wildersa - polityków holenderskich, burmistrz Rotterdamu, muzułmanin Ahmed Aboutaleb z Partii Pracy. Także i on korzysta z policyjnej ochrony. Zapowiedział, że szef MSZ Turcji podczas wizyty w Rotterdamie nie będzie mógł prowadzić kampanii przed referendum konstytucyjnym. W zeszłym roku muzułmanom protestującym przeciwko zachodnim swobodom powiedział nieparlamentarnie, żeby "pakowali manatki i wy...li". Wildersa się nie obawia.

"Demokracja to najlepszy odkurzacz, jaki znamy w naszym systemie - powiedział amerykańskiej telewizji CNN. - Ludzie ocenią w końcu działanie rządu, kiedy zacznie chodzić o ich własne sprawy - ich dom, ich samochód, szkołę, ich dzieci i jakość życia publicznego w ich własnym otoczeniu. Musimy zatem zniżyć się od metapolityki do rzeczywistości codziennego życia obywateli".

fc