Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
migrator migrator 15.08.2008

Dyplomatyczny fałsz

"Wszyscy widzieliśmy jak spadają bomby. Ten fałsz dyplomatyczny jest widoczny jak na dłoni."

Paweł Kowal (PiS). fot. Jakub Szymczuk

Nie doczekaliśmy się dokumentu wydanego przez Unię Europejską, w którym Wspólnota ustosunkowałaby się do sytuacji w Gruzji. Również Rada Bezpieczeństwa ONZ mimo wielu prób nie ogłosiła żadnej rezolucji. O bezsilności dyplomatów i informacyjnej burzy wokół kaukaskiego konfliktu z Paweł Kowalem z PiS rozmawia Rafał Kowalczyk.

Jak pan odbierał informacje, które pojawiały się w mediach podczas wojny w Gruzji?

W pierwszej fazie kryzysu mieliśmy wyraźną przewagę informacji podawanych przez stronę rosyjską. Widać, że Rosja była przygotowana do takiego uderzenia zarówno militarnie jak i właśnie w sensie medialnym. Ktoś zablokował wszystkie oficjalne serwery gruzińskie, stąd mieli oni bardzo duży kłopot w przebiciu się z informacją. Klasycznym wykwitem tej propagandy jest powszechnie przyjęta teraz, że to zaczął Saakaszwili. Ta teza po pierwsze jest wielce niepewna, a historycznie nieprawdziwa dlatego, że przeczy istocie tego konfliktu wokół Osetii. Osetia jest po prostu częścią Gruzji, nie jest nawet oddzielną jednostką administracyjną w przeciwieństwie do Abchazji. Osetia to prostu kilka kawałków Gruzji, które w sposób niejasny są wykorzystywane przez politykę rosyjską przeciwko temu państwu. Dziennikarze europejscy nie są przyzwyczajeni do pracy „na wojnie”. Zadziałał, co było widoczne, efekt agencji Tass. Ponieważ to Rosjanie ciągle informowali, to dziennikarze pisali wszystko od strony rosyjskiej. Gdzieś w połowie konfliktu to się wyraźnie zmieniło. Dopiero w niedzielę w południe do wszystkich dotarła wiadomość, że naprawdę to jest tak, że bombardowana jest Gruzji i to Rosja napadła Gruzję a nie odwrotnie. Słabość mediów europejskich wpłynęła na większe straty gruzińskie.

Czy Rosji zależało na przychylności opinii publicznej?

To są stare tradycje. Także w czasach sowieckich Rosja miała na Zachodzie wielu dziennikarzy, którzy pozostawali pod wpływem jej argumentacji. Czasami trzeba trochę kompetencji i wgryzienia się w temat, żeby zrozumieć, że istnieją jakieś inne poglądy na jakąś rzecz. Mówiono na przykład o niespodziewanej sytuacji w Osetii, ale mało który dziennikarz zauważył, że 5 czerwca z inicjatywy posła Bogusława Sonika w Parlamencie Europejskim przyjęto rezolucję w której mówiono o tym, że wojska rosyjskie w Osetii tracą swój pokojowy charakter, że tam odbywa się niedozwolone dozbrajanie żołnierzy. Podczas tego konfliktu rzeczywiście pojawiły się ogromne problemy z informacją. Jak słuchałem niektórych dziennikarzy to miałem wrażenie, że niektórzy sądzą, że problem w Osetii powstał w czwartek wieczorem. Dzisiaj jest to śmieszne, ale to gorzki uśmiech. To nie jest zarzut w kierunku dziennikarzy. Ze względu na to, że w Europie panuje pokój, to jest nieumiejętność pracy na wojnie.

Jak pana zdaniem ten konflikt będzie się rozwijał. Czy spodziewa się pan wzmożonych działań rosyjskiego wywiadu na terenie Gruzji, w celu obalenie prezydenta Saakaszwilego?

Wywiad rosyjski zawsze pracował w Gruzji na jej niekorzyść. Dla Rosji jest nie do przyjęcia fakt, że kraje które były w składzie Związku Sowieckiego dzisiaj są niezależne. Myślę, że dużą rolę pełni tutaj zachodnia opinia publiczna i Unia Europejska. Należy uświadomić Moskwie raz na zawsze, że my po pierwsze nie jesteśmy przeciwko Rosji, a drugie uznajmy suwerenność każdego kraju, nawet małego i ona jest taka sama jak suwerenność rosyjska. To nie tylko dlatego, że czujemy się blisko Gruzji, ale także dlatego, że jeżeli w tej sprawie nie zajmiemy teraz stanowiska to za kilka lat podobny problem może dotyczyć nas.

Dlaczego Unii Europejska, choćby z ramienia Komisji Zagranicznej nie wystosowała żadnego oświadczenia, które w jakikolwiek sposób odnosiłoby się do sytuacji z Kaukazie?

Unia nie jest przygotowana do sytuacji kryzysowych. Łatwo jest mówić o wspólnej polityce zagranicznej i zabierać kompetencje państwom narodowym, sprowadzać je do jednego urzędu, a trudniej jest reagować. Dużo łatwiej byłoby „euroentuzjastom” apelować o jedność europejską w sprawach zagranicznych, gdyby w takich sytuacjach jak w Gruzji byłaby reakcja. Sytuacja w której bombardują naszego sąsiada, a Unia potrzebuje kilka dni żeby w ogóle się zebrać jest niewystarczająca. Wszyscy widzieliśmy jak spadają bomby, a politycy mówią, że napisanie w oświadczeniu, że są bombardowania to jest „za dużo”. Ten fałsz dyplomatyczny jest widoczny jak na dłoni. On stawia pod znakiem zapytania wiele ważnych idei.

Jak pan ocenia ostatnie, ostre wystąpienie George Busha i wizytę Nicolasa Sarkozy`ego w Moskwie?

Wszystko dobrze, tylko trochę za późno.

A to nie były kolejne puste słowa?

To nie jest tak, że wszędzie tam na świecie gdzie jest kryzys wysyła się czołgi. Na świecie trzeba tak zbudować system bezpieczeństwa, żeby nikt nie atakował. Nie możemy oczekiwać, że jak się coś zdarzy w Gruzji to od razu wyślemy tam wojsko. Oczekujemy natomiast, że system bezpieczeństwa i wzajemnych relacji między innymi z Rosją będzie zbudowany tak, że takie inwazje w XXI wieki nie będą możliwe. To jest sens tego stanowiska.

To jaka jest recepta na skuteczną dyplomację?

Ile razy w ubiegłym półroczu słyszeliśmy o tym, że Rosja jest strategicznym partnerem Unii Europejskiej? Wiele razy. I w rzeczywistości tak jest. Ale czy strategiczny partner może, przepraszam za kolokwializm, wycinać takie numery?

Nie może, ale czemu Unia nie reaguje na to?

Pan sobie odpowiada na to pytanie, ale dla polityków europejskich taka odpowiedzieć jest zbyt radykalna.

A jak powinniśmy reagować na groźby, które pojawiły się w mediach – chodzi słowa rosyjskiego ambasadora na Litwie?

Te groźby były zawsze, były w 1920 roku, podczas II wojny światowej, po wojnie, kiedy wchodziliśmy do NATO i Unii. One są pewnym kodem i stałym elementem relacji Rosji z Europą. Myślę, że dzisiaj trzeba myśleć ciepło o Rosjanach i życzyć im, żeby tych gróźb przestali używać, bo im to nie jest to niczego potrzebne. Natomiast my nie powinniśmy się bać.

Zmienią się relacje Unia – Rosja?

Te relacje już się zmieniły. Ci co wiedzieli latające bombowce nad Gruzją wiedzą co o tym myśleć. Teraz trzeba zadać sobie pytanie jak odbudowywać te relacje.