Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
migrator migrator 17.12.2009

Przedostatni dzień szczytu, a przełomu nie widać

Angela Merkel, Nicolas Sarkozy i Frederik Reinfeldt - to najważniejsi spośród kilkudziesięciu światowych przywódców, którzy wystąpią dzisiaj na szczycie klimatycznym ONZ w Kopenhadze. Jutro rano do Kopenhagi przyleci Barack Obama, a na miejscu jest już Gordon Brown. Polskę będzie reprezentować premier Donald Tusk, który do stolicy Danii ma przylecieć dzisiejszego popołudnia.
Fot. NASA.Fot. NASA.źr.Wikipedia

Szef rządu zapewnił, że Polska nie będzie hamulcowym jeśli chodzi o ochronę klimatu. Premier zaznaczył, że Unia Europejska będzie prezentowała wspólne stanowisko w sprawie obniżenia emisji dwutlenku węgla oraz pomocy finansowej dla krajów rozwijających się. Donald Tusk zaznaczył, że negocjacje, które będą nas najbardziej interesowały odbędą się po zakończeniu szczytu w Kopenhadze, kiedy będą ustalane kwestie dotyczące ograniczenia emisji dwutlenku węgla wewnątrz Unii.

Według Zbigniewa Karaczuna z Polskiego Klubu Ekologicznego, to właśnie obecność polityków może ostatecznie przesądzić, że porozumienie zostanie osiągnięte.

"Przywódcy nie przyjeżdżają tutaj, żeby gadać i wygłaszać przemówienia, ale by podjąć decyzje, które są niezbędne, by zatrzymać zmiany klimatu. Myślę, że nastąpi przełom, kiedy przyjadą przywódcy wielu państw europejskich czy też prezydent Obama" - stwierdził Karaczun w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia.

Cień nadziei na sukces

W przedostatnim dniu spotkania rozmowy w sprawie porozumienia klimatycznego wchodzą w decydującą fazę. Wczoraj pojawił się cień nadziei, że negocjacje mogą zakończyć się sukcesem.

Pracujący od półtora tygodnia negocjatorzy próbują ustalić, o ile na świecie zmniejszy się emisja gazów cieplarnianych i ile pieniędzy dostaną na walkę z ociepleniem kraje rozwijające się.

Przełomu w rozmowach nie ma, a biedniejsze kraje zarzucają bogatym, że te próbują napisać projekt porozumienia pod swoje potrzeby. "Kraje rozwijające się mają najwięcej do stracenia, jeśli nie będzie konkretnych rezultatów naszej dyskusji" - zagroził szef delegacji Sudanu, Alie Nafie Alie.

Cień nadziei pojawił się po wystąpieniu premiera Etiopii, który oświadczył, że kraje afrykańskie być może zgodzą się na proponowaną przez zamożne kraje wysokość pomocy pieniężnej. Byłby to znaczący postęp w rozmowach, które od kilku dni stoją w miejscu. "Wiem, że moja dzisiejsza propozycja rozczaruje niektóre kraje afrykańskie. Ale Afryka straci bardzo wiele, jeśli nie będzie porozumienia w sprawie zmian klimatu" - tłumaczył Meles Zenawi.

Obserwatorzy podkreślają, że szansą na sukces spotkania jest udział w szczycie niemal 120 szefów państw. Już sama ich obecność może bowiem okazać się wystarczającą presją dla nich samych, by w piątek po południu na zakończenie szczytu dojść do porozumienia.