Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
migrator migrator 15.01.2010

„Byłem 50 godzin pod gruzami”. Nieliczni ocaleją

Ratownicy walczą z czasem, próbując wyciągnąć spod gruzów tych, którzy przeżyli. Większość ofiar trzęsienia ziemi umiera w ciągu 72 godzin. Pozostały zatem kluczowe 24 godziny.

Kończy się czas na wydobycie żywych ludzi spod gruzów, a akcja ratunkowa na Haiti jest chaotyczna, utrudniona przez braki w infrastrukturze - raportuje CNN. Wielu Haitańczyków gołymi rękami i kilofami odkopuje żywych spod gruzu. Reporterzy piszą o grupie Haitańczyków, którzy przez 24 godziny kopali, by wydobyć spod gruzów jednego mężczyznę. Pracują dalej, bo pod zwalonym budynkiem uwięziona jest grupa studentów. Na ulicy leżą ranni przygniecenie przez gruz, których nikt nie potrafi uwolnić. Wielu ludzi nie ma wody, a na ulicach po dwóch dniach upałów czuć zapach zwłok.

Ocaleni z ruin hotelu

"Przeżyłem 50 godzin wewnątrz, 50 godzin!" - wołał 47-letni Amerykanin Richard Santos, którego francuscy ratownicy wydostali z gruzów hotelu Montana w Port-au-Prince.

Na jego oczach inni ratownicy, tym razem amerykańscy, uratowali Francuzkę. "Jakby trzeba było dowodu, że ta pani naprawdę jest Francuzką, poprosiła nas o lampkę wina. Ale nie mogliśmy jej dać" - opowiada Rebecca Gustafson z Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID).

Z ruin hotelu, gdzie pracują ekipy z USA, Francji, Chile i Wenezueli, a każdej przypada inny sektor, udało się wydostać dotychczas co najmniej 14 ocalonych. Spod gruzów ratownicy wydostali też pięć ofiar śmiertelnych.

Ciała blokują przejazd przez ulice

Zdesperowani Haitańczycy w niektórych częściach miasta zablokowali ulice ciałami ofiar wtorkowego trzęsienia. Prezydent Haiti Rene Preval ocenia, że w masowym grobie pochowano dotąd 7 tys. ofiar. Haitański Czerwony Krzyż alarmuje, że skończyły się zapasy worków do chowania zwłok.

Wielu rannych umrze bez pomocy

Tysiące ludzi rannych w katastrofalnym trzęsieniu ziemi na Haiti spędziło trzecią noc pod gołym niebem na ulicach i chodnikach w oczekiwaniu na pomoc. Wielu z tych ludzi cierpi z powodu ogromnego bólu, a ich rozpacz zamienia się we wściekłość - relacjonuje w piątek agencja Reutera z haitańskiej stolicy Port-au-Prince.

"Spędziliśmy tutaj trzy dni i trzy noce, ale nic dla nas nie zrobiono. Nie padło nawet słowo pokrzepienia od prezydenta" - powiedział Pierre Jackson, zajmujący się swoją matką i siostrą, która ma połamane nogi.

Ponad 48 godzin od kataklizmu ludzie błagają o jedzenie i wodę, a także pomoc w poszukiwaniu pod gruzami zasypanych członków rodzin.

Ratownicy medyczni ostrzegają, że z powodu braku podstawowego sprzętu medycznego wielu rannych, w tym ludzie ze złamaniami i dużymi stratami krwi, umrze, jeśli nie uda się udzielić im pierwszej pomocy w najbliższych godzinach.

"Następne 24 godziny będą kluczowe" - ocenia doświadczony ratownik Paul Cormier z amerykańskiej Straży Przybrzeżnej.

„Nie można było zliczyć zmarłych”

Samolot z Martyniki z 54 obywatelami Francji, ewakuowanymi po wtorkowym trzęsieniu ziemi na Haiti, wylądował w piątek rano w Paryżu - poinformowały miejscowe media. Na lotnisku witały ich rodziny, a także francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner.

W pierwszej grupie przybyłych wyróżniały się rodziny z małymi dziećmi. Wśród tej grupy są osoby z francuskim obywatelstwem mieszkające na stałe na Haiti lub turyści. Zaraz po trzęsieniu ziemi zostali oni ewakuowani wojskowymi samolotami do pobliskiego francuskiego departamentu zamorskiego - Martyniki.

Ocaleni, z których wielu jest jeszcze w szoku, niechętnie rozmawiali z dziennikarzami. Pojedynczy demonstrowali też niezadowolenie z obecności kamer czy samego ministra Kouchnera. "To było piekło", "nie można było zliczyć zmarłych" - mówili mediom.

Drugi samolot z 91 uratowanymi z Haiti Francuzami ma przybyć na paryskie lotnisko w piątek około południa.

Według mediów, przed wtorkowym trzęsieniem ziemi na Haiti mieszkało około 1400 osób z francuskim obywatelstwem. Nie ma wciąż wieści o kilkudziesięciu z nich.

Francuskie MSZ uruchomiło dwie specjalne infolinie dla francuskich rodzin, które miały swoich bliskich na Haiti. W podparyskim Saint-Denis działa od czwartku specjalna komórka psychologiczna dla haitańskich rodzin ofiar tragedii. Według danych, tylko w regionie paryskim mieszka co najmniej 12 tysięcy Haitańczyków.

ag, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR), PAP