Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
migrator migrator 18.05.2010

Pierwsza dymisja? Gen. Załęski zostaje

Generał Krzysztof Załęski, pełniący obowiązki Dowódcy Sił Powietrznych, pozostanie na swoim stanowisku.

Generał Krzysztof Załęski, pełniący obowiązki dowódcy Sił Powietrznych, pozostanie na swoim stanowisku.

Informacyjna Agencja Radiowa nieoficjalnie dowiedziała się, że wczoraj generał odbył rozmowę z szefem Sztabu Generalnego, a dzisiaj został wezwany na rozmowę do Ministerstwa Obrony Narodowej.

Wcześniej, Dowództwo Sił Powietrznych RP, informowało, że generał podał się dymisji.

Odnosząc się do pierwszych informacji, Bronisław Komorowski ocenił, że dymisja generała jest bardzo złym sygnałem, zwłaszcza w tak nadzwyczajnej sytuacji, w jakiej znajduje się wojsko po śmierci wielu dowódców w katastrofie smoleńskiej. Komorowski podkreślił, że od wojskowych oczekuje się odpowiedzialności i konsekwencji nie tylko w warunkach pokoju, lecz także w czasie kryzysu.

Marszałek Sejmu przed informacją o tym, że gen. Załęski zostaje na stanowisku, powiedział, że generał powinien w związku z tym jeszcze raz "przemyśleć swoją prośbę". Komorowski dodał, że nikt nie odchodzi z wojska na własne życzenie.

Generał Krzysztof Załęski zastąpił na stanowisku gen. Andrzeja Błasika, który zginął w katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem.

Problemy w pułku

W sobotę "Rzeczpospolita" napisała, że elitarny pułk do wożenia samolotami najważniejszych osób w państwie w rzeczywistości składa się z trzydziestoletnich dowódców Tu-154 i dwóch drugich pilotów.

Według gazety, w fatalną pogodę na kiepsko wyposażone lotnisko w Smoleńsku posłano załogę, która drugi raz w życiu wylatywała w tym składzie. Żaden z lotników nie miał certyfikatu na prowadzenie rozmów z wieżą lotniska po rosyjsku. Nigdy wcześniej wspólnie nie trenowali awaryjnych sytuacji na symulatorze lotów. Kto ich posłał w tak trudną misję z elitą kraju na pokładzie? Gdzie byli dowódcy? Szefowie Ministerstwa Obrony?

W mediach załogę feralnego lotu okrzyknięto elitą polskiego lotnictwa. Zdaniem "Rz", prawda jest taka, że byli to młodzi, utalentowani żołnierze, ale ich doświadczenie nie rzuca na kolana. Dlaczego więc do Smoleńska posłano tak młodą załogę? Bo i tak byli najbardziej doświadczeni w lataniu Tu - trudnymi do pilotowania maszynami.

Już przed katastrofą sytuacja w jednostce odpowiedzialnej za wożenie VIP-ów była dramatyczna. Służyło tam ledwie trzech pilotów wyszkolonych na dowódcę Tu -154 (jeden z nich egzamin zdał dopiero w zeszłym roku). Z drugimi pilotami było jeszcze gorzej. Po śmierci mjr Grzywny został tylko jeden. Być może ktoś z załogi popełnił błąd pod Smoleńskiem, ale znacznie poważniejsze błędy popełniono wcześniej - stwierdza "Rzeczpospolita" w obszernej sobotniej publikacji

"Proces szkolenia załogi był zgodny z prawem"

Dowództwo 36. pułku specjalnego lotnictwa transportowego zapewniło, że załoga TU-154 lecącego do Smoleńska była wyszkolona zgodnie z zasadami obowiązującymi w Siłach Powietrznych.

Zastępca dowódcy pułku, podpułkownik Grzegorz Kułakowski powiedział, że załoga była w pełni przygotowana do wykonywania ról na pokładzie. Jak podkreślił, proces szkolenia załogi był zgodny z obowiązującym prawem. W pewnym punkcie zrezygnowano ze szkolenia na symulatorach, dlatego, że nie spełniały one europejskich standardów. Jak wyjaśniał podpułkownik Kułakowski, piloci mieli do dyspozycji inną kabinę niż w rzeczywistym samolocie.

Podpułkownik Kułakowski odrzucił wątpliwości co do wyszkolenia językowego załogi. Przyznał jednak, że żaden pilot nie miał certyfikatu potwierdzającego znajomość języka rosyjskiego.

rk,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)