Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Rafał Kowalczyk 24.05.2010

"Marzy mi się taka wielka Europa"

Kornel Morawiecki deklaruje, że - jeśli zostanie prezydentem - będzie z umiarem korzystał z prawa weta. Stosunki z Rosją i Ukrainą chce oprzeć na "fundamencie prawdy". Chce też wycofania polskich żołnierzy z Afganistanu. Uważa, że jesteśmy tam w roli najeźdźców.

Jakie będą priorytety Pana przyszłej, ewentualnej prezydentury? Jakie inicjatywy legislacyjne by Pan podjął?

Kornel Morawiecki: Ważnym elementem zmiany na lepsze byłoby przekształcenie ordynacji wyborczej w Polsce, też inne spojrzenie na edukację. To chyba najważniejsze dwie rzeczy.

Jak chciałby Pan zmienić ordynację wyborczą?

Zmiana powinna polegać na wprowadzeniu większościowej ordynacji wyborczej, okręgów jednomandatowych, ponieważ to by przewentylowało scenę polityczną. Partie miałyby reprezentantów na poziomie. Byliby to ludzie, którzy wybierani byliby z imienia, nazwiska, a nie z list bezpośrednio partyjnych.

Prezydent ma prawo zarządzania referendum. Czy Pan byłby skłonny, obejmując ten urząd w przyszłości, zarządzić takie referendum, chociażby w takiej sprawie, jak wzmocnienie władzy prezydenta?

Zarządzenie referendum - na przykład w sprawie ordynacji wyborczej - tak. W ogóle prezydentura jest taką okazją do prób ustawodawczych. Myślę, że nie powinien prezydent być tutaj szczegółowym ingerentem. Oczywiście, ma to prawo wetowania, z którego powinien rzadko korzystać, bo odpowiedzialność wykonawcza ciąży na rządzie i na premierze. To powinna być współpraca dla dobra Polski.

Mówi Pan o wetowaniu, czyli o współpracy z parlamentem, czy braku tej współpracy...

Mówię o tym, żeby prezydent rzadko tego używał.

Czyli nie byłby Pan skłonny do wetowania?

Nie wiem. Nie wiem dokładnie, jakie byłyby ustawy...

Zależy od sytuacji?

Tak, oczywiście. Ta próba weta powinna być. Ja nie mówię, że to byłby instrument, którego bym zupełnie nie używał, którego się nie powinno używać. Po to konstytucja takie uprawnienia, możliwości dała prezydentowi, żeby - kiedy trzeba - ich używał.

A skupiłby się Pan raczej na sprawach krajowych, czy na zagranicznych?

Myślę, że jedne i drugie są bardzo ważne, ale sprawy krajowe wiążą się ze sprawami międzynarodowymi, ponieważ praca na poziomie krajowym przekłada się też na pozycje międzynarodowe. Chciałbym, żeby Polska była inicjatorem poważnego, demokratycznego zbliżenia między Wschodem, a Zachodem. Marzy mi się taka wielka Europa, od Atlantyku do Pacyfiku.

Ale czy wykraczająca poza Atlantyk? Pytam o współpracę z USA.

Ja nie wiem. Mamy jakąś wspólnotę kulturową, tę wielką wspólnotę z ludźmi za oceanem, ale tu, w Europie, jesteśmy geograficznie, i tak jakby też kulturowo, jeszcze głębiej powiązani.

Czyli jednak bliższe dla Pana są relacje z Unią Europejską, niż ze Stanami?

Wydaje mi się, że tak. To powinno być nasze najbliższe takie, i zaplecze, i wsparcie, i również nasza nadzieja na przyszłość.

A jak powinniśmy kształtować stosunki z Rosją?

Na zasadach zbliżenia z Rosją, moim zdaniem. Zbliżenia takiego ludzkiego, ale zbliżenia też instytucjonalnego. Chociaż to nie przeczy oczywiście - i to jest może najważniejsza, jeszcze głębsza rzecz, niż to wszystko,co tu powiedziałem - że wszelkie stosunki międzynarodowe, planowanie na przyszłość, muszą być oparte o ten fundament zasadniczy, fundament prawdy.

Czy pan ma na myśli politykę historyczną?

Nie, nie. Nie chodzi tylko o politykę historyczną, chociaż ona oczywiście jest ważna. Chodzi też o politykę nawet bieżącą. To, co się teraz dzieje wokół katastrofy, która miała miejsce w Smoleńsku, nie upoważnia do takiego stwierdzenia, że tutaj prawda jest dochowywana, są jakieś tam poważne niejasności. Jest sytuacja tego śledztwa, które jest prowadzone przez Rosjan w sposób jakby taki trochę arbitralny. Rząd Polski do tego nie przywiązuje wielkiej wagi, to znaczy za małą wagę przywiązuje. Widać to wyraźnie.

A stosunki z Ukrainą?

Tutaj właśnie kłania się ta prawda historyczna, ta polityka historyczna. No, nie można jednakże przechodzić do porządku dziennego nad tymi strasznymi rzeczami, które Polaków spotykały z rąk Ukraińców, z rąk Ukraińskiej Powstańczej Armii w czasie II wojny światowej. Tutaj polityka zagraniczna jest ważna, ale te nasze stosunki ze Wschodem powinny być w jakiejś dalszej perspektywie sytuowane jako pewne porozumienie z całym tym wielkim Wschodem. Ukraina, Białoruś, Rosja, Gruzja, to wszystko są nasi - mam nadzieję - przyszli sojusznicy, przyszli przyjaciele.

Co pan sądzi o naszych misjach, już nawet nie wojskowych, ale wojennych, poza granicami kraju?

Wydają mi się wadliwe. Tam, w Afganistanie, właściwie odgrywamy rolę najeźdźców, odgrywamy rolę żołnierzy, których tam nie chcą. Jest charakterystyczny przykład prezydenta Karzaja, którego obstawa składa się z amerykańskich marines. On nie może znaleźć pięciu, czy dziesięciu chłopców afgańskich, którzy by go chronili...

...do których by miał pełne zaufanie...

Właśnie. To jest dramat tej naszej misji. W jakimś sensie zaprzeczamy swoim wielkim niepodległościowym tradycjom: o wolność waszą i naszą. Jedną z pierwszych moich decyzji, czy prób podjęcia starań o to, to byłoby staranie o wycofanie wojsk z Afganistanu.

Aldona Kołodziejska, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)