Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Daniel Czyżewski 26.11.2018

Masowy protest "Żółtych kamizelek" we Francji. Ekspert: to ryzyko dla dalszego funkcjonowania tego systemu władzy

- Widać tu duże ryzyko dla dalszego funkcjonowania tego systemu władzy. Właśnie poprzez taki moduł bezpośredniego protestu. Takiej demokracji bezpośredniej. Te protesty są bardzo nie na rękę Macronowi - mówił w rozmowie z PolskieRadio24.pl dr Łukasz Jurczyszyn, ekspert ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Francji (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych).

Daniel Czyżewski, PolskieRadio24.pl: W weekend mieliśmy protesty w całej Francji, 300 tysięcy osób wyszło na ulice, niektóre źródła podają nawet większą liczbę, 400 rannych, 40 aresztowanych i jedna ofiara śmiertelna. Jakie są przyczyny protestów, czemu są tak masowe? Co się dzieje?

Dr Łukasz Jurczyszyn: Przede wszystkim wydaje się, że to jest konsekwencja pewnego stylu rządzenia, ale też komunikacji którą obrał Macron, czyli takiej bezpośredniej komunikacji ze społeczeństwem. Ten styl charakteryzuje się takim brakiem zaufania do mediów mainstreamowych. Macron unika z nimi kontaktu, traktuje je instrumentalnie, kiedy potrzebuje, natomiast stawia na kontakt bezpośredni. I wydaje się, że przy okazji tych protestów, tego ruchu żółtych kamizelek, mamy do czynienia z odpowiedzią na taki komunikat, też właśnie bezpośredni. Czyli ta mobilizacja ma szersze znaczenie niż tylko podwyżki akcyzy na paliwa, wydaje się, że tam zawiera się szerszy aspekt niezadowolenia z władzy.

Doniesienia medialne mówią, że "Żółte kamizelki", symbol protestujących, "rekrutują się" z pracowników transportu.

To nie jest do końca wyjaśnione. Teraz ruszyły badania socjologów we Francji, żeby też się temu przyjrzeć. To jest ciekawy ruch pod kątem analitycznym. Nie został zainspirowany przez żadne związki zawodowe, ani przez partie. To jest właśnie taki ruch "no logo". Te kamizelki to są przecież kamizelki kierowców, które każdy wozi w samochodzie. Jest to bezpośrednio związane z podwyżką akcyzy.

Natomiast on na pewno ma szersze znaczenie. Z mojej perspektywy to jest taka formuła bezpośredniego komunikatu do władzy, wyrażenie niezadowolenia bez korzystania z jakichkolwiek pośredników. Tak jak Macron sobie życzył w zasadzie kontaktować się z Francuzami. Z tymi, z którymi ma nie po drodze, z peryferiów, którzy na niego nie głosowali, tylko na inne partie, szczególnie na Front Narodowy czy Francję Niepokorną Melenchona czy nawet Republikanów. To nie są wyborcy Macrona.

A jeżeli weźmiemy pod uwagę że prawie 16 milinów Francuzów nie wzięło udziału w wyborach prezydenckich i w parlamentarnych, a to też często forma wyrażenia niezadowolenia, to jasne jest, że Macron to nie jest ich kandydat. To ma na pewno wymiar społeczny, w związku ze średnim wzrostem wydatków na benzynę, teraz 250-300 euro ludzie muszą przeznaczyć na paliwo.

O ile procentowo wzrosły ceny paliwa?

Jeśli chodzi o diesel, to 21 proc. To są istotne podwyżki. Jeżeli ci Francuzi, którzy wywodzą się głównie z tych peryferiów, z prowincji, z niedużych miejscowości, czy z ośrodków wiejskich, muszą pokonywać większe odległości samochodem. Ich mediana to 1,5-2 najniższej pensji, która wynosi 1400 euro. I to na całą rodzinę. Te 250-300 euro mniej w budżecie rodzinnym po tych podwyżkach było taką bezpośrednią przyczyną tego sprzeciwu. Mamy wymiar społeczny, ale też wymiar polityczny.

Ciekawe jest, dlatego że to jest ruch, który zorganizował się poza związkami zawodowymi, poparcie ogółu Francuzów. To pokazuje wzrastające niezadowolenie do rządów Macrona. Jeżeli w tej chwili on może liczyć na 25 proc. poparcia społecznego to też tutaj widać, że w ogóle Francuzi, nawet ci, co mieszkają w miastach, którzy na niego zagłosowali, już nie są zadowoleni z jego rządów.

Ciekawe jest, dlatego że to jest ruch, który zorganizował się poza związkami zawodowymi, poparcie ogółu Francuzów. To pokazuje wzrastające niezadowolenie do rządów Macrona Łukasz Jurczyszyn

Te przyczyny są różne i będą jeszcze zbadane, natomiast widać tu duże ryzyko dla dalszego funkcjonowania tego systemu władzy. Właśnie poprzez taki moduł bezpośredniego protestu. Takiej demokracji bezpośredniej. Te protesty są bardzo nie na rękę Macronowi. Zwłaszcza w trakcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. On by je najchętniej jak najszybciej zgasił, uspokoił sytuację, ale nie ma za bardzo z kim rozmawiać, jeżeli to jest protest poza związkami zawodowymi, poza partiami, poza stowarzyszeniami.

To zwiastuje powtarzalność tego typu protestów, bo stawia władze w bardzo trudnej sytuacji.

Właściwie niedługo po wyborach prezydenckich notowania Macrona znacznie się obniżyły i od tamtej pory ma dość niskie poparcie. Czy w jego przypadku możemy już mówić o jakimś trwalszym trendzie spadkowym czy jego prezydentura znajduje się w kryzysie? Odbije się czy podzieli los Hollande’a, który na koniec kadencji miał poparcie na poziomie kilkunastu procent?

Widać na pewno prawidłowość polegającą na tym, że jak już prezydent Republiki straci popularność istotnie, czyli przybliży się do 30 proc., to później jest mu szalenie trudno odbić się od tych negatywnych trendów. I to się potwierdziło z Macronem, ponieważ on miał taki bardzo istotny spadek pierwszy po poprzednim lecie, czyli praktycznie kilka miesięcy po objęciu rządów i większości bezwzględnej w parlamencie francuskim. Różne skandale tutaj wchodziły w grę.

On potem próbował się różnymi dynamicznymi działaniami, reformami które wtedy były nawet popierane przez sporą część Francuzów, ratować. Choćby reforma kolei czy rynku pracy. Związki zawodowe były przeciwko, chociaż porozumiały się z Macronem, ale była taka gotowość społeczna do tych reform. I faktycznie trzeba mu oddać, że on jako jedyny się ich podjął, w odróżnieniu chociażby do dwóch poprzednich prezydentów. Oni się przestraszyli tych reform strukturalnych. Później, głównie z powodu stylu władzy, który się nie podoba Francuzom, przez to że określany jest jako prezydent bogatych, tracił w sondażach. Społeczeństwo francuskie od wielu lat już jest niezadowolone z klasy politycznej, tej paryskiej, elitarnej. A on jest jej emanacją. Ta łatka została mu już przyklejona.

Jeśli chodzi o kryzys władzy, rezygnacje ministrów, to wszystko potwierdza ten spadkowy trend. Trudno się spodziewać, żeby Macron zmienił tą tendencję. Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę politykę europejską, która jest kluczowa dla Macrona. Jeżeli byśmy się zastanowili nad jego autentycznością, to jest na pewno autentycznie elitarnym politykiem, źle kojarzonym, natomiast jest też bardzo proeuropejski. Właściwie był jedynym takim liderem politycznym, który takim proeuropejskim hasłem zdobył we Francji władzę. Dla niego ta polityka europejska, próby zreformowania Unii Europejskiej, jest kluczowa. Tutaj też nie widać efektów, nie widać sukcesów, co również wpływa na niskie poparcie. Po prostu nie jest skuteczny mimo wielu działań i dużej aktywności.

Oczywiście ta sytuacja międzynarodowa w ogóle się komplikuje, choćby specjalne relacje transatlantyckie z Donaldem Trumpem. Macrona strategia do rozwijania relacji francusko-amerykańskich skończyły się fiaskiem. Sukcesów na arenie międzynarodowej jest niewiele. Ten wydawałoby się na początku mocny punkt Macrona okazał się słaby. Reformowanie euro czy reformy instytucjonalne, listy transnarodowe - wszystko to zakończyło się fiaskiem. Jedyny sukces jest związany z pracownikami delegowanymi. Jednak z punktu widzenia gospodarki Francji nie ma to większego znaczenia.

Ten wydawałoby się na początku mocny punkt Macrona okazał się słaby. Reformowanie euro czy reformy instytucjonalne, listy transnarodowe - wszystko to zakończyło się fiaskiem. Jedyny sukces jest związany z pracownikami delegowanymi. Jednak z punktu widzenia gospodarki Francji nie ma to większego znaczenia Łukasz Jurczyszyn

Mało tych sukcesów, więc trudno się spodziewać, żeby poprawił swoje sondaże. Dowodem na to jest fakt, że Marine Le Pen ze swoim nowo nazwanym ugrupowaniem "Związek Narodowy", wyprzedziła ten proeuropejski obóz prezydencki "La Republique En Marche". To pokazuje trudność sytuacji Macrona i fakt, że nie udało mu się stworzyć takiego silnego ruchu europejskiego o którym mówił, który zapowiadał. Tak naprawdę porozumiał się z liberałami ALDE, ale społeczeństwo francuskie nie jest społeczeństwem holenderskim, to nie jest liberalne społeczeństwo. Samo słowo "liberalny" jest bardzo źle przyjmowane we Francji.

Ten całokształt niepowodzeń spowodował niespodziewany wzrost Marine Le Pen. Liderka narodowców boryka się z wieloma problemami - finansowymi, sądowymi, utraciła jedną trzecią lokali wyborczych a także ponad 50 tys. Członków. Mimo takiej fatalnej sytuacji może liczyć na poparcie Francuzów, co potwierdza sprzeciw wobec aktualnie sprawującego władzę prezydenta.

Z informacji medialnych wynika, że we Francji zablokowane są nie tylko drogi, ale protestujący opanowali niektóre magazyny z ropą naftową. Pomijając już kwestie polityczne czy społeczne, czy państwo francuskie panuje nad sytuacją w terenie?

Muszę powiedzieć, że to nie jest taka pierwsza sytuacja na przestrzeni ostatnich lat, gdzie widzimy blokowanie nie tylko dróg. Chociażby za Hollande’a w 2016 roku, to przez cztery miesiące Francja była sparaliżowana. Stacje benzynowe, drogi, ruch publiczny. Także można powiedzieć, że służby porządkowe, zarzadzanie kryzysowe, jak jeszcze do tego podepniemy całą politykę antyterrorystyczną, a zagrożenie terrorystyczne jest we Francji wysokie, to można powiedzieć, że tych ofiar nie ma jakoś dużo i służby w jakimś sensie radzą sobie i nie dochodzi do tragedii i dzięki pertraktacjom politycznym sytuacja się normalizuje.

Francuzi są sprawdzeni w takich sytuacjach. Widać, że Macron nie chce popełnić błędu, nie chce ostro, represyjnie spacyfikować ten protest. Jest zapewne nauczony doświadczeniem de Gaulle’a z 1968 roku. Myślę, że rozumie, że to nie jest tylko protest, który oznacza reakcję na wzrost cen paliwa, ale za tym się kryje większe niezadowolenie społeczne. Takie ostre wkroczenie oddziałów policji i spacyfikowanie tego buntu tylko pogorszyłoby sytuację. Z jednej strony musi pokazać tym wyborcom prawicowym, że panuje nad sytuacją i nie dopuści do większej liczby śmierci czy poszkodowanych.

Na początku ludzie, ale także media, dały Macronowi szansę. Nie był znany szerszej, choć był ministrem gospodarki. Ten miesiąc miodowy, taki okres spokoju społecznego, takiej tolerancji dla niego, definitywnie się skończył Łukasz Jurczyszyn

W tej chwili to właśnie wyborcy prawicowi są jego wyborcami. Wybrany był przez lewicowych głównie. Ta sytuacja się zmieniła, w stylu i w rozwiązaniach reformatorskich bardziej pokazał się jako prawicowy polityk. Przejął wyborców Republikanów, którzy nie mogą się wciąż pozbierać po kryzysach i porażkach wyborczych. Już Le Pen sobie lepiej radzi w tym układzie. On próbuje znaleźć pewną równowagę między niedopuszczeniem do większego chaosu a z drugiej strony nie za ostrym podejściem do tych protestujących. Wtedy to pociągnęłoby za sobą jeszcze większe protesty. To wcale nie jest nieuniknione.

Na początku ludzie, ale także media, dały Macronowi szansę. Nie był znany szerszej, choć był ministrem gospodarki. Ten miesiąc miodowy, taki okres spokoju społecznego, takiej tolerancji dla niego, definitywnie się skończył.

Wracając do pierwszego pytania, to fakt, że ten protest był tak masowy, to też wynikało z tego że ludzie pracujący, ludzie z prowincji nie ufają po prostu związkom zawodowym, które porozumiały się z Macronem przy poprzednich reformach. To bardzo alarmująca sytuacja dla Macrona. Te protesty dalej mogą mieć taki charakter, co umożliwia internet. Okazuje się, że ludzie wcale nie potrzebują związków zawodowych, aby na taką masową skalę organizować protesty.

Z Łukaszem Jurczyszynem rozmawiał Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl