Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Mateusz Brożyna 13.05.2019

Raków Częstochowa w wielkim stylu wraca na boiska Ekstraklasy. Marek Papszun: wierzę, że będziemy powiewem świeżości [WYWIAD]

- Wierzę, że będziemy powiewem świeżości i wniesiemy coś nowego do Ekstraklasy. Obym się nie mylił - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa, zespołu, który po 21 latach wraca do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. 

Mateusz Brożyna (PolskieRadio24.pl): od kilku tygodni jest pan trenerem beniaminka Ekstraklasy w sezonie 2019/2020. Jakie to uczucie? 

Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa): normalne chyba. Nie czuję związanych z tym emocji ani żadnego dreszczyku. Na pewno to przyjdzie, gdy zaczną się mecze, szczególnie te na wyjeździe przeciwko renomowanym zespołom. Trzeba pamiętać, że to jest ogromny przeskok między I ligą a Ekstraklasą. Głównie chodzi tutaj o poziom medialności i kibicowania tym drużynom. Takich zespołów jak Legia czy Lech w I lidze nie ma.

Trenerzy beniaminków mają gorzej na starcie rozgrywek?

Wydaje mi się, że szanse wszyscy mamy takie same. To wciąż jest piłka nożna - ta sama dyscyplina. Wygrywa ten, kto ma lepiej przygotowany zespół. Wierzę, że nasza praca w Ekstraklasie się obroni i sobie w niej poradzimy.

Sezon 1997/1998 był ostatnim, kiedy Raków Częstochowa występował na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej. Trochę czasu minęło od tamtej pory. Macie jakieś obawy?

21 lat… Obawy nie, ale wielka niewiadoma. Nie wiemy, jak będziemy wyglądać w tej lidze. Zarówno organizacyjnie, jak i sportowo. To pewnego rodzaju ciekawość. Chcemy się sprawdzić i zadomowić w Ekstraklasie, ale weryfikacja odbędzie się na boisku.

Pierwszy sezon będzie chyba największym sprawdzianem. Sandecja Nowy Sącz miała problem ze stadionem i w Ekstraklasie spędziła tylko rok. W Częstochowie też są kłopoty związane z infrastrukturą. To może być największą bolączką Rakowa?

Myślę, że to może być pewnego rodzaju trudność. Ten sezon pokazał, że nasze boisko często utrudniało grę, natomiast jak to się mówi: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Człowiek najlepiej czuje się u siebie. My w Częstochowie nie przegraliśmy żadnego meczu w całym sezonie, poza pucharową porażką z Lechią, zresztą dość kontrowersyjną. To o czymś mówi. Będzie to trudność i nie ma co zakłamywać rzeczywistości. Tutaj dobrze się czujemy, kilka razy poniósł nas fenomenalny doping i mógłby nam pomóc w zdobywaniu ważnych punktów w kolejnym sezonie.

GKP Targówek, Legionovia Legionowo - czwarte miejsce w II lidze, największy sukces klubu, Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Ponadto z Legionovią i z Rakowem zrobił pan awans. Można mówić o pracy u podstaw.

Zgadza się. Wcześniej jeszcze pracowałem w Łomiankach i też, tak jak w Targówku, awansowałem do IV ligi. Jeszcze wcześniej pracowałem w Białołęce w grupach młodzieżowych i byłem grającym trenerem. To były zupełne podstawy i rzeczywiście ja te wszystkie szczeble oddolnie pokonywałem. Już to kiedyś powiedziałem, mnie nikt nic nie dał za darmo. Sam z tych niższych lig awansowałem wyżej. Nikt mnie od razu nie zatrudnił w zespole wyższej klasy. Nie ukrywam, dużo mnie to kosztowało, tym bardziej się z tego cieszę. Nie muszę za to szczególnie nikomu dziękować, bo własną pracą do tego doprowadziłem.

Takie wspinanie się w drabince trenerskiej hartuje charakter?

Na pewno pomaga. Piłkę poznawałem od podszewki, sam sobie wszystko organizowałem. Dzisiaj też to robię, ale już nie samodzielnie. Obecnie przy wszystkim pracuje cały sztab ludzi. Oczywiście wiem, o co we wszystkim chodzi, ale nie tak jak osoby, które ze mną pracują. Dzisiaj łatwiej mi tym procesem zarządzać.

Zostając przy roli szkoleniowca. Lepsza jest praca z młodzieżowcami czy już ukształtowanymi piłkarzami, którzy mają doświadczenie?

Nie ma reguły. Są zawodnicy doświadczeni, którzy pracują, znają swoje mankamenty i chcą się dalej rozwijać. Z drugiej strony są młodzi, którzy myślą, że są superpiłkarzami. I oczywiście jest też odwrotnie. Różnie to bywa.

A jakie cechy powinien mieć piłkarz idealny? Jest taki w ogóle?

Trudno powiedzieć. Na pewno musi mieć charakter do walki i być zdeterminowany. Powinien być gotowy do poświęcenia i takie cechy bardzo sobie cenię - zwracam na nie uwagę. Umiejętności czy doświadczenie to już cechy profilowe na danej pozycji. Generalnie idealnych piłkarzy nie ma, ale o odpowiednich charakterach są.

W zespole nie obejdzie się bez dyscypliny.

Oczywiście, że tak. Dyscyplina to podstawa. W każdej pracy powinna być głównym filarem i fundamentem. Później to wszystko przenosi się na boisko. Organizacja i dyscyplina gry muszą z czegoś wynikać. Nie da się tego zrobić, przesuwając pionki na tablicy, i potem wymagać, żeby ci ludzie zrobili to na boisku. Trzeba współpracować na każdej płaszczyźnie, musimy być zjednoczeni i wiedzieć, jak się w danym momencie zachować.

Przenieśmy się trochę na inny grunt. Czasami piłkarze z topowych zespołów mówią, że lubią pracować z trenerem w stylu "dobrego wujka". Kimś takim jest np. Carlo Ancelotti. Co wtedy z dyscypliną?

To już jest zupełnie inna dyscyplina. Nie ma jednolitej reguły. Popatrzmy np. na Liverpool, gdzie dyscyplina i organizacja taktyczna aż w oczy kole. Z drugiej strony Barcelona, gdzie jest dużo więcej swobody. To porównanie też pokazuje, że są różne szkoły. W przypadku tak topowych zespołów nie ma jednoznacznych zasad, tym bardziej jeśli w składzie jest ktoś taki jak Messi, który wymyka się wszelkim definicjom. Uważam, że na niższych poziomach, tak jak my funkcjonujemy, dyscyplina jest szalenie ważna, ale należy pamiętać o tym, żeby nie zabijać myślenia i kreatywności piłkarzy. Jeśli ich tego pozbawimy, to ta gra będzie siermiężna, a przecież nie o to chodzi. Gra według mojej optyki musi być widowiskiem i ma porywać kibiców. Muszą być emocje, a bez kreatywności tego nie będzie.

Wspomniał pan o Liverpoolu. "Polski Juergen Klopp" – zgodziłby się trener z takim określeniem?

Trudno mi powiedzieć, na pewno miłe jest takie porównanie, ale nie chciałbym być z kimś kojarzony. Tak jak wspomniałem wcześniej, na wszystko musiałem sam sobie zapracować. Uważam też, że moja drużyna ma swój styl, ideę gry i to widać na boisku. Raków ma też powtarzalność. Chciałbym być zapamiętany jako ja, a nie sobowtór jakiegoś innego trenera.

Raków strzela dużo goli, tylko ŁKS ma więcej, ale za to tracicie najmniej. Stawia pan bardziej na defensywę czy ofensywę? Mówi się, że bez obrony trudno coś wygrać.

Takie są fakty. Statystycznie drużyny, które mało tracą, zdobywają trofea i walczą o awanse. Chciałbym, żeby gra była zbalansowana, żeby była zachowana równowaga między atakowaniem a bronieniem. To jest bardzo trudne, bo jak chcesz grać efektowną, a przy tym efektywną piłkę, to trzeba ryzykować. Wiadomo, że wtedy szyki obronne są bardziej rozluźnione, przez co trzeba dopracować te wszystkie mechanizmy. I znowu wracamy do dyscypliny, która jest elementem niezbędnym. Jeśli skupimy się tylko na obronie, będzie problem z kreowaniem i zdobywaniem bramek.

W sezonie przegraliście tylko trzy mecze w lidze - z ŁKS Łódź, Stalą Mielec i Chojniczanką Chojnice.

Te mecze też były specyficzne. W Chojnicach bardzo mocno zaznaczył się sędzia. Absolutnie nie powinniśmy tam przegrać. Z Mielcem mieliśmy dynamiczne spotkanie, oni wykazali się skutecznością, my za to marnowaliśmy sytuacje na potęgę. Zagraliśmy bardzo dobry mecz, ale mieliśmy też godnego przeciwnika i trzeba mu to oddać. ŁKS to zupełnie odrębna historia. To był mecz od razu po awansie. Z nas zeszło ciśnienie, a oni byli mocno pod prądem, wciąż walczyli o promocję do Ekstraklasy i to zresztą było widać. Byli od nas zdecydowanie lepsi. To był jedyny mecz, w którym oddaliśmy inicjatywę. Przeciwnik zdominował nas w każdym aspekcie gry, ale ja bym też tego spotkania nie traktował poważnie, przy całym szacunku dla łodzian, którzy są bardzo dobrą drużyną. Pokazali też, że prócz nas nie mieli żadnej konkurencji i wywalczyli awans. Szkoda, że do konfrontacji doszło w takim momencie, bo te szanse nie były równe. My już byliśmy w euforii z powodu gry w Ekstraklasie i nie udało nam się na to spotkanie odpowiednio skoncentrować.

Ma trener wykształcenie historyczne, przydaje się?

Bardziej może pedagogiczne, chyba pod tym kątem. Przydaje się lepiej w życiu niż w piłce. Dzisiaj moja rola jest inna. Musiałem skończyć studia w zarządzaniu, w specjalizacji trenerskiej. Do tego sprowadza się funkcja trenera, zarządza dużą grupą ludzi, nie tylko piłkarzami, ale całym sztabem szkoleniowym i medycznym.

Pracował pan na niższych szczeblach piłkarskich. Większy jest przeskok z II do I ligi czy z I do Ekstraklasy?

Trudno powiedzieć. To trochę spekulacje. Myślę, że między każdą ligą w Polsce jest duża różnica. Czy to będzie III, IV liga, czy też okręgówka. Skok jest mocno odczuwalny, szczególnie sportowo. Wbrew tego, co się mówi, że nie ma różnicy - moim zdaniem jest.

Czego w takim razie będzie wam brakować z I ligi?

Polsatu (śmiech)… Zmieniamy telewizję, a relacje z tymi ludźmi były naprawdę fajne, w końcu transmitowali większość naszych meczów. To było ważne z perspektywy promocji Rakowa, zawodników, trenerów - teraz zmieniamy obszar medialności. Poza tym chyba niczego nie będzie nam brakować. Wchodzimy na wyższy poziom i nie chcemy już wracać do I ligi.

Skoro już Ekstraklasa, muszę o to zapytać. Uważa trener, że marzeniem każdego szkoleniowca w Polsce jest praca w Legii Warszawa?

Nie wiem, czy ująłbym to jako marzenie, ale uważam, że każdy trener chciałby pracować w Legii, po prostu. Z czysto zawodowego punktu, jest to największy klub w Polsce. Legia ma największy budżet, kibiców w całym kraju, piękny stadion - wszystko się tutaj zgadza. Ma aspiracje do gry w pucharach, w Lidze Mistrzów, myślę, że każdy trener ma takie ambicje.

Zostając jeszcze w temacie Ekstraklasy. Kluby zwalniają trenerów i automatycznie rusza karuzela. Pana zdaniem szkoleniowcy powinni otrzymywać większe zaufanie?

Ja oczywiście jestem pierwszy, który tę solidarność zawodową zachowuje. Jednak każdy przypadek trzeba traktować indywidualnie. To nie jest tak, że zaufanie ponad wszystko. Kiedy trener jest niekompetentny, nieuczciwy, to prezes ma mu dać zaufanie? Na jakiej zasadzie, dlaczego? To nic dobrego nie przyniesie. Zgadzam się, ta liczba zmian nie jest powodowana tymi aspektami, o których mówię, tylko bardziej na zasadzie zero-jedynkowej - chodzi o wynik. Pracujemy też w takim zawodzie, trzeba się z tym liczyć. Gdy nie ma wyników, to na nic innego się nie patrzy. Trochę się śmieję, jak niektórzy mówią, że w Rakowie dostałem kredyt zaufania. W pierwszym sezonie zrobiłem awans z II do I ligi, w kolejnym mieliśmy się utrzymać, a zająłem siódme miejsce. W następnym uzyskaliśmy promocję do gry w Ekstraklasie. O jakim kredycie zaufania możemy mówić? Przecież to jest śmieszne. To ile tych meczów trzeba wygrać, żeby nie zostać zwolnionym? Dwa z rzędu, pięć… Nie dajmy się zwariować, trzeba patrzeć na pracę, na postęp drużyny. Gdy na początku podpisywałem umowę, była ona dla mnie mocno niekorzystna, ale o tym dzisiaj nikt nie mówi. Mogłem zostać wtedy zwolniony w każdym momencie praktycznie, więc też nie możemy mówić o całkowitym braku zaufania. Każdy patrzy na wyniki, bo z tego trener jest rozliczany, czy nam się to podoba, czy nie. Na pewno niektóre decyzje są nielogiczne, bo jak się zatrudnia trenera i po czterech miesiącach się go zwalnia - to jest absurd. Co taki człowiek może robić lub zepsuć w tak krótkim czasie.

Ile czasu w takim razie potrzebuje szkoleniowiec, który obejmuje dany zespół w sytuacji kryzysowej, żeby wdrożyć jakikolwiek plan?

W trakcie trwania sezonu nie ma możliwości, żeby rozliczyć trenera. Na dodatek jeżeli taki człowiek przejmuje zespół w rundzie wiosennej, to nie ma żadnego niemal wpływu na drużynę. Taka jest prawda. Nie może dokonać żadnych transferów, nie może przygotować piłkarzy, już o wdrożeniu swojej koncepcji nie wspomnę. Może jedynie jakoś poskładać zespół, jeśli są konflikty. Pozostają stałe fragmenty, trochę taktyki w grze obronnej i to wszystko. Nikt nie wdroży od razu automatyzmów, bo nie jest cudotwórcą. Nawet Guardiola czy Klopp by tego nie zrobili. Moim zdaniem minimum trzy rundy - to jest taki czas, po którym można powiedzieć trenerowi: sprawdzam. Oczywiście tylko wtedy, jeżeli ta praca idzie w dobrym kierunku. Uważam, że zmian w Ekstraklasie jest trochę za dużo i momentami są one dość irracjonalne. Trenerów traktuje się bez szacunku, a jeżeli nie ma się go do najważniejszej osoby w drużynie, nic z tego nie wyniknie.

Lubi pan kontakt z mediami?

Nie mam z tym żadnego problemu. Zdaję sobie sprawę, że na takim poziomie jest to już obowiązek. Szanuję dziennikarzy, bo to jest wasza praca, za to bierzecie pieniądze, utrzymujecie rodziny - musimy współpracować. Nawet powinniśmy, czasami nam się to nie udaje, ale takie jest życie. Akceptuję rolę mediów i uważam, że jest ona bardzo ważna w kontekście promowania piłki. Jeśli będzie się o niej dobrze pisało, ale też konstruktywnie krytykowało, to będzie to pozytywnie wpływać na futbol. Dzięki temu coś się zmieni, coś się poprawi. Konstruktywna krytyka też jest ważna, to ona stymuluje zmiany w różnych obszarach. Uważam, że dzięki temu piłka też się rozwija.

Z mediami sportowymi jest pan na bieżąco?

Staram się, nie zawsze mam na to czas, ale jako człowiek z branży lubię wiedzieć, co się dzieje. Warto się orientować, choćby w kwestiach transferowych, ale też ogólnie o wszelkich zmianach w lidze.

Czyta pan książki z branży czy bardziej obserwuje kolegów po fachu i stara się stworzyć swój model pracy?

Jedną z rzeczy, których mi brakuje, jest właśnie czas, żeby te książki czytać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przeczytałem normalną książkę. To wszystko jest z obszaru zawodowego, a czasem przydałoby się trochę zdystansować od tego. Wierzę, że gdy już nie będę pracował, to ten stracony czas nadrobię.

Gdyby nie piłka w życiu, to…

Pewnie byłbym nauczycielem, tak mi się wydaje. Może jakaś inicjatywa prywatna, coś swojego, kreatywnego. Być może dlatego zająłem się trenerką. Zawód tego typu zawsze stymuluje do rozwoju. Tutaj nie można się zatrzymać. Nie robiąc nic, nie zatrzymujesz się w miejscu, ale wręcz uwsteczniasz.

Gdyby miał pan określić w jednym, dwóch zdaniach polską piłkę klubową?

Myślę, że w Polsce jest duży potencjał, ale jeszcze więcej pracy, żeby go wykorzystać. 

Czego kibice mogą się spodziewać od Rakowa Częstochowa w kolejnym sezonie?

Na pewno będziemy walczyć o utrzymanie, jeśli będzie potrzeba, to do ostatniej kolejki, i za wszelką cenę będziemy chcieli w lidze pozostać. Wierzę, że będziemy powiewem świeżości i wniesiemy coś nowego do Ekstraklasy. Obym się nie mylił. 


Mateusz Brożyna