Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Michał Fabisiak 12.02.2021

Wybory na prezydenta Rzeszowa. Ekspert wskazał kluczowy elektorat

W najbliższych miesiącach oczy całej Polski będą spoglądać na Rzeszów. Po tym, jak prezydent miasta Tadeusz Ferenc ogłosił, że rezygnuje ze stanowiska, w stolicy Podkarpacia odbędą się wybory, które wyłonią jego następcę. - Dla największych partii będą okazją do sprawdzenia swoich sił w politycznym boju - mówi politolog, prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. 

Jaka będzie ranga wyborów prezydenckich w Rzeszowie?

Nie mam żadnych wątpliwości, że wzbudzą one ponadstandardowe zainteresowanie szerokiej opinii publicznej. Do kolejnych ogólnopolskich wyborów są ponad dwa lata. Dla największych partii wybory prezydenckie w Rzeszowie będą okazją do sprawdzenia swoich sił w politycznym boju. Porównałbym ich rangę do przedterminowych wyborów w Elblągu w 2013 roku. Wtedy to na terenie niesprzyjającym prawicy zwyciężył kandydat PiS. Wydarzenie to stało się pewnego rodzaju symbolem, bo pokazało, że skoro PiS może wygrać tam, to może zwyciężyć wszędzie. 

Która siła polityczna wyjdzie zwycięską z rywalizacji o urząd prezydenta stolicy Podkarpacia? 

Wbrew stereotypom dotyczącym Podkarpacia jako całości, Rzeszów od lat pozostaje miejscem wyrównanej walki między PiS, a łącznie traktowanymi głównymi partiami opozycji. 

Podkarpacie to bastion PiS-u. W Rzeszowie przewaga partii rządzącej nad opozycją nie jest jednak aż tak znacząca jak w skali całego województwa. W ostatnich wyborach prezydenckich w stolicy Podkarpacia Andrzej Duda pokonał Rafała Trzaskowskiego różnicą 0,64 proc.

Generalnie wszędzie w Polsce jest tak, że poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości rośnie wraz ze spadkiem gęstości zaludnienie. Im większe miasto, tym mniej zwolenników PiS - dotyczy to nawet regionów, będących bastionami tej partii. O, ile Podkarpacie jest od lat mocno związane z tą partią, to sam Rzeszów już nie. Oczywiście, PiS z reguły jest najsilniejszą partią w mieście w wyborach ogólnokrajowych, ale łącznie liczone siły innych partii przeważają. W wyborach na prezydenta miasta dochodził do tego jeszcze czynnik personalny i osobista popularność Tadeusza Ferenca. W związku z tym będziemy mieli do czynienia ze starciem w mieście, w którym poziom poparcia jest względnie wyrównany. A poza tym odejdzie czynnik personalny, bo nie będzie uczestniczył w tych wyborach Tadeusz Ferenc.

morawiecki konfa pap 1200 .jpg
Premier: cyfryzacja filarem Nowego Ładu po epidemii. To będzie impuls rozwojowy

Ustępujący prezydent Rzeszowa jako swojego potencjalnego następcę wskazał Marcina Warchoła, czyli ewentualnego kandydata PiS. Na ile skuteczne okaże się jego wsparcie? 

Z całą pewnością będzie jednym z atutów  młodego polityka jakim jest Marcin Warchoł. Pamiętajmy jednak o tym, że na triumfy Tadeusza Ferenca składały się trzy grupy wyborców. Jedną z nich stanowią wyborcy Platformy Obywatelskiej mieszkający głównie w centralnej, zachodniej i północnej części miasta. Trudno sobie wyobrazić, aby byli chętnie do zagłosowania na Marcina Warchoła, a jest to typ elektoratu, który regularnie pojawia się przy urnach. Druga grupa to wyborcy jego macierzystej partii w postaci SLD, a więc związani często z dawnymi policyjnymi i wojskowymi osiedlami zlokalizowanymi blisko centrum. Trudno spodziewać się, aby większość z nich chciała zagłosować na kogoś z prawej strony. I pozostaje kluczowa, trzecia grupa, którą stanowią osoby niezainteresowane polityką, głosujące na prezydenta miasta i kierując się czynnikiem personalnym. W przypadku Tadeusza Ferenca dochodziło też to, że był związany kiedyś z WSK, był nawet piłkarzem Stali Rzeszów, co mogło jakoś punktować w południowej i wschodniej części miasta. Są to wyborcy, którzy są na pograniczu niegłosowania i PiS-u i to o nich głównie będzie toczyła się walka. W tych wyborach wiele będzie też zależeć od tego, czy opozycja wystawi wspólnego kandydata, który nie będzie sprawiał wrażenia kogoś kto miał dłuższy czas do czynienia z polityką na poziomie samorządowym.

Opozycję stać na zjednoczenie w Rzeszowie? 

Myślę, że w obecnej sytuacji politycznej i biorąc pod uwagę specyfikę regionu, to jest to możliwe. Tendencje współpracy partii opozycyjnych są silniejsze tam, gdzie opozycja ma poczucie bycia trwałą mniejszością, a w skali województwa tak się dzieje. Poza tym żadna z opozycyjnych partii nie przeżywa wyjątkowego rozkwitu, a co najwyżej stabilizacji, co może wzmacniać chęć porozumienia się. Uważam, że o wyniku tych wyborów rozstrzygnie skala mobilizacji obu elektoratów. PiS zawdzięczało zwycięstwa w ostatnich wyborach ponadstandardowej mobilizacji wszystkich, których mogło zmobilizować, także wielu osób na co dzień niezainteresowanych polityką. Gdyby doszło do dwóch tur, to w drugiej faworytem byłby kandydat opozycji. Z całą pewnością PiS nie będzie służyć uczynienie z tych wyborów swego rodzaju plebiscytu.

Przemysław Czarnek 1200 Forum.jpg
Szef MEiN: uruchamiamy dwa oddzielne systemy rejestracji na szczepienia dla nauczycieli

Krótko mówiąc PiS, nie może pozwolić sobie na powtórzenie scenariusza z ostatnich wyborów prezydenckich w Warszawie, które stały się takim plebiscytem. 

Zgadza się. Choć w przypadku Rzeszowa potencjały elektoratów są bardzo wyrównane. Poza tym jest też olbrzymia niewiadoma w związku z wieloma osobami głosującymi po prostu na Tadeusza Ferenca. Opozycja ma jednak wyborców, którzy łatwiej się mobilizują. PiS musi więcej zainwestować politycznie, żeby jego zwolennicy pojawili się przy urnach, co nieco komplikuje sytuację. Bardzo często takie wybory, jeśli nabierają ogólnopolskiego wymiaru, stają się plebiscytem przeciwko rządzącym. Krótko mówiąc mogą służyć mobilizacji osób niezadowolonych z rządów PiS-u. Moim zdaniem nawet, gdyby te wybory nie uzyskały statusu symbolicznego dla skali polityki ogólnopolskiej, to same w sobie będą niezwykle interesujące. Chciałbym jednak zaznaczyć, że wyciąganie z tego jakiś wniosków ogólnokrajowych byłoby przedwczesne. 

A jaki wpływ na wynik tych wyborów będzie miał czas? Powinny zostać zorganizowane w ciągu 90 dni. 

Myślę, że pewnym reżyserem będzie pandemia. Nie wiemy, jak elektoraty zareagują na sytuację, w której pojawienie się przy urnach może przypadać na czas różnych restrykcji. W mojej ocenie będzie to zmienna, która będzie komplikować obraz rzeczywistości. 

Niewiadomą jest również to, kto będzie kandydatem PiS. Marcin Warchoł, którego w roli swojego następcy upatruje Tadeusz Ferenc, niekoniecznie może uzyskać nominację ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Politycy partii pytani o tę kandydaturę nabierają wody w usta i odpowiadają, że żadne decyzje nie zostały podjęte. 

To już jest element rywalizacji między Prawem i Sprawiedliwością, a Solidarną Polską. Problem nie leży w osobie Marcina Warchoła, który dla samego PiS pewnie nie jest osobą budzącą negatywne emocje. Problem dotyczy relacji między PiS, a SP, które od ostatnich wyborów sejmowych ze względu na proporcje mandatów, ułożyły się tak, że napięcia są nieuniknione. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że ewentualne zwycięstwo Marcina Warchoła krótkoterminowo wzmocniłoby popularność Zjednoczonej Prawicy, byłoby przedstawiane jako dowód poparcia dla rządzących. Biorąc jednak pod uwagę czynnik długofalowy i relacje wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, to można się głęboko zastanawiać, czy sukces kandydata Solidarnej Polski nie zwiększyłby napięć, czy na pewno leży w interesie PiS jako partii. Hegemonia ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego wynika z wielu czynników, a jednym z nich jest skala przewagi nad koalicjantami. I w tym sensie naruszenie statusu quo byłoby dla PiS niekorzystne. Dyskusje nad tym, czy PiS kogoś wystawi są politycznym sygnałem - nawet jeśli ostatecznie poprze Marcina Warchoła - sytuacja z perspektywy PiS nie będzie czarno-biała. Ewentualny sukces będzie rodził pytanie, czy nie jest to pyrrusowe zwycięstwo, z którego długofalowo wyniknie więcej strat niż korzyści. 

- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio24.pl