Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Paweł Kurek 25.05.2021

Rząd negocjuje z Czechami ws. kopalni Turów. Trzaskowski i Hołownia chcieli wykonania postanowienia TSUE

Rafał Trzaskowski i Szymon Hołownia opowiadają się za wykonaniem orzeczenia TSUE, co wiąże się z wstrzymaniem wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów w Bogatyni. Konsekwencją takich działań byłoby narażenie tysięcy osób na utratę pracy. - Część Polaków może to odbierać jako akceptację dominacji Brukseli - mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl politolog prof. Henryk Domański. Tymczasem rząd zdecydował się pójść inną drogą i podjął negocjacje ze stroną czeską. 

forum-Piotr Müller 1200.jpg
"Czechy wycofają skargę do TSUE po podpisaniu porozumienia". Rzecznik rządu o sprawie kopalni Turów

Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej 21 maja orzekł, że Polska ma wstrzymać wydobycie węgla brunatnego w należącej do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna kopalni Turów. Wiceprezes Trybunału Rosario Silva de Lapuerta nakazała „natychmiastowe” działanie. Oznacza to, że kopalnia powinna zostać zamknięta w ciągu jednego miesiąca, w innym przypadku na Polskę zostaną nałożone kary finansowe.

Postanowienie Trybunału jest odpowiedzią na zarzuty strony czeskiej, która w swojej skardze podkreślała, że działanie kopalni ma bezpośredni wpływ na poziom wód gruntowych w regionach przygranicznych. - Działalność ta prowadzi do ciągłego odpływu znacznych ilości wody z terytorium Czech na terytorium Polski, co niewątpliwie obniża poziom wód podziemnych na terytorium czeskim, co może z kolei zagrozić zaopatrzeniu w wodę pitną społeczności zależnych od dotkniętych tym zjawiskiem części wód - uzasadniało po ogłoszeniu orzeczenia TSUE.

Trybunał wskazał ponadto, że zakaz wydobycia surowca ma obowiązywać do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech w tej sprawie, czyli wydania wyroku.

Zamknięcie kopalni i elektrowni

Orzeczenie TSUE nie oznacza jedynie zamknięcia na czas bliżej nieokreślony samej kopalni. Od jej funkcjonowania zależy bowiem w głównej mierze przyszłość elektrowni w Bogatyni, która jest zasilana węglem z tej odkrywki.

Wiceprezes PGE Paweł Śliwa poinformował podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Suwerenności Energetycznej, że elektrownia nie może istnieć bez kopalni, gdyż jest to naturalny surowiec do produkcji energii elektrycznej w Bogatyni. Szacował, że wykonanie orzeczenia Trybunału będzie się wiązało z nakładami w wysokości około 13,5 mld zł. - Taką właśni kwotę pochłonęłaby m.in. konieczność zwolnienia tysięcy pracowników, a także straty wynikające z poniesionych już ogromnych nakładów na proekologiczne modernizacje, dokonane w ostatnich latach - wskazywał Śliwiński.

Według ekspertów pracę mogłoby stracić od 60 do 70 tys. mieszkańców regionu. Kompleks zatrudnia około 3,6 tys. osób, ale należy też pamiętać o spółkach córkach związanych z elektrownią i kopalnią, w których pracują dziesiątki ich tysięcy.

Ponadto, jak informowała spółka PGE, zaprzestanie działalności kopalni i elektrowni w konsekwencji oznaczałoby konieczność natychmiastowego zabezpieczenia wyrobiska. Natychmiastowe wstrzymanie wydobycia skutkowałoby także poważnymi zagrożeniami geotechnicznymi i środowiskowymi, które mogłyby doprowadzić do katastrofy ekologicznej.

Warto też zaznaczyć, że elektrownia zapewnia ok. 8 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce. A jej wyłączenie oznaczałoby problemy z dostawą prądu do ponad 2 mln gospodarstw domowych.

pmm morawiecki pap 1200 .jpg
PolskieRadio24.pl Świat Europa "Mam nadzieję, że czescy partnerzy rozumieją nasze stanowisko". Premier po spotkaniu ws. kopalni Turów

Reakcja rządu

Decyzja wiceprezes Trybunału Rosario Silvy de Lapuerty wywołała w Polsce falę komentarzy. Strona rządowa argumentowała, że jest to w istocie próba rozstrzygnięcia sporu i godzi w bezpieczeństwo energetyczne Polski. Mówił o tym między innymi premier Mateusz Morawiecki. - Jako szef rządu chcę z całą mocą podkreślić, że na pewno nie będziemy ryzykować zdrowiem, życiem, nie mówiąc o normalnym funkcjonowaniu polskich obywateli, polskich rodzin, tylko dlatego, że ktoś w Trybunale Sprawiedliwości podjął taką czy inną decyzję - oświadczył.
Premier podkreślał ponadto, że „z całą mocą będziemy przeciwdziałać tej niesłusznej, niesprawiedliwej i niespodziewanej decyzji TSUE”.

Szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP Krzysztof Szczerski stwierdził natomiast 23 maja, że przed "rządowymi agendami jest duże zadanie, żeby do rozmów ze stroną czeską wrócić". - Rząd będzie, z tego, co wiem, pilnie rozmawiał w tej sprawie ze stroną czeską - podkreślił.

Wśród polityków związanych ze Zjednoczoną Prawicą pojawiły się też jednoznaczne głosy. - Zamknięcie kopalni i elektrowni Turów właściwie pozbawi życia cały region. Nie ma zgody i nie będzie wykonania decyzji TSUE - zadeklarowała wczoraj (24.05) europoseł PiS Anna Zalewska.

Reakcja opozycji

Zgoła inne stanowisko zaprezentowali w tej sprawie politycy części opozycji, która zarzuca rządowi zaniedbanie sprawy kopalni Turów i roszczeń Czech dotyczących jej zamknięcia. Jednocześnie pojawiły się głosy, że zgodnie z orzeczeniem TSUE należy zamknąć kopalnię.

Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski powiedział, że "jest orzeczenie sądowe i rządzący muszą się do niego dostosować niezależenie od tego, jak ono jest bolesne i jak trudne". - Na tym polega system UE. Jeżeli doprowadza się do tego, że sprawy są już w trybunale i trybunał wydaje orzeczenia, to jeżeli mamy poszanowanie dla unijnego prawa, to nie mamy innego wyjścia - tłumaczył.

Podobne stanowisko reprezentował Szymon Hołownia, lider Polski 2050. Polityk, w opublikowanym w mediach społecznościowych filmie, stwierdził między innymi, że "należy zrobić kilka rzeczy. Po pierwsze chcemy, czy nie chcemy, zgadzamy się, czy nie, ale należy wykonać postanowienie TSUE. Nie możemy sobie wybierać lepszych czy gorszych postanowień Trybunału Sprawiedliwości UE".

Fragment wypowiedzi Szymona Hołowni dot. kopalni Turów:

Polityk mówił też, że po drugie należy zapewnić pracownikom zależnym od kopalni i elektrowni "świadczenia postojowe, wymyślić cały system wsparcia, który powinien im teraz towarzyszyć w trudnym momencie. I trzecia rzecz. Natychmiast siadać do rozmowy z Czechami, którzy mogą wycofać sprawę z Trybunału".

Z kolei reakcja europoseł Róży Thun na decyzję wiceprezes Trybunału Rosario Silvy de Lapuerty o konieczności zamknięci kopalni była wręcz entuzjastyczna. "Brawo, Pani Sędzio!" - napisała na Twitterze polityk związana przez lata z Platformą Obywatelską.

tsue 1200 shutt.jpg
"Decyzja polityczna". Prof. Genowefa Grabowska o orzeczeniu TSUE ws. kopalni Turów

Rozmowy z Czechami

Można powiedzieć, że rząd podjął działania w sprawie Turowa "słuchając" tylko jednej "rady" polityków opozycji. Zamiast, zgodnie z oczekiwaniami Trzaskowskiego i Hołowni, natychmiast zawiesić wydobycie węgla brunatnego - a za czym idzie wstrzymać działanie elektrowni z wszystkimi społecznymi i ekonomicznymi konsekwencjami tej decyzji - premier Polski usiadł do stołu negocjacyjnego z Czechami. 

Szefowie polskiego i czeskiego rządu, którzy biorą udział w szczycie UE w Brukseli, wczoraj (24.05) rozmawiali o spornej kopalni. "Spotkałem się z premierem Republiki Czeskiej, panem Andrejem Babiszem, wcześniej byłem już na Dolnym Śląsku i ustaliłem, w jaki sposób można prowadzić negocjacje ze stroną czeską. Potwierdziłem kierunek tych negocjacji z panem premierem Babiszem i te negocjacje dzisiejszego wieczoru się odbyły" - informował w nocy Morawiecki.

Premier dodał, że "w wyniku porozumienia Czesi mają wycofać pozew [złożony] w tej sprawie przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wstępne porozumienie zakłada, że Polska zainwestuje 45 milionów euro w wieloletnie projekty na tym obszarze".

Natomiast dziś pojawiają się kolejne doniesienia z Brukseli, z których wynika, że Polska i Czechy pracują nad warunkami umowy ramowej, która docelowo ma stanowić podstawy umowy bilateralnej dotyczącej bogatyńskiej kopalni. - Negocjacje ze stroną czeską ws. kopalni Turów w tej chwili się kończą. W poniedziałek nastąpiło przyjęcie wytycznych do umowy, która ma zostać podpisana pomiędzy polskim a czeskim rządem - mówił w Brukseli rzecznik rządu Piotr Müller. - Sfinalizowanie tej umowy jest warunkiem wycofania skargi do TSUE - dodał.

Tymczasem premier Andrej Babisz poinformował na briefingu w Brukseli, że nie ma porozumienia co do wycofania przez Czechy skargi do TSUE ws. kopalni Turów. 

Negocjacje są w toku.

Jacek Sasin EN-1200.jpg
"Byłoby katastrofalnym ciosem w polską energetykę". Sasin wyklucza wyłączenie kopalni Turów

Dominacja Brukseli

Zdaniem politologa prof. Henryka Domańskiego podjęcie przez rząd rozmów z Czechami z punktu widzenia opinii społecznej działa na korzyść gabinetu Mateusza Morawieckiego. - Główny zarzut opozycji - która była początkowa bardzo umiarkowana w krytyce rządu - był taki, że nie podjął wcześniej rozmów, nie zareagował na żądania strony czeskiej, zaraz po tym, jak Czesi zgłaszali problemy z kopalnią Turów - mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

- Duża część ludzi mogła w ten sposób negatywnie oceniać działania rządu, że one były nieefektywne. Natomiast w tej chwili sytuacja wygląda zupełnie inaczej - podkreślił.

Ekspert zaznaczył ponadto, że opozycja pewnie będzie starała się znaleźć jakiś inny punkt krytyczny. - Mianowicie taki, że ta sprawa została podjęta na forum międzynarodowym i Polska jest po raz kolejny pod pręgierzem negatywnej oceny, a rząd jest temu winien - przewidywał, dodając, że "jeśli dojdzie do ugody między Polską i Czechami, to opozycja będzie musiała się wycofać i przestanie to być problemem".

Profesor Domański stwierdził jednocześnie, że część Polaków podejście do sprawy Turowa Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni mogło odebrać, jak "zajęcie określonego stanowiska po stronie tych sił, można by powiedzieć, międzynarodowych. Po stronie przeciwników interesu rządu polskiego i interesu społeczeństwa polskiego, a mówiąc konkretnie mieszkańców okolic Turowa. Jeżeli chodzi o te wszystkie konsekwencje ekonomiczne, jak utrata pracy".

Zdaniem politologa część opinii społecznej takie podejście może odczytywać jako "akceptację dominacji Brukseli czy Strasburga nad prawem polskim".

Komentując natomiast wpis Róży Thun profesor Henryk Domański stwierdził, że sądzi, iż przeciętny Polak, niekoniecznie popierający PO, czy Szymona Hołownię, odbiera to w taki sposób: "co ona tam robi?", "czy ona identyfikuje się z Polską?".

- Mogą sobie zadawać pytania. Dlaczego tak robi? Czy tak nienawidzi PiS-u, rządu Zjednoczonej Prawicy, że aż tego typu argumenty musi stosować, aby ludzie nie głosowali na nich w 2023 roku? Tego typu mechanizmy są uruchamiane - ocenił.

Paweł Kurek