W wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera" w poniedziałek ekspert z komitetu doradców rządu podkreślił: "Wirus nie zostawia nam czasu na to, by przekonać niezaszczepionych - szerzy się bardzo szybko". Tak podsumował kilka poprzednich dni, gdy we Włoszech padły rekordy dobowej liczby zakażeń od początku pandemii. Najwięcej stwierdzono ich w sobotę; ponad 54 tysiące.
Odnosząc się do sytuacji w szpitalach, prof. Abrignani zauważył, że obecnie ponad 80 proc. łóżek zajętych jest przez osoby niezaszczepione. - Mniejszość zapełnia oddziały reanimacji i wpływa na życie 92 proc. osób, które spełniły obowiązek - stwierdził rozmówca gazety.
Jak zaznaczył następnie, jeśli w regionach zostaną zwiększone restrykcje, "odpowiedzialność za to w dużej części będą ponosić ci, którzy nie chcieli uodpornić się przeciwko COVID-19".
Immunolog oświadczył: "Mogę zrozumieć tych, którzy mają wątpliwości" co do szczepionki. - Ale - jak dodał - nie usprawiedliwię tego, kto w tak krytycznej sytuacji w kraju, po dwóch latach pandemii podsyca paranoiczne teorie, kto mówi, że szczepionka zmienia DNA czy powoduje bezpłodność lub bredzi o światowym spisku koncernów farmaceutycznych, by kontrolować ludzi i twierdzi, że trumny w Bergamo były puste - mówił.
- Czy dopuszczalne jest to, by 9 z 10 Włochów musiało płacić za zachowanie nielicznych? - zapytał naukowiec, przywołując odsetek osób zaszczepionych, jeden z najwyższych w Europie.
Obostrzenia we Włoszech
Przed Świętami rząd Włoch wprowadził nowe restrykcje, przywracając obowiązek noszenia maseczek na zewnątrz. Zamknięte zostały dyskoteki i zabronione do końca stycznia wszelkie masowe imprezy, w tym zabawy sylwestrowe na placach.
W środkach transportu oraz w kinach, teatrach, salach koncertowych, na imprezach sportowych wszyscy muszą mieć maseczki typu FFP2.
Wprowadzony też został zakaz jedzenia i picia w kinach, teatrach i w obiektach sportowych.
Czytaj także:
Rekord zakażeń we Włoszech. Tak źle jeszcze nie było
Zobacz także:
jbt