Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 09.01.2011

Co za drzwiami KGB? "Łamiesz krzesło!"

Fala represji na Białorusi nie wygasła. Zastraszenie, bicie, papiery do podpisania, krzyki "Wstań bo łamiesz krzesło" – tak wyglądało przesłuchanie dziennikarza „Gazety Wyborczej”, Andrzej Poczobuta.
Andrzej PoczobutAndrzej Poczobutfot. PAP/Wojciech Pacewicz

Poczobut swoje doświadczenia opisał na blogu. Relacjonuje je także w „Gazecie Wyborczej”, o tej sprawie pisze też opozycyjna gazeta „Nasza Niwa” i portal nn.by.

- Zostałem oficjalnie ostrzeżony, że jeżeli jeszcze raz pojawię się na jakimkolwiek wiecu opozycji dostanę co najmniej 8 lat więzienia. Na potwierdzenie tego wręczono mi oficjalny papier z podpisem szefa KGB w Grodnie generała Iwana Karża. Żebym zrozumiał, że to nie żarty, kilka razy zostałem uderzony w głowę – pisze Poczobut.

Poczobut był pytany między innymi, czy był 19 grudnia w Mińsku (wtedy doszło do wielkiego powyborczego wiecu i jego brutalnej pacyfikacji). Dziennikarz nie odpowiadał jednak śledczym, żądał obecności adwokata.

- To nie jest przesłuchanie. To jest rozmowa. Działamy w ramach ustawy o działalności operacyjnej. Dlatego żaden adwokat panu nie jest potrzebny – tłumaczył według relacji Poczobuta jeden z dwóch śledczych KGB, ubrany w różową marynarkę.

Dziennikarz wiedział jednak, że w tym przypadku może sobie milczeć. - Wiem, że w ramach czynności operacyjnych mogę z nimi nie rozmawiać, bo na razie Aleksander Łukaszenka nie wprowadził obowiązku współpracy z KGB – komentował Poczobut w swoim artykule.

"Wstań bo łamiesz krzesło"

Z upływem czasu śledczy stali się jednak niespokojni. Nagle jeden z nich chciał sprowokować Poczobuta. – Wstań, bo łamiesz krzesło – mówi. - Nie pozwolę ci łamać państwowej własności - krzyczy. Kiedy nie ma reakcji, jeden z pracowników KGB bije Poczobuta w klatkę piersiową i po głowie. Następnie nadchodzi pora na pogróżki: dziennikarz słyszy, że spędzi długi czas za kratami i „Gazeta Wyborcza go nie uratuje”. Wmawiają mu, że „pierwszy raz ktoś milczy”.

W końcu Andrzej Poczobut dostaje do podpisu dokument, że może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej za udział w zamieszkach. Dziennikarz pisze na tym piśmie „Nie zgadzam się”.

Na Białorusi niemal codziennie odbywają się rewizje, na przesłuchania wzywani są dziennikarze niezależnych mediów, m.in. Biełsatu, Naszej Niwy. Redakcje i mieszkania pracowników mediów są przeszukiwane, a KGB wynosi z nich sprzęt i nośniki danych.

O tych represjach mówił kilka dni temu w rozmowie z portalem jeden z dziennikarzy Biełsatu; według jego obserwacji, władza powoli kończy porachunki z politykami i zaczyna teraz rozprawiać się z niezależną prasą i działaczami orgranizacji pozarządowych.

agkm, Gazeta Wyborcza, Livejournal

Dokument,
Dokument, który Poczobut dostał od KGB