Lewandowski, po długiej sadze transferowej, trafił na Camp Nou za 45 mln euro. Jego oficjalny debiut w nowych barwach zakończył się rozczarowującym remisem 0:0 z Rayo Vallecano, ale drugi występ przyniósł Polakowi dublet. Boniek w rozmowie z Interią ocenił, że zmiana otoczenia może obniżyć osiągi strzeleckie kapitana reprezentacji Polski.
- Gdyby Robert Lewandowski został na Allianz Arena, miałby już pewnie 5-7 bramek. Tak na chłopski rozum. Tam wszyscy grali na niego, bo każdy z kolegów był przekonany, że tak jest najlepiej dla zespołu - tłumaczy popularny "Zibi". - W Barcelonie Robert będzie musiał przekonać do tego swoje otoczenie. Z takim Ousmane Dembele może nie być łatwo, on jest indywidualistą, lubi kiwać, sam zdobywać bramki - dodaje.
Chociaż Dembele faktycznie grał nieco egoistycznie, tego samego nie można powiedzieć np. o Ansu Fatim, który w San Sebastian znakomicie kooperował z Lewandowskim i wspólnie z Polakiem przechylił szalę zwycięstwa na stronę "Blaugrany".
- Ansu Fati, Pedri, Frenkie de Jong są zawodnikami, z którymi współpraca Roberta powinna być łatwiejsza. Ja tu nie widzę żadnej sensacji, po prostu w każdym nowym klubie, piłkarz musi zbudować swoją pozycję niemal od początku. Chodzi o pewne mechanizmy, których powstanie wymaga czasu - podkreśla dawna gwiazda Juventusu i Romy.
Boniek jest jednak przekonany, że przeprowadzka "Lewego" do Barcelony była słusznym krokiem. - Widać gołym okiem, że bramki dla Barcelony cieszą Roberta Lewandowskiego znacznie bardziej niż gole dla Bayernu. Podjął nowe wyzwanie, dostał zastrzyk energii i wydaje mi się, że doprowadzi to do kolejnego sukcesu - podsumowuje wiceprezydent UEFA.
Czytaj także:
bg