Od kilku dni w kilku miastach największego w Afryce państwa dochodzi do zamieszek wywołanych głównie przez studentów. Domagają się między innymi ustąpienia prezydenta Sudanu Omara Baszira. Podobnie jak w Egipcie czy Tunezji, manifestanci zwołują się poprzez internetowe serwisy społecznościowe takie jak Facebook czy Twitter.
Dziennikarz Polskiego Radia Mariusz Borkowski, który przez wiele lat był korespondentem w krajach Afryki Północnej podkreśla jednak, że demonstracje w Sudanie nie mają wiele wspólnego z sytuacją w Egipcie czy wcześniej w Tunezji. Jak mówi, są one efektem niedawnego referendum w sprawie podziału Sudanu.
Podział kraju
Mieszkańcy chrześcijańskiego południa kraju opowiedzieli się w nim za odłączeniem od muzułmańskiej północy. To zaś, jak podkreśla Mariusz Borkowski, wywołuje niezadowolenie mieszkańców północy. - To jest rozerwanie Sudanu na dwie części i zakwestionowanie pewnika, że granice pokolonialne nie ulegają rewizji. Chrześcijanie, czyli wspólnota etniczna, która była lekceważona, pomiatana, nagle urosła do roli państwowości, nowego narodu. Jest to bardzo trudne do strawienia przez północ - mówi ekspert i dziennikarz Polskiego Radia.
Mariusz Borkowski dodaje, że podział Sudanu na dwie części ma też konsekwencje ekonomiczne. Również to nie podoba się demonstrującym w Chartumie. - Na terenie przyszłej granicy między oboma państwami są bogate złoża. Co więcej, trzeba dzielić się bogactwem, wypracowanym przez południe. A północny Sudan po podziale będzie już mniejszy - dodaje.
Cały Sudan od wielu miesięcy zmaga się też z kryzysem ekonomicznym spowodowanym między innymi spadkiem wartości miejscowej waluty, co spowodowało wysoką inflację.
IAR/to