Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Agnieszka Kamińska 03.03.2023

"Jak za Stalina, reżim uznał, że mu wszystko wolno". Działacz: wyrok dla noblisty to wyzwanie rzucone Zachodowi

- Wyrok 10 lat więzienia dla Alesia Bialackiego to wyzwanie reżimu łukaszenkowskiego wobec całej europejskiej cywilizacji. To także dobra ilustracja białoruskiej rzeczywistości, tego, jak władze niszczą białoruski naród - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl działacz, dysydent Wiaczesław Siwczyk. Dodał, że Białorusini w Warszawie planują kolejną demonstrację, podczas której zamierzają przypomnieć o więźniach politycznych.

Liderzy Wiasny: laureat pokojowej Nagrody Nobla Aleś Bialacki, jego zastępca Walancin Stefanowicz, lider kampanii na rzecz wolnych wyborów Uładzimir Łabkowicz i przebywający na emigracji Dźmitry Sałaujeu zostali skazani w sądzie rejonu lenińskiego w Mińsku, na Białorusi, na wyroki od 10 do 7 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, a także otrzymali bardzo wysokie kary pieniężne.

Były więzień polityczny, działacz opozycji na wygnaniu Wiaczesław Siwczyk z Ruchu Solidarności "Razem" powiedział portalowi PolskieRadio24.pl, że tak wysokie wyroki to dowód przekonania reżimu, że wszystko mu wolno. Można zabijać ludzi, można wsadzać ich do więzienia - bo wszak zatrzymywano i bito dziesiątki tysięcy Białorusinów, mówił działacz.

- Oczywiście, jeśli chodzi o proces, w którym sądzono laureata Nagrody Nobla Alesia Bialackiego, trzeba zauważyć, że zainteresowana była nim cała Europa. Reżim Łukaszenki i tu pokazał, że wszystko mu jedno i nie obawia się reakcji Zachodu - podkreślił.

Czy mimo wszystko reżimowi nie byłoby wygodniej maskować swoją właściwą naturę, przynajmniej w tak głośnych przypadkach, by uniknąć poważniejszych sankcji?

Czytaj także:

- Gdy wziąć pod uwagę to, że ta władza ma rodowód komunistyczny, to najważniejsze dla nich jest zastraszenie całego narodu. To jest głównym celem represji i każdego procesu pokazowego. System KGB jest nieludzki, stąd i taka logika. Do tego reżim jest upewniony, że nie będzie żadnej szczególnej reakcji Zachodu. Płazem uszły im wcześniejsze zbrodnie, i to im ujdzie na sucho - zaznaczył działacz.

- Skazując laureata Nagrody Nobla, rzucili wyzwanie całej europejskiej cywilizacji - dodał.

Jak za Stalina

- Wcześniejsze sądy w procesach politycznych zasądzały najczęściej wyroki proponowane przez prokuratora. Tutaj łukaszenkowscy bandyci o jedną szóstą "zmniejszyli" wyrok dla Alesia Bialackiego - z 12 do 10 lat więzienia. To pokazuje, na ile reżim liczy się z Zachodem - zauważył polityk. Prokurator proponował wyrok 12 lat więzienia dla Alesia Bialackiego.

Czytaj także:

Znani i szanowani

Wiaczesław Siwczyk powiedział, że obrońcy praw człowieka są znani i szanowani, a jeden z nich był sądzony zaocznie, mimo że już wcześniej w związku z represjami musiał opuścić Białoruś.

- Uładzimy Łabkowicz, Walancin Stefanowicz, to bardzo znani obrońcy praw człowieka, i na Białorusi, i w Europie. Znam ich od 1996-1997 r., a Alesia Bialackiego - od lat 80. System obrony praw człowieka na Białorusi został zniszczony przez represje reżimu - o czym świadczy i przebieg tego procesu. Sądzono bowiem na nim również czwartego działacza - Dźmitry Sałaujeu był skazany zaocznie na osiem lat więzienia, choć znajduje się od pewnego czasu na emigracji w Polsce. To też wyzwanie rzucone systemowi prawa, Europie - skazany został człowiek, który musiał wyjechać z Białorusi. To przypomina czasy stalinowskie - podkreślił.

- Naturalnie, to wszyscy ludzie szanowani, znani. Oczywiście noblista jest znany na całym świecie - dodał działacz.

Białorusini w Warszawie protestowali przeciwko sądzeniu działaczy Wiasny

Wiaczesław Siwczyk powiedział, że białoruska emigracja boryka się z bardzo trudnymi warunkami życia poza ojczyzną. Mimo tego kontynuuje walkę.

- Nawet w tych warunkach, w jakich znaleźli się ludzie, którzy byli zmuszeni opuścić Białoruś, białoruscy uchodźcy, w Warszawie w czwartek odbyła się akcja solidarności z Alesiem Bialackim i działaczami Wiasny, miała miejsce tuż obok łukaszenkowskiej ambasady. Białorusini w Warszawie i obrońcy praw człowieka mówili prawdę i o reżimie, i o obrońcach praw człowieka. Wiedzieliśmy, że wyrok będzie bardzo surowy - powiedział.

Podobne akcje odbyły się także m.in. w Wilnie i w Tbilisi.

Wiaczesław Siwczyk dodał, że w niedzielę w Warszawie planowana jest kolejna demonstracja, która ma przypomnieć, że już 1000 dni za kratami spędzają ważni opozycyjni politycy.

- Wyrok zapadł w czasie, gdy cały naród znajduje się w jarzmie represji. W niedzielę, o 14, w Warszawie obok pomnika Mikołaja Kopernika odbędzie się kolejna akcja Białorusinów. Bo już ponad 1000 dni za kratami znajduje się jedne z liderów białoruskiej opozycji Mikoła Statkiewicz, a w niedzielę 1000 dni w celi spędzi inny znany białoruski polityki opozycji - Pawieł Siewiaryniec. To także ilustracja tego, co ma miejsce na Białorusi - podkreślił.

Wyrok w sprawie działaczy Wiasny

3 marca, w sądzie rejonu lenińskiego w Mińsku, ogłoszono wyrok w sprawie karnej przeciw działaczom Wiasny. Lider organizacji, jej założyciel i laureat zeszłorocznej Pokojowej Nagrody Nobla Aleś Bialacki został skazany 10 lat więzienia w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

Zastępca Alesia Bialackiego Walancin Stefanowicz, prawnik, kierujący kampanią na rzecz wolnych wyborów Uładzimir Łabkowicz i sądzony zaocznie (bo zmuszony już wcześniej do emigracji) Dźmitry Sałaujou zostali skazani odpowiednio na 9, 7, i 8 lat więzienia w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

Obrońcy praw człowieka zostali skazani na podstawie par. 342.2 kk i par. 228.4 kk Republiki Białoruś, za rzekome "finansowanie protestów" i "przemyt pieniędzy". Zarzuty, jak podkreślają wszystkie niezależne organizacje praw człowieka, są bezpodstawne. Osądzeni nie przyznali się do winy. Wyrok na razie nie jest prawomocny.

Drakońskie grzywny

Aleś Bialacki ukarany został olbrzymią grzywną w wysokości 185 tys. rubli białoruskich (74 tys. dolarów amerykańskich), pozostali zaś - grzywną w wysokości 111 tys. rubli białoruskich (to prawie 45 tys. dolarów),

W dodatku zdecydowano się odebrać czwórce oskarżonych kwotę 752 438 rubli 62 kopiejki (297 650 dolarów) - podaje Wiasna. Czyni się to pod pretekstem, że środki zdobyto "drogą przestępczą".

Proces trwał od 5 stycznia br. W czasie jego trwania obrońcy praw człowieka byli przetrzymywani na rozprawach w klatce, ręce mieli skute kajdankami. Odrzucono ich wnioski, by rozprawa toczyła się po białorusku.

Akta sprawy, jak podaje Wiasna, liczą 284 tomy - to rekord w sprawie politycznej. Z nich można wyczytać m.in., że służby podsłuchiwały rozmowy podczas odwiedzin żony jednego z działaczy Wiasny, Leanida Sudalenki, w areszcie, a także, od 2020 r., telefon szefa brzeskiego oddziału Wiasny, Uładzimira Wialiczkina.

Na ogłoszenie wyroku 3 marca nie wpuszczono zagranicznych dyplomatów, w tym polskiego attaché Marcina Wojciechowskiego.

Prokuratorem w sprawie był Alaksandr Karol, sędzią - Marina Zapaśnik.

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl