Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Dominik Panek 14.03.2011

Ratownicy z całego świata dołączają do akcji poszukiwawczej w Japonii

Do Japonii przybywają ekipy zagranicznych ratowników, którzy będą pomagać mieszkańcom terenów zniszczonych przez trzęsienie ziemi i tsunami.
Ratownicy z całego świata dołączają do akcji poszukiwawczej w Japoniifot. PAP/EPA/WALTER BIERI

W Tokio wylądował 15-osobowy zespół chińskich ratowników. Jego szef Yin Guanghui powiedział, że Chińczycy chcą uratować tylu ludzi, ilu się da. Ratownicy przywieźli ze sobą cztery tony sprzętu. Japonia po raz pierwszy zgodziła się na przybycie ratowników z Chin.

Korea Południowa zamierza w najbliższym czasie wysłać 102 specjalistów. Już w sobotę udał się do Japonii 5-osobowy zespół, który ma przygotować pracę reszty ratowników. Seul ma też wysłać transport wody pitnej i innych artykułów najbardziej potrzebnych na zniszczonych terenach.

Do Japonii przyleci także około 50 ratowników z Rosji z trzema specjalistycznymi pojazdami i sprzętem. Będą oni poszukiwać ludzi zasypanych pod gruzami. Wiozący ich samolot ma niebawem wystartować z Moskwy. Do Japonii uda się też druga grupa rosyjskich ratowników, która przyleci śmigłowcem z Chabarowska.

Biały Dom poinformował, że USA pomagają Japonii na wiele sposobów. W Waszyngtonie utworzono Zespół Zarządzania Kryzysowego, który składa się z ekspertów w dziedzinie energetyki jądrowej a także przedstawicieli departamentu zdrowia.

Amerykanie skierowali także grupę swoich specjalistów do Tokio. Do Misawy dotarły także dwa zespoły ratowników, którzy od poniedziałku będą poszukiwać zagonionych po przejściu tsunami. Obie grupy liczą 144 osoby, mają ze sobą 12 psów zabrały one ze sobą 45 ton sprzętu.

Pentagon poinformował, że u wybrzeży Japonii znajduje się lotniskowiec USS Ronald Reagan Reagan. Drugi okręt USS Essen jest w drodze.

Wysłanie ratowników zaoferowały też: Singapur, Turcja, Niemcy, Szwajcaria, Wielka Brytania.

Polska deklaruje pomoc

Premier Donald Tusk zadeklarował w niedzielę, że Polska jest gotowa do udzielenia pomocy ratowniczej Japonii, gdzie dwa dni temu miało miejsce silne trzęsienie ziemi i wywołane przez nie tsunami.

- Jesteśmy przygotowani przede wszystkim z pomocą ratowniczą, bo każdy powinien dawać to, co potrafi najlepiej (...). Więc jeśli będzie tylko sygnał tych, którzy koordynują na miejscu akcję ratunkową, że jest potrzebne to, co mamy do zaoferowania, to natychmiast tam się znajdziemy. Japończycy wiedzą co deklarujemy i że jesteśmy gotowi - powiedział szef rządu.

Premier zaznaczył, że chciałby uniknąć sytuacji, która miała miejsce podczas trzęsienia ziemi na Haiti. - Tam wysyłano pomoc nie zawsze z sensem, bo przecież to nie chodzi o demonstrowanie tu u siebie: "zobaczcie jacy jesteśmy dobrzy", tylko żeby naprawdę pomóc tam ludziom - dodał Tusk.

Tysiące zabitych i zaginionych

Na skutek trzęsienia ziemi i fali tsunami mogło zginąć ponad 10 tys. ludzi - podała japońska telewizja NHK. Rząd wysyła w miejsca dotknięte kataklizmem kolejne 35 tys. przedstawicieli sił samoobrony.

- Nie mam wątpliwości, że w najbardziej dotkniętej kataklizmem prefekturze Miyagi bilans przekroczy 10 tys. zabitych - powiedział telewizji NHK szef policji w tym regionie Naoto Takeuchi. W niedzielę NHK informowała, że nie można się doliczyć 9,5 tys. mieszkańców miejscowości portowej Minamisanriku, zamieszkanej przez 17 tys. osób.

Natomiast Japońska Narodowa Agencja Policyjna poinformowała, że liczba ludzi, którzy zginęli lub zaginęli w następstwie piątkowego trzęsienia ziemi, przekracza 3 000. Wcześniejsze dane policji z soboty mówiły o 2 000 ludzi.

Do soboty wieczorem Japońskie Siły Samoobrony wysłały w rejony dotknięte trzęsieniem ziemi i tsunami 65 tys. ludzi. W niedzielę rano premier Naoto Kan wydał instrukcję, nakazującą wysłanie w ciągu jednego lub dwóch dni kolejnych 35 tys. osób. Minister obrony Toshimi Kitazawa nazwał to "największą akcją tych sił w historii".

Akcja ratunkowa przebiega wolno. Wiele miast i wsi jest bowiem zalanych błotem i trudno jest do nich dotrzeć. Ewakuacja ludzi z zatopionych terenów jest prowadzona głównie za pomocą helikopterów. Kilkaset tysięcy osób jest pozbawionych prądu i wody.

/

Miasteczko "zniknęło z mapy"

Japońskie Siły Samoobrony odnalazły od 300 do 400 ciał w położonym na wybrzeżu miasteczku Rikuzentakata, na które uderzyła fala tsunami. Według doniesień agencyjnych, zostało ono całkowicie zniszczone przez żywioł i praktycznie "zniknęło z mapy". Przed kataklizmem miało około 25 tysięcy mieszkańców.

Nieznany jest los co najmniej 9,5 tysiąca mieszkańców miejscowości Minamisanriku w prefekturze Miyagi. To ponad połowa tego miasta, które przed tragedią liczyło 17 tysięcy mieszkańców.



Tysiące ewakuowanych

Prawie 400 tysięcy osób mieszka poza swoimi domami w nawiedzonym przez piątkowe trzęsienie ziemi regionie Tohoku w północnej Japonii. W sumie zorganizowano około 500 miejsc ewakuacji. Znajdują się one w szkołach i innych budynkach użyteczności publicznej.

W niektórych miejscach schronienia przebywa tyle osób, że w nocy trudno jest im znaleźć miejsce do spania. Wiele z ewakuowanych osób wciąż poszukuje kontaktu z najbliższymi.

Kobieta z prefektury Miyagi powiedziała w telewizji publicznej, że gigantyczne fale tsunami sięgały drugiego piętra jej domu. Widziała jak zmieszana z błotem woda porywa samochód z jej mężem i córką w środku. Ich los pozostaje nieznany, podobnie jak los około 10 tysięcy innych mieszkańców dotkniętego kataklizmem regionu.



Ryzyko wystąpienia wstrząsów wtórnych

Japońska Agencja Meteorologiczna poinformowała, że prawdopodobieństwo wystąpienia wstrząsów wtórnych mocniejszych niż 7 stopni w skali Richtera aż do przedpołudnia 16 marca jest bardzo wysokie. Jest to spowodowane miejscem powstania trzęsienia ziemi na granicy płyt tektonicznych.

Według Japońskiej Agencji Meteorologicznej obecne trzęsienie powstało na granicy płyt tektonicznych i dlatego liczba wstrząsów wtórnych powyżej 5 stopni Richtera jest największa.

Począwszy od przedpołudnia 13 marca przez trzy kolejne dni prawdopodobieństwo wystąpienia wstrząsów wtórnych o sile powyżej 7 stopni wynosi aż 70 proc., a od 16 marca ryzyko wystąpienia wstrząsów przez kolejne 3 dni wynosi 50 proc. - informuje Japońska Agencja Meteorologiczna.

9, a nie 8,9 stopni w skali Richtera

Piątkowe trzęsienie ziemi w Japonii miało siłę 9 stopni w skali Richtera, a nie jak wcześniej podawano 8,9. Poinformowała o tym Agencja Kyodo powołując się na Japońską Agencję Meteorologiczną, która zrewidowała wcześniejsze dane.

Tym samym na amerykańskiej liście największych zanotowanych wstrząsów piątkowe trzęsienie ziemi znalazło się na czwartym miejscu. Na tym samym miejscu umieszczono wstrząsy na Kamczatce w 1952 roku.

Silniejsze było tylko trzęsienie ziemi o sile 9,5 stopnia, które w 1960 roku nawiedziło Chile, wstrząsy na Alasce w 1964 roku o sile 9,2 i na Sumatrze w 2004 o sile 9,1 stopnia w skali Richtera.

"Tragedia bez precedensu"

Szef japońskiego rządu oświadczył, że trzęsienie ziemi i tsunami, były "narodową tragedią bez precedensu". Premier Japonii Naoto Kan wezwał obywateli do zachowania spokoju w związku z informacjami o eksplozji w elektrowni atomowej w Fukushimie. Zapewnił, że priorytetem rządu jest ochrona zdrowia i życia obywateli.

Z terenu wokół elektrowni ewakuowano około 50 tysięcy ludzi. Jednocześnie Firma TEPCO, która zarządza elektrownią poinformowała, że podczas trzęsienia ziemi i wybuchu nie doszło do uszkodzenia osłony reaktora. Podano też, że poziom radiacji wokół elektrowni spada.

Wcześniej podawano, że poziom ten 20 razy przekracza normę. Istniało podejrzenie, że rozpoczęła się "niekontrolowana reakcja łańcuchowa". Na razie wyniki analiz ekspertów nie są znane. Władze w Tokio rozpoczęły rozdawanie preparatów z jodyną dla mieszkańców terenów sąsiadujących z elektrownią.

Więcej informacji w raporcie specjalnym: Trzęsienie ziemi w Japonii

do,to,kk,rk