Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Szymon Gebert 12.05.2011

Obama chce resetu w kontaktach z Bliskim Wschodem. Mniejsza rola USA?

Zabicie Osamy bin Ladena to dla Baracka Obamy okazja do stworzenia nowej polityki na Bliskim Wschodzie wobec przewrotów w krajach arabskich - pisze "Washington Post".

- Według przedstawicieli administracji, prezydent chętnie wykorzystał śmierć bin Ladena jako sposób na sformułowanie teorii na temat powstań ludowych, od Tunezji po Bahrajn - ruchów mających wspólne wątki, lecz także rozbieżne cechy i które pociągnęły za sobą skrajnie różne reakcje Stanów Zjednoczonych - czytamy w waszyngtońskiej gazecie.

W przyszłym tygodniu Barack Obama wygłosi przemówienie, w którym pierwszy raz spróbuje połączyć sprawę zabójstwa Osamy bin Ladena z przewrotami w krajach arabskich, sygnalizując szerszą zmianę polityki USA w tym rejonie. "WP" pisze, że będzie to "pierwsza oznaka resetu" w stosunkach z Bliskim Wschodem.

- Przesłanie, jak powiedział jeden z zastępców doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Benjamin J. Rhodes, będzie utrzymane w takim duchu, że "bin Laden to przeszłość, a to, co dzieje się teraz w regionie, to przyszłość" - informuje dziennik.

"Washington Post" pisze też o dwóch podejściach do tego zagadnienia, jakie uwidoczniły się w administracji Białego Domu. Niektórzy uważają, "że Bliski Wschód pozostaje skomplikowanym regionem, że śmierć szefa al-Kaidy nie usuwa zagrożenia terrorystycznego w Jemenie, podczas gdy kraje takie jak Bahrajn wstrząsane są rywalizacją o podłożu religijnym, nie mającą wiele wspólnego z radyknalnym przesłaniem bin Ladena" - pisze "WP". Analizując stanowisko samego prezydenta dziennik podkreśla, że jego osobiste doświadczenia - jego ojciec i przybrany ojciec byli zaangażowani w walkę z korupcją (odpowiednio w Kenii i Indonezji) i walkę tę przegrali - czynią z niego "wielkiego realistę", jak określił go zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. - Osobiste doświadczenie Obamy - jak mówią jego doradcy - pozostawiły go z dojmującym poczuciem ograniczeń roli Ameryki - pisze dziennik, przypominając że jego reakcje na kryzys w Egipcie, Libii, Syrii nie były takie same.

/

sg