Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Artur Jaryczewski 04.07.2011

Reżyser pobity w centrum Krakowa. A policja nic?

Pobity w centrum Krakowa Krzysztof Garbaczewski szukał pomocy na posterunku, gdzie - jak twierdzi - został zlekceważony.
Rynek Główny w KrakowieRynek Główny w KrakowieWikipedia/Lestat (Jan Mehlich)

Policja odpowiada, że mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Poszkodowany opisał swój przypadek na Facebooku i otrzymał ogromne wsparcie internautów - pisze "Gazeta Wyborcza".

Krzysztof Garbaczewski, reżyser teatralny, laureat krakowskiego festiwalu Boska Komedia, który przyjechał do Krakowa na kilka dni, w nocy z wtorku na środę siedział z przyjaciółmi w lokalu przy ul. Sławkowskiej. Wyszedł na chwilę na ulicę, by odebrać telefon. Wtem zbliżyło się do niego trzech młodych mężczyzn. Jeden z młodzieńców uderzył reżysera pięścią w twarz, drugi prysnął w oczy gazem pieprzowym.

Zaatakowany nie czekał na kolejne razy, pobiegł w stronę posterunku przy Rynku Głównym. Po drodze robił napastnikom zdjęcia za pomocą telefonu komórkowego.

- Gaz pali mi twarz, ledwo widzę cokolwiek. Tak wpadam na posterunek – opowiada dziennikarzom gazety reżyser. Popędza funkcjonariuszy, by od razu ruszyli w pogoń za sprawcami. Tymczasem... - Pomyliłem się. To nie był komisariat, lecz świątynia mnichów buddyjskich. Zupełny bezruch - relacjonuje. - Nie zostałem nawet poproszony o dowód osobisty.

Jak twierdzi Garbaczewski ostatecznie został wypchnięty z komisariatu. - Grozili, że zawiozą mnie na izbę wytrzeźwień.

Funkcjonariusze dopiero po trzeciej wizycie i interwencji znajomego policjanci odebrali oficjalne zgłoszenie o pobiciu.

"Reżyser był pod wpływem alkoholu"

Rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak potwierdza, że na posterunku byli strażnik miejski i policjant. Ze zdarzenia powstał krótki wpis i notatka, z której - zdaniem rzecznika - wynika, że zgłaszający był pod wpływem alkoholu, co miało uniemożliwić kontakt. - Chcieli wysłać patrol i wezwać karetkę, ale ten pan odmówił pomocy - stwierdza Nowak.

Garbaczewski nie ukrywa, że wypił tego wieczoru pół butelki wina ze znajomymi, lecz w tamtym momencie był przede wszystkim zdenerwowany. Całe zajście zaraz po wizycie na posterunku opisał na Facebooku, zamieścił też na nim wykonane przez siebie zdjęcia napastników. Odzew przeszedł jego oczekiwanie. Pojawiło się mnóstwo wpisów ze słowami otuchy i wsparcia.

Dariusz Nowak zapewnia, że policja nie zlekceważyła pobicia. - Notatka została wysłana do pierwszego komisariatu. Tam wszczęto oficjalne postępowanie - mówi rzecznik.

"Gazeta Wyborcza"/ aj