Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 18.07.2011

Próbowali poderwać Tu-154? MSWiA: bez komentarza

Wg "Newsweeka" z raportu Millera wynika, że piloci prezydenckiego tupolewa próbowali poderwać samolot przy użyciu przycisku automatycznego odejścia. Nie aktywowali go jednak wcześniej, dlatego maszyna się roztrzaskała.
Szczątki polskiego tupolewa pod SmoleńskiemSzczątki polskiego tupolewa pod SmoleńskiemWikimedia Commons CC / Serge Serebro
Posłuchaj
  • Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA: bez komentarza
  • Jerzy Miller o rewelacjach "Newsweeka"
Czytaj także

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie komentuje doniesień " Newsweeka" na temat ustaleń komisji Jerzego Millera wyjaśniającej przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Małgorzata Woźniak rzecznik MSWiA w rozmowie z IAR nie chciała się odnieść do szczegółów publikacji tygodnika. - Nie komentuję tych informacji - zaznaczyła.

Woźniak wyjaśniła, że cały czas trwa praca nad tłumaczeniem raportu komisji Jerzego Millera. - Najważniejsza jest jakość tłumaczenia, ten dokument jest kluczowy - podkreśliła.

W piątek premier Donald Tusk zapewniał, że jego rząd nie będzie opóźniał publikacji raportu komisji Jerzego Millera dotyczącego wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.

Minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller pytany o publikację "Newsweeka" również powiedział, że "nie będzie komentował tej sprawy".

Raport polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej liczy ponad 300 stron. Jerzy Miller przekazał go premierowi osobiście pod koniec czerwca. Ma zostać upubliczniony po zakończeniu tłumaczeń na język angielski i rosyjski.

"To nie może być bezpośrednia przyczyna katastrofy"

- Słyszałem dywagacje na ten temat. Nie mogę w tej chwili potwierdzić, że tak rzeczywiście było, ale nie może to być bezpośrednią przyczyną katastrofy, bo to wszystko działo się za późno. Nie można tego traktować jako jedynej bezpośredniej przyczyny, bo wtedy byśmy nie wyciągnęli właściwych wniosków - powiedział Klich w Polsat News.

Pytany o "nieuzbrojenie" przycisku automatycznego odejścia Klich powiedział, że jest to elementarna wiedza dotycząca bezpieczeństwa. - Tylko trzeba popatrzyć teraz, jak to było w instrukcjach, które piloci znali - zastrzegł.

Pułkownik zaznaczył, że wie, iż były pewne problemy z tłumaczeniem raportu komisji Millera. - To muszą sprawdzić jeszcze eksperci, nie tylko tłumacze, ale także eksperci, którzy znają język angielski, ale język specyficzny, lotniczy i wiem, że nad tym raportem pracowali jeszcze w ubiegłym tygodniu - powiedział Klich.

Nie udało się bo piloci nie przeszli szkoleń?

Andrzej Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz w artykule "Trzecia prawda o Smoleńsku" piszą, że wedle raportu, piloci nacisnęli przycisk automatycznego odejścia, ale ten nie zadziałał, bo nie był odbezpieczony.

Przycisk powinien spowodować odejście samolotu na drugi krąg, czyli przerwanie lądowania. Jak piszą dziennikarze "Newsweeka", przycisk działa tylko na nowocześniejszych lotniskach, wyposażonych w system ILS.

Chociaż lotnisko w Smoleńsku nie ma takiego systemu, to - jak wynika z ustaleń komisji po przeprowadzeniu eksperymentów na drugim polskim tupolewie - przycisk również tam mógłby zadziałać. Tyle, że trzeba go wcześniej aktywować przez naciśnięcie przycisków "zachod" i "glis", dzięki czemu samolot sam wyznacza sobie ścieżkę odejścia.

Problem w tym, że, jak pisze "Newsweek", piloci mogli nie wiedzieć o takiej procedurze. Jak wyjaśnia anonimowy członek komisji, rozmówca autorów artykułu, piloci mogliby się o tym dowiedzieć podczas szkoleń na symulatorach, ale niestety takich szkoleń nie mieli.

IAR,PAP,kk