Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Szymon Gebert 12.10.2011

"Trefne" Land-Rovery dla dowódców, nie urzędników

Szef Ministerstwa Obrony Narodowej zdecydował o przekazaniu 20 luksusowych aut terenowych dowódców jednostek liniowych. Jego poprzednik wycofał je do Garnizonu Warszawa.
Brytyjski pojazd wojskowy Land Rover WolfBrytyjski pojazd wojskowy Land Rover WolfFot. Wikimedia Commons
Posłuchaj
  • Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak podkreśla, że nakazał zwrócić uwagę na szczegóły zamówienia podczas kolejnego zakupu aut dla armii
  • Tomasz Siemoniak tłumaczy, dlaczego przekazał luksusowe samochody dowódcom jednostek
Czytaj także

O decyzji Tomasza Siemioniaka pisze środowa "Rzeczpospolita".

Minister uznał, że skoro land-rovery zostały już kupione, mają służyć dowódcom jednostek liniowych, a nie najwyższym generałom i urzędnikom. Kilka dni temu auta wysłano do jednostek m.in. w Żaganiu, Krakowie, Gdyni, Tomaszowie Mazowieckim i Poznaniu.

Wiosną tego roku gazeta ujawniła aferę związaną z ich zakupem. Wojsko za każde auto zapłaciło ponad 250 tys. zł; są wyposażone m.in. w skórzane fotele i podgrzewane szyby. Tłumaczono, że będą potrzebne przy zabezpieczaniu zagranicznych wizyt związanych z polską prezydencją.

Zobacz galerię Dzień na zdjęciach >>>

Już kilka tygodni po zakupie auta rozdysponowano wśród najwyższych dowódców i urzędników resortu obrony. Po doniesieniach "Rzeczpospolitej" ówczesny szef MON Bogdan Klich zdecydował, że wszystkie limuzyny trafią do Garnizonu Warszawa.

- Decyzja ministra Siemoniaka pokazała, że tłumaczenia wojska o prezydencji, by uzasadnić zakup, były naciągane - ocenia ekspert wojskowy Janusz Walczak. Jak dodaje, "skoro już armia je kupiła, lepiej, że będą z nich korzystać żołnierze, a nie urzędnicy".

sg