Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 01.11.2011

Pasażer Boeinga 767: przeżyliśmy, dzięki Bogu

- Przed lądowaniem był moment grozy. Nikt nie wiedział jak to się skończy. Bałem się - mówi pan Hubert, pasażer Boeinga 767, który wylądował awaryjnie na Okęciu.
Pasażer Boeinga 767: przeżyliśmy, dzięki Bogufot. PAP/Leszek Szymański

- Podczas samego lądowania odetchnąłem. Nawet nie odczułem, że nie lądujemy na kołach. To musiało być profesjonalne lądowanie - dodał pan Hubert.

Zobacz galerię: AWARYJNE LĄDOWANIE BOEINGA 767>>>

- Prawie 40 minut przed lądowaniem usłyszeliśmy, że będzie lądowanie awaryjne. Przebiegało dość spokojnie; muszę pochwalić pilota i załogę, bo zachowali się bardzo profesjonalnie. Także pasażeroqwie zachowali się bardzo dojrzale, mimo że na pokładzie znajdowały się małe dzieci - ocenia ksiądz Piotr Chyła, pasażer Boeinga 767. Jak dodaje: Myślę, że każdy z pasażerów przeżył swoje. To potężny ładunek przeżyć, ale przeżyliśmy, dzięki Bogu.

- Większość pasażerów zorientowała się, że coś jest nie w porządku przed lądowaniem, bo krążyliśmy zbyt długo w okolicach Warszawy. W samolocie coś warczało i trzeszczało. Kapitan powiedział, że wszystko jest pod kontrolą. Po lądowaniu wszyscy dziękowali "temu na górze". Bili brawo - opowiada pani Małgorzata, która na stałe mieszka w USA.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

Jak przyznają pasażerowie, gdy samolot już bezpiecznie osiadł na płycie lotniska, wszysycy rzucili się w popłochu do wyjścia. - Gdy wylądowaliśmy, pojawił się dym i musieliśmy uciekać z samolotu przez nadmuchane rampy. Na pasażerów czekali lekarze i pielęgniarki - mówi ksiądz Chyła.

- Po wylądowaniu i otwarciu drzwi, zjechałem zjeżdżalnią i pobiegłem przed siebie bojąc się, że coś może wybuchnąć... - przyznaje nastoletni Krzysztof, który przebywał przez tydzień w Stanach.



IAR,PAP,kk