Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Szymon Gebert 18.01.2012

Straż: gdyby nie panika załogi, nikt by nie zginął

- To była totalna panika. Gdyby podeszli do tego ze spokojem, prawdopodobnie nikt by nie zginął – powiedział włoskim mediom oficer straży przybrzeżnej o nieudolności załogi Costa Concordii.
Straż: gdyby nie panika załogi, nikt by nie zginąłFot. PAP/EPA/MASSIMO PERCOSSI

Według jego słów to, w jaki sposób załoga statku przekazywała informacje kapitanatowi portu w Livorno i straży przybrzeżnej „wyglądało jakby robili nam łaskę, przyjmując pomoc”. Alessandro Tosi powiedział, że przez cały czas w kontakcie radiowym ze statkiem odpowiedź na pytania brzmiała: to tylko awaria prądu. Jednocześnie przerażeni pasażerowie dzwonili do straży przybrzeżnej z informacjami o przechyleniu statku, o latających elementach, o wydanym rozkazie założenia kamizelek ratunkowych.

- Dlaczego kazaliście założyć kamizelki ratunkowe? – pytał przez radio kapitanat. W odpowiedzi w radio zapadła cisza. Potem odpowiedź z kolejnym powtórzeniem: „nie, potwierdzamy tylko, że wysiadł prąd”.

Według Tosiego zachowanie załogi świadczy o „totalnej panice”. – Gdyby zachowali się z większym spokojem i intelektem, prawdopodobnie nikt by nie zginął – powiedział oficer straży przybrzeżnej.

Według aktualnych informacji włoskich mediów po tym, jak statek uderzył o skały, nikt z załogi nie przekazał sygnału odpowiednim służbom, ani nie zarządził ewakuacji. Rozkaz kapitana padł dopiero 70 minut później, gdy zaalarmowana przez pasażerów straż graniczna już docierała na miejsce. Kapitan niedługo potem opuścił nabierającą wody Costa Concordię w rozmowie z kapitanatem odmawiając powrotu na pokład.

W wyniku katastrofy u wybrzeży wyspy Giglio zginęło 11 osób. 22 innych do tej pory nie odnaleziono. Akcja poszukiwawcza została w środę przed południem kolejny raz przerwana z powodu przechylenia się statku, co groziło płetwonurkom.

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

sg