Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Michał Chodurski 26.02.2012

Groźny pożar na Antarktydzie. Są ofiary

Dwie osoby uważa się za zaginione, a jedna została ranna po wybuchu i pożarze w należącej do Brazylii stacji badawczej Comandante Ferraz.
AntarktydaAntarktydaWikimedia Commons CC

Poinformowały o tym brazylijskie władze. Stacja położona jest na na Wyspie Króla Jerzego, u wybrzeży Antarktydy.

Do położonej w pobliżu stacji Eduardo Frei należącej do Chile zdołano ewakuować 44 osoby. Poinformowano też, że dwaj zaginieni byli żołnierzami i uczestniczyli w walce z pożarem. Rannemu żołnierzowi udzielono pomocy w polskiej stacji antarktycznej im. Arctowskiego. Jego stan jest stabilny.

Przyczyny wybuchu i pożaru jeszcze nie ustalono. Według rzecznika brazylijskiej marynarki wojennej, pożar wybuchł w sobotę rano w maszynowni stacji, w której mieszczą się m. in. generatory prądu elektrycznego. Płomienie zniszczyły prawie całą stację.

W momencie wybuchu pożaru w stacji przebywało ok. 60 osób. Znajdujący się tam naukowcy prowadzili badania nad ekosystemami oraz morską florą i fauną.
Jak powiedział PAP prof. Andrzej Tatur - b. dyrektor Zakładu Biologii Antarktyki PAN, który jest operatorem stacji Arctowski - płomienie z brazylijskiej stacji były widzialne z leżącej w odległości 10 km polskiej stacji.

Tatur podkreślił, że Polska na przemian z Brazylią odpowiada za teren specjalnego zarządzania Antarctic Management Area w zatoce Admiralicji na wyspie króla Jerzego, gdzie są również i inne stacje. "To najmniejsza jednostka administracyjna w Antarktyce, odpowiednik gminy" - wyjaśnił.

"Polska również będzie uczestniczyła w wyjaśnianiu tego co się zdarzyło, wspólnie z Brazylijczykami będziemy musieli zdać relację na dorocznym spotkaniu sygnatariuszy Układu Antarktycznego" - podkreślił Andrzej Tatur, który jest konsultantem Komitetu Ochrony Środowiska polskiej delegacji na spotkania konsultacyjne Układu.
W grudniu ub. r. w pobliżu brazylijskiej stacji zatonęła podczas sztormu barka z ładunkiem przeznaczonego dla niej ok. 10 tys. litrów oleju napędowego. Nikt wówczas nie zginął bowiem barka była holowana przez cztery mniejsze jednostki i pozbawiona była załogi.

Mówiąc o tym wypadku Andrzej Tatur wyjaśnił, że Brazylijczycy używają barek do przewożenia paliwa ze statku zaopatrzeniowego do ich stacji i będą musieli się wytłumaczyć z tego wypadku. "To paliwo jeszcze się nie wylało, ale nie wiadomo, jak tą barkę podnieść" - powiedział. Zwrócił uwagę, że zawartość barki, która zatonęła, stanowi potencjalnie duże zagrożenie, a zgodnie z konwencjami Układu Antarktycznego, cała Antarktyda jest pod specjalną ochroną.

Zobacz galerię - dzień na zdjęciach>>>

PAP/mch