Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Tomasz Owsiński 05.07.2012

"Takiego kataklizmu jeszcze u nas nie było"

W Bisztynku trwa sprzątanie po nawałnicy, która przeszła przez tę miejscowość.
Takiego kataklizmu jeszcze u nas nie byłoPAP/Adrian Starus

Strażacy i co odważniejsi mieszkańcy zrzucają z dachów potłuczone przez grad dachówki. Pozostali uprzątają połamane gałęzie i pobite szkło z okien.

Padający w środę przez ok. 10 minut grad, który - według relacji świadków - miał wielkość kurzych jaj, uszkodził blisko tysiąc budynków i obiektów użyteczności publicznej, a także kilkaset samochodów.

W Bisztynku po przejściu nawałnicy trudno znaleźć rodzinę, która nie ucierpiała. Nawet jeśli ktoś nie ma uszkodzonego dachu czy wybitych szyb, to grad zniszczył mu warzywa w ogródku, postrząsał z drzew jabłka i czereśnie.
W czwartek od rana dwie gminne urzędniczki przyjmują zgłoszenia od poszkodowanych. Każda z nich ma zapisanych już po kilka kartek z nazwiskami i adresami oraz listą szkód. Same urzędniczki w nielicznych wolnych chwilach opowiadają jedna drugiej o tym, co straciły: jednej zniszczyło połowę dachu, drugiej altankę, trzeciej auto.

- Jestem strażakiem od 30 lat, widziałem dużo gradobić, ale grad takiej wielkości - po raz pierwszy - powiedział komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie Jan Słupski.
Gradobicie najmocniej uszkodziło dach szkoły podstawowej. W zabytkowym, przedwojennym budynku ocalały tylko pojedyncze dachówki - wszystkie trzeba będzie zdjąć. - Budynek jest wpisany do rejestru zabytków, dlatego trzeba będzie szukać odpowiedniej dachówki, nie będzie go można naprawić np. blachodachówką - powiedział wojewoda warmińsko-mazurski Marian Podziewski.

Żywioł nie oszczędził też zabytkowego gotyckiego kościoła pw. św. Macieja Apostoła - grad zniszczył dach, a spadające z wysokiej budowli dachówki wybiły dwa witraże. Kościół i budynki parafialne były na szczęście ubezpieczone.

PAP/Adrian
fot. PAP/Adrian Starus

Najwięcej na gradobiciu stracą właściciele aut, którzy nie mieli wykupionego AC. Przepisy nie przewidują zasiłków czy zapomóg za uszkodzone samochody (bez wykupionego AC). Uszkodzonych aut po Bisztynku jeździ we czwartek bardzo wiele: mają potłuczone szyby (albo popękane), dziury i spore wgniecenia w karoserii.

W czwartek w Bisztynku pracuje ponad stu strażaków, w tym specjalistyczne brygady wysokościowe. Strażacy przed wejściem na uszkodzone dachy zakładają ciężkie uprzęże zabezpieczające ich przed upadkiem i buty ułatwiające chodzenie po stromiznach. Sprzęt jest ciężki, buty grzeją stopy ,dlatego za strażakami jeździ auto wypełnione zgrzewkami z wodą mineralną.

- Na dachu jest jak na patelni - mówią strażacy. We czwartek w Bisztynku jest ponad 30 stopni.
Strażacy, którzy pracowali na uszkodzonych dachach powiedzieli, że sama konstrukcja dachów nie ucierpiała. Ucierpiało jedynie poszycie. Zalane są tylko te strychy, które pod dachówkami nie miały izolacji np. w postaci papy, folii, czy waty szklanej.

Strażakom pomaga 28 osadzonych z zewnętrznego oddziału Zakładu Karnego w Barczewie, oddział Kikity. - Są to ludzie, którzy pochodzą z tych okolic i na ochotnika zgłosili się do prac porządkowych - przyznał major Jacek Moczulski ze Służby Więziennej.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

to