Rumunia, której premier był ostatnio krytykowany za kontrowersyjne decyzje, pozostanie pod nadzorem Brukseli. W środę Komisja Europejska opublikuje raport na temat wymiaru sprawiedliwości i kwestii wewnętrznych, w którym negatywnie oceni postępy w reformach.
Władze w Bukareszcie znalazły się na cenzurowanym za ograniczenie kompetencji Trybunału Konstytucyjnego, wymianę rzecznika praw obywatelskich. Bruksela zakwestionowała też próbę odsunięcia od władzy prezydenta, przeciwnika politycznego rumuńskiego premiera i zniesienie wymogu 50-procentowej frekwencji do uznania za ważne referendum sprawie przyszłości prezydenta.
Pod naciskiem Brukseli szef rumuńskiego rządu Victor Ponta zaczął wycofywać się z niektórych decyzji. - Przewodniczący Komisji otrzymał list od premiera Rumunii, w którym zobowiązuje się on do zagwarantowania rządów prawa i niezależności wymiaru sprawiedliwości. To jest niezbędne do przywrócenia zaufania - powiedział rzecznik Komisji Frederic Vincent. Te deklaracje zostaną uwzględnione w raporcie, ale Bruksela krytycznego stanowiska nie zmienia.
5 lat po wejściu Rumunii do Unii zamierza nadal kontrolować sytuację w tym kraju, choć władze w Bukareszcie swego czasu liczyły na zniesienie nadzoru. Co więcej, kolejny raport na temat sytuacji w Rumunii ma być opublikowany pod koniec roku. To, w powszechnej ocenie, upokarzająca procedura potwierdzająca, że Komisja nie ma zaufania do władz Bukareszcie.
Rumunia, podobnie jak Bułgaria jest kontrolowana od wejścia do Unii w 2007 roku, bo wtedy oba kraje nie spełniały wyśrubowanych standardów jeśli chodzi o niezależność wymiaru sprawiedliwości, walkę z korupcją i przestępczością zorganizowaną.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>