Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Petar Petrovic 28.07.2012

"Romney wobec Europy chce iść tropem Busha"

Świadczy o tym np. wybór miejsca, w którym wygłosi przemówienie podczas wizyty w Warszawie - uważa amerykanista, wykładowca UKSW i uczelni Vistula, prof. Zbigniew Lewicki.
Mitt RomneyMitt RomneyPAP/EPA/NEIL MUNNS

Mitt Romney, republikański kandydat na prezydenta będzie w Polsce 30 i 31 lipca. Odwiedzi Gdańsk i Warszawę. Oprócz spotkań z premierem Donaldem Tuskiem oraz Lechem Wałęsą, planowane są rozmowy z prezydentem Bronisławem Komorowskim i szefem MSZ Radosławem Sikorskim.

Lewicki ocenił, że europejska (obejmująca Izrael) wizyta Romneya jest ruchem obliczonym na to, by pokazać, że jest on politykiem obytym w kwestiach międzynarodowych.

Jak zaznaczył, wizyta w Warszawie jako jednej z dwóch stolic europejskich (obok Londynu) to kwestia, którą trzeba podkreślić, bo wskazuje na miejsce, jakie nasz kraj zajmuje w świecie.

Lewicki nawiązał też do wcześniejszych doniesień mediów, że Romney początkowo planował odwiedzić także Berlin. Jego zdaniem obawiał się on porównań do poprzedniej wizyty w tym miejscu Baracka Obamy, który odniósł tam wielki sukces. Dodał, że wizyta w Berlinie byłaby zapewne niekorzystnie odebrana w pominiętym Paryżu, a to z powodu rywalizacji Francji i Niemiec o "rolę numeru jeden w Europie".

Jednocześnie ekspert podkreślił, że "polityka Busha wobec Europy była dla nas znacznie bardziej korzystna niż polityka Obamy".

Wizyta republikańskiego kandydata na prezydenta USA Mitta Romney'a w Warszawie i Gdańsku wzmocni pozycję Polski wobec Stanów Zjednoczonych niezależnie od wyniku wyborów - zuważył politolog, amerykanista z Uczelni Vistula dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.
- Dlatego że Demokraci nie będą mogli Polski lekceważyć, tak jak to zaczęła robić większość z nich w czasie prezydentury Baracka Obamy – ocenił.

- Zainteresowanie jednej z wielkich amerykańskich partii z reguły przenosi się na drugą. Bardzo znaczącym tego przykładem było poparcie Stanów Zjednoczonych dla przyjęcia Polski do NATO. Najpierw obie partie były przeciw, po czym Republikanie zmienili zdanie i zaraz potem zmienił zdanie ówczesny demokratyczny prezydent Bill Clinton i jego partia" – przekonywał dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.

Galeria: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

(pp)