Według gazety chodzi o pracującego w Dowództwie Sił Powietrznych oficera, skierowanego do Rosji jako tłumacza - płka rez. Wiesława Kędzierskiego.
Wzmianka o nim znalazła się w transkrypcji głosów oraz w raporcie MAK. Potem wprowadził ją do dokumentów komisji Millera ppłk Robert Benedict, przewodniczący podkomisji lotniczej.
Nie jest to żaden odrębny wątek śledztwa. Czynności prokuratorów zmierzają do zebrania wszelkich danych umożliwiających ocenę wartości dowodowej dokumentu zwanego potocznie "Raportem Millera" - dowiedział się "NDz" w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej.
Traktowanie raportu tzw. komisji Jerzego Millera jako dowodu budzi kontrowersje. Z prawnego punktu widzenia nie ma ona znaczenia dla śledztwa smoleńskiego. Przede wszystkim dlatego, że obowiązkiem prokuratury jest samodzielne dokonywanie ustaleń zarówno faktycznych, jak też prawnych, podkreśla "Nasz Dziennik".
tj
Zobacz serwis specjalny: SMOLEŃSK 2010>>>