Chłopiec od około dwóch tygodni był w szpitalu w śpiączce, jego stan był krytyczny. Rodzice dziecka mówią, że zanim został hospitalizowany, dwa razy trafiał do Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, ale był odsyłany do domu bez właściwej diagnozy. Ostatecznie okazało się, że miał białaczkę szpikową, udar i zator mózgu.
Jego rodzice zarzucają lekarzom brak właściwej diagnozy. - Pojawia się wiele pytań. Okrucieństwo? – hasłowo doskonale do tego pasuje. Trudno było przewidzieć, że wśród ludzi, którzy odpowiadają za tak ważną dziedzinę życia, jest tylu tak drobnych, którzy odpowiadają za każdą minutę cierpienia mojego syna – powiedział ojciec chłopca.
Oprócz prokuratury, sprawę bada też specjalny zespół powołany przez dyrektora szpitala Janusza Pomaskiego. On sam podkreśla jednak, że białaczka szpikowa w tym wieku może nie dawać żadnych objawów zewnętrznych. Nic też nie wskazywało, że choroba się rozwija.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
Przeprowadzono też sekcję zwłok dziecka. Jej wyniki nie są na razie znane.