Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 27.12.2012

Prokurator chce dla dr. Mirosława G. 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat

Według prokuratora zgromadzone dowody wskazują, że były ordynator kardiochirurgii warszawskiego szpitala MSWiA jest winny korupcji.
Mirosław G.Mirosław G.PAP/Rafał Guz

W procesie Mirosława G. rozpoczęły się mowy końcowe. Cała rozprawa jest precedensem. Chodzi o granice między korupcją a powszechnym w polskich szpitalach okazywaniem wdzięczności lekarzom po udanych operacjach.
Prokurator chce dla G. dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Według oskarżyciela, gromadzone dowody wskazują, że lekarz jest winny korupcji. Prokuratura domaga się ponadto 200 tys. zł grzywny, przepadku osiągniętych korzyści majątkowych i obciążenia kosztami procesowymi, a także zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych.
W piątek mowę końcową w procesie byłego ordynatora kardiochirurgii warszawskiego szpitala MSWiA wygłoszą adwokaci. W czwartek nie chcieli komentować mowy końcowej oskarżycieli.
Zatrzymanie Mirosława G.
52-letni dziś dr Mirosław G. został w spektakularny sposób zatrzymany w lutym 2007 r. przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którzy wyprowadzili go ze szpitala w kajdankach - co pokazano potem w telewizji. Były szef CBA Mariusz Kamiński powiedział, że doktor Mirosław G. jest bezwzględnym, cynicznym łapówkarzem. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dodał: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła G. zarzut zabójstwa pacjenta (miał polecić odłączyć pacjenta od urządzeń wspomagających, bo nie dostał łapówki). Oprócz tego dostał ponad 40 zarzutów korupcyjnych (kwota łapówek miała sięgać w sumie ok. 50 tys. zł) oraz mobbingu wobec personelu.
G. został aresztowany przez sąd. W maju 2007 r. sąd zwolnił go z aresztu za 350 tys. zł kaucji. Sąd uznał, że nie ma "dużego prawdopodobieństwa", iż G. miał umyślnie zabić pacjenta - potem prokuratura wycofała ten zarzut.
We wrześniu 2008 r. prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia wobec G. oraz osób, które wręczały mu łapówki. Lekarza oskarżono o 41 przestępstw polegających na przyjęciu korzyści majątkowych od pacjentów lub ich rodzin. Zdaniem prokuratury w kilku przypadkach uzależnił on od łapówki przyjęcie chorego na oddział. Inne zarzuty to "uporczywe naruszanie praw pracowniczych personelu medycznego"; znęcanie się nad osobą najbliższą i zmuszanie do "innej czynności seksualnej".
Oskarżony nie przyznał się do zarzuconych czynów. W śledztwie zapewniał, że nigdy nie warunkował operacji od łapówki. Przyznał, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, które on "oddawał na potrzeby szpitala". Pacjenci G. potwierdzali przekazywanie mu pieniędzy, ale nie jako łapówek, lecz jedynie "dowodów wdzięczności" za udane operacje. Podkreślali też, że G. nie żądał od nich pieniędzy.
G. grozi do 10 lat więzienia.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk