Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 22.01.2013

Unia po brytyjsku - wywiad z eurodeputowanym Martinem Callananem

- Mam nadzieję, że negocjacje brytyjskie zakończą się sukcesem i będziemy mieli nową Unię Europejską z nowymi bardziej satysfakcjonującymi regułami, a Brytyjczycy zagłosują w referendum za pozostaniem w jej ramach - mówi przewodniczący grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Martin Callanan, szef Europejskich Konserwatystów i ReforamtorówMartin Callanan, szef Europejskich Konserwatystów i ReforamtorówParlament Europejski
Posłuchaj
  • Rozmowa z Martinem Callananem, przewodniczącym grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim
  • Rozmowa z Martinem Callananem, przewodniczącym frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim (tłumaczenie)
Czytaj także

O brytyjskich planach związanych z Unią Europejską opowiadał portalowi PolskieRadio.pl Martin Callanan, przewodniczący frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, jeszcze przed wystąpenieni brytyjskiego premiera Davida Camerona.

Portal PolskieRadio.pl: Czego można spodziewać się po (jutrzejszym) wystąpieniu brytyjskiego premiera Davida Camerona o nowym kształcie relacji Unii Europejskiej oraz Wielkiej Brytanii?

Martin Callanan: David Cameron będzie mówił o sytuacji w Unii Europejskiej. Część krajów próbuje ratować wspólną walutę poprzez wycofywanie się z niektórych aspektów swojej niezależności. Uważam, że to nie do zaakceptowania dla krajów spoza strefy euro. Chcemy szukać nowych relacji z Unią. Moglibyśmy odzyskać część oddanych Unii kompetencji i mówię tu o wszystkich krajach UE.

Trzeba poczekać na to, co powie David Cameron. Jednak moim zdaniem konieczne są renegocjacje (traktatu). Dojdzie do nich zapewne i tak, bo część krajów zamierza zmienić traktat, by przemieścić więcej władzy ku centrum. My myślimy, że to nie jest droga jednokierunkowa. Kompetencje równie dobrze mogą być oddawane krajom członkowskim. Trzeba ocenić, które sprawy lepiej udają się na poziomie narodowym, a które na poziomie Wspólnoty. Jeśli coś nie wychodzi na poziomie europejskim, a było sporo na to przykładów, trzeba z powrotem przenieść to na poziom krajowy.

Potem w Wielkiej Brytanii powinno odbyć się referendum, które zdecyduje, czy opinia publiczna akceptuje tę sytuację i czy chce pozostać w Unii Europejskiej.

Czy referendum jest prawdopodobne?

Tak, myślę, że referendum jest prawdopodobne. Myślę, że powinno być więcej takich głosowań w Unii Europejskiej. Moim zdaniem jednym z problemów Wspólnoty jest utrata kontaktu z jej własnymi obywatelami. Elita Unii idzie naprzód ze swoimi projektami, ale nie ma poparcia opinii publicznej. Za każdym razem, kiedy organizuje referendum, oczywiście je przegrywa, jak we Francji, Irlandii czy w Holandii. Potem jednak i tak elity idą do przodu, nie bacząc na ten wynik. Nie jest dziwne, że ludzie nie wierzą Unii, skoro Unia nie wierzy im.

Pana zdaniem Brytyjczycy opowiedzą się w większości za pozostaniem w Unii, czy też nie?

Zobaczymy. Mam nadzieję, że negocjacje zakończą się sukcesem i będziemy mieli nową Unię Europejską, nowe traktaty, z nowymi bardziej satysfakcjonującymi regułami i ludzie zagłosują za pozostaniem w ramach UE. To byłoby idealne rozwiązanie.

Co powinno być renegocjowane?

Sporo spraw. Polityka regionalna w przypadku bogatszych krajów, takie jak nasze, powinna być z powrotem zwrócona na poziom narodowy. Po co przesyłać pieniądze do Unii, a potem wysyłać je z powrotem? Można zatrzymać je w Wielkiej Brytanii. Chciałbym podkreślić, że ciągle będziemy z radością płacić swój wkład dla krajów z Europy Środkowo-Wschodniej, które zasługują na fundusze strukturalne. Druga rzecz do negocjacji to polityka społeczna. Nie ma sensu, by biurokracja w Brukseli decydowała, jak długo będziemy pracować np. w Gdańsku. O tych sprawach powinno się decydować na poziomie krajowym.

Liderzy Unii proponują większą integrację jako lekarstwo na kryzys. Wielka Brytania proponuje rozluźnienie więzi. Czy to sugestia, że nie ma lekarstwa, trzeba uciekać?

Niektórzy będą proponować większą integrację. Według nas to nie do zaakceptowania. Nie chcemy przekazać Unii więcej kompetencji. Nasz punkt widzenia w negocjacjach to odzyskanie części z nich. Chcemy również ustanowić zasadę, by jeśli coś nie sprawdza się na poziomie europejskim, było delegowane na poziom narodowy. Chcemy głosowania.

A co z kryzysem strefy euro, kryzysem Unii Europejskiej? Jakie powinno być lekarstwo na kryzys, jeśli nie dalsza integracja, jak sugeruje część polityków?

To otwarte pytanie, czy dalsza integracja rozwiąże kryzys w strefie euro. Nikt nie próbuje rozwiązać problemu olbrzymiej różnicy konkurencyjności pomiędzy Niemcami, a takimi krajami, jak Grecja, Hiszpania, Portugalia i inne. To fundamentalna rzecz. Ludziom daje się fałszywe poczucie bezpieczeństwa (...) Tymczasem przepaść między południową a północą Europą istnieje i jest wciąż olbrzymia.

Jeśli nie będzie zgody na renegocjacje traktatu, tak jak chcieliby Brytyjczycy, czy możliwe jest, że Wielka Brytania opuści Unię Europejską?

To zupełnie możliwe. Jeśli nie będzie kompromisu z państwami członkowskimi i opinia publiczna zdecyduje w ten sposób. Mam nadzieję, że tak nie będzie, ale to możliwe.

Czy to byłoby korzystne dla Unii Europejskiej, dla Brytyjczyków?

Trzeba byłoby spytać pozostałe kraje UE. Myślę jednak, że Polska i inne kraje Europy Środkowej doceniają fakt, że Wielka Brytania była głównym zwolennikiem rozszerzenia Unii na wschód. Muszę powiedzieć, że wiele osób we Francji i w Niemczech było przeciw przyłączaniu tych krajów. Wielka Brytania zawsze była otwarta na kraje z Europy Wschodniej. Mam nadzieję, że pozostaniemy w Unii i kompromis będzie możliwy. Kompromis jednak wymaga ustępstw z obu stron.

Myśli pan, że taki kompromis jest możliwy? Oddanie części kompetencji?

Tak myślę. Za każdym razem, kiedy traktat jest renegocjowany, udaje się osiągnąć kompromis. Każdy kraj ma swoje postulaty. Jestem pewny, że kiedy nastąpią renegocjacje, również polski premier wystąpi z żądaniami dotyczącymi jego kraju.

To prawdopodobnie osłabiłoby Unię. A tymczasem są plany rozszerzenia UE na wschód, plany stworzenia wspólnej obrony europejskiej. Może w przyszłości stalibyśmy się partnerem równorzędnym dla USA?

Nie wierzę, że to osłabi Unię. Myślę, że ją wzmocni. Uważam, że powinniśmy współpracować z naszym transatlantyckim partnerem. Jeśli chodzi o politykę obrony, to współpracujemy z NATO. To NATO gwarantowało pokój w Europie przez ostatnie 50 lat. Bardzo podejrzliwie odnosiłbym się do starań zastąpienia NATO siłami UE. Dzisiaj te siły nie stwarzają żadnej wartości dodanej, zakładają tylko siedzibę, przemieszczają te same oddziały z różnymi plakietkami na hełmach.

A jak będzie z rozszerzeniem Unii na wschód? Mamy kryzys, a na to potrzebne są fundusze.

Zawsze byliśmy zwolennikami rozszerzenia. Kiedy inne kraje, takie jak Ukraina, będą gotowe by dołączyć do Unii, oczywiście powinny uzyskać taką możliwość.

Możemy powiedzieć tak: Brytyjczycy nie chcą opuścić Unii, ale chcą od niej specjalnego statusu. Czy to jest sens zapowiadanego przemówienia Camerona?

Chcemy innego porządku instytucjonalnego w Unii. Chcemy ustanowić zasadę, że kompetencje mogą być zwracane, jak i zabierane krajom członkowskim. Powinniśmy ocenić, które polityki lepiej sprawdzają się na poziomie narodowym, a które na europejskim. Mam nadzieję, że będzie w tej sprawie porozumienie.

Czy możliwe jest weto Camerona na szczycie budżetowym w lutym?

Trzeba poczekać na wynik negocjacji. Jesteśmy przeciwko zwiększaniu budżetu, podczas gdy kraje UE dokonują cięć w swoich własnych budżetach. Poza tym jednak popieramy mocno fundusze strukturalne , szczególnie w Europie Wschodniej. Jesteśmy zadowoleni, że uiszczamy nasz wkład. Wiem, że w przypadku Polski jest to bardzo ważny punkt. Są jednak inne aspekty europejskiego budżetu, które można ograniczyć.

Dalsze cięcia nie są potrzebne?

Powinno dojść do dalszych oszczędności. Jesteśmy sceptyczni wobec kolejnego podniesienia kosztów administracyjnych w Komisji Europejskiej i biurokracji UE. Na budżecie Parlamentu Europejskiego można również sporo zaoszczędzić. Jesteśmy w Strasburgu, a ta dodatkowa siedziba kosztuje Unię 200 mln funtów rocznie. Buduje się nowe muzea, budynki dla Parlamentu Europejskiego. To trzeba ograniczyć.

Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl