Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 18.03.2013

Proces Katarzyny W. Co powiedział w sądzie Krzysztof Rutkowski?

- Katarzyna W. swym zachowaniem od początku zdradzała, że może mieć związek z zaginięciem córki. To osoba, która patologicznie kłamie - powiedział przed sądem Krzysztof Rutkowski.
Krzysztof RutkowskiKrzysztof RutkowskiPAP/Andrzej Grygiel

Krzysztof Rutkowski - właściciel agencji detektywistycznej - był jednym w pierwszych świadków przesłuchanych w procesie Katarzyny W., oskarżonej o zabicie półrocznej córki Magdy. Zeznawał przez blisko cztery godziny.
Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 roku, gdy policja przekazała mediom informację o uprowadzeniu półtorarocznej dziewczynki. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum Sosnowca. Ostatecznie na początku lutego ciało dziewczynki znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu. To właśnie Rutkowskiemu Katarzyna W. wyznała, że dziecko w rzeczywistości nie zostało uprowadzone.
Rutkowski zeznał, że o pomoc w odszukaniu dziecka zwrócił się do niego pełnomocnik rodziny W. Zgodził się pracować nad tą sprawą za darmo. Jak wspominał, największą aktywność od początku przejawiali rodzice Bartłomieja - ojca Magdy, sam ojciec dziecka i inne osoby; natomiast Katarzyna zachowywała dystans
Tuż po porwaniu - jak mówił Rutkowski - Katarzyna W. nie wydawała się zrozpaczona i krótko relacjonowała przebieg wydarzeń. Nie była chętna do współpracy i nie podobał jej się pomysł nagłaśniania sprawy w mediach, choć wiedziała, że mogą one pomóc w znalezieniu dziecka.
Katarzyna W. unikała także badań wariografem. Za pierwszym razem wydawała się na tyle roztrzęsiona, że badanie mogło nie dać rezultatu. Po powrocie do domu była już jednak zupełnie spokojna. "Miała minę jakby była zadowolona, że kogoś oszukała" - mieli przekazać Rutkowskiemu rodzice Bartka. Za drugim razem Katarzyna W. uciekła przed badaniem.
Czytaj więcej o sprawie Katarzyny W. >>>
- Jej stosunek do mnie był niezrozumiały. Z doświadczenia kontaktów z rodzicami porwanych dzieci wiem, że matki reagują zawsze bardzo emocjonalnie - zeznał świadek. Dodał, że zastanawiające dla niego było też, że matka nie chciała zgodzić się, by jego współpracownik na czas akcji poszukiwawczej zamieszkał z rodziną W. i jej niechęć do kontaktu z mediami.
Kobieta nie chciała brać udziału w konferencjach prasowych, a przed wywiadem dla jednej ze stacji telewizyjnych miała zamknąć się w łazience. Kiedy już przekonano ją do występu przed kamerą, po wszystkim miała podejść do Rutkowskiego i powiedzieć ze złością: "Macie ten swój wywiad". - To był sygnał, że coś jest nie tak - powiedział Rutkowski.
Aby wydobyć prawdę na temat zniknięcia Magdy, Rutkowski uciekł się do podstępu. Umówił się z Katarzyną W. na rozmowę w jednym z hoteli, pod drzwiami kazał stać swojemu znajomemu z narzeczoną. W. powiedział, że to świadkowie, którzy widzieli, że wcale nie została zaatakowana, ale sama położyła się na chodniku i uderzyła głową o podłoże, a nikt nie zabrał jej dziecka z wózka. Katarzyna miała wówczas powiedzieć: "Niech oni trzymają się swojej wersji, ja będę trzymała się swojej". Chwilę później jednak W. powiedziała Rutkowskiemu, że dziecko wypadło jej z rąk, uderzyło o podłogę lub próg i zmarło.
- Jest to osoba, która patologicznie kłamie - powiedział o Katarzynie W. Rutkowski, a sędzia zwrócił mu uwagę, by skupił się na faktach, a nie na ocenach. W dalszej części zeznań Rutkowski oświadczył, że nie czuje do Katarzyny W. nienawiści, złości, czy niechęci, mimo że składała obciążające go zeznania. Chodzi o śledztwo dotyczące zaangażowania Rutkowskiego w sprawę Magdy. Śledztwo w tej sprawie umorzyła gliwicka prokuratura, nie dopatrując się przestępstwa.
Poniedziałkowa rozprawa była trzecią w procesie, który ruszył miesiąc temu. 23-letnia Katarzyna W. oświadczyła wtedy, że nie przyznaje się do winy i odmówiła złożenia wyjaśnień. Zdaniem prokuratury Katarzyna W. udusiła swoją córkę, a plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbując zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według oskarżonej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę, gdzie zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk