W pierwszych godzinach po aresztowaniu Katarzyna W. miała jej opowiedzieć co się stało z półroczną Magdą. Miała mówić, że córka wypadła jej z rąk, gdy sięgała po pampersa. Od razu miała wiedzieć, ze dziecko nie żyje i dlatego nie wezwała pomocy. Prowadziła jednak reanimację sama.
Czytaj więcej o sprawie Katarzyny W.
Małgorzata S. zeznała też, że Katarzyna W. miała dużą wiedzę medyczną - zawsze, kiedy temat schodził na choroby dziecięce udzielała porad i używała profesjonalnego słownictwa. O momencie chowania ciała dziecka opowiadała w liczbie mnogiej "byliśmy", "szliśmy". Bała się, że w miejscu pochówku znalezione zostaną czyjeś niedopałki. Później miała też użyć sformułowania, że "sama za to nie beknie"
W trakcie aresztowania oskarżona miała zupełnie nie reagować na informacje o swoim dziecku. W celi Katarzyna W. i Małgorzata S. razem oglądały pogrzeb małej Magdy. Katarzyna W. miała wówczas ubrać się na biało, umalować i być zadowolona.
Swojej współwięźniarce skarżyła się tylko, ze boi się, że straci męża.
Galeria: dzień na zdjęciach
IAR, to