Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Michał Karpa 10.07.2013

Wypadek na Gaszerbrum I: Kaczkan widział spadającego Hajzera

Marcin Kaczkan, schodząc kuluarem japońskim, widział spadającego Artura Hajzera. Po zejściu, w pobliżu obozu drugiego na 6400 m, zidentyfikował zwłoki.
Artur Hajzer. Artur Hajzer.PAP/archiwum/Bartłomiej Zborowski
Galeria Posłuchaj
  • Marcin Rudzki o śmierci Artura Hajzera (IAR/PR Katowice)
  • Janusz Majer o śmierci Artura Hajzera (IAR)
  • Janusz Majer o alpinistycznej pasji (IAR)
Czytaj także

Taki komunikat z bazy pod Gaszerbrum I przekazał Januszowi Majerowi, który współpracował z wybitnym alpinistą.

Kuluar, czyli wklęsła lodowo-śnieżna formacja skalna, zwana też rynną, na masywie Gaszerbrum I zaczyna się na wysokości 6400, a kończy na 7100 m. Ta część drogi została wcześniej zaporęczowana przez Polaków.

W niedzielę Hajzer i Kaczkan wyszli z obozu trzeciego (7150 m) z zamiarem zdobycia szczytu. Na wysokości 7600 m, z powodu silnego wiatru, przerwali atak i zawrócili do "trójki". Połączyli się z bazą (5200 m). Rozmawiali z pakistańskim kucharzem i przekazali, że rozpoczynają zejście do obozu drugiego (6400 m).

– Kilkanaście minut później, może pół godziny co najwyżej, Artur próbował się ze mną połączyć. Słyszalność nie była dobra, ale doszły do mnie słowa, że od ściany odpadł Marcin. Nie mógł nawiązać łączności z żoną Izabelą i wysłał jej smsa: Marcin Kaczkan spadł kuluarem japońskim – powiedział 66-letni Majer, alpinista, himalaista i podróżnik.

– Artur był nad Marcinem. Pogoda znacznie się pogorszyła, była słaba widoczność. Silny wiatr miotał śniegiem. Gdy Artur utracił kontakt wzrokowy z Marcinem, stwierdził, że musiał odpaść od ściany. Tymczasem on schodził, zjeżdżał też na linie i w pewnym momencie zobaczył spadające ciało. Gdy zszedł na dół kuluaru, nie miał już wątpliwości, że był to Hajzer. Jego ciało leży 15-20 minut drogi od obozu drugiego – przekazał pochodzący z Siemianowic Majer.

Na podstawie rozmowy z Kaczkanem Majer przypuszcza, że gdzieś musiała nie wytrzymać lina, może była przetarta, źle zamocowana. Nie sądzi, aby tak doświadczony himalaista, jakim był Hajzer, mógł popełnić jakiś poważny błąd.

– Co do losów ciała Artura, decyzja należy do rodziny. Sprowadzenie zwłok do kraju jest trudne, bo trzeba przejść z obozu drugiego do bazy niebezpieczny odcinek. Być może zostanie pochowany w pobliżu miejsca, gdzie spadł – dodał Majer. Wraz z Hajzerem byli właścicielami marki HiMountain z siedzibą w Świętochłowicach.

Hajzer, który 28 czerwca skończył 51 lat, inicjator projektu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, i 38-letni Kaczkan, pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, zamierzali zdobyć Gaszerbrum I (8068 m), a po nim Gaszerbrum II (8035 m). Dotychczas nie dokonano w jednym sezonie pełnego trawersu masywów ze szczytu na szczyt łączącą je granią przez przełęcz Gaszerbrum Col (6400 m).

PAP/mk